Boruc: Przyszłość to trochę przerażająca rzecz

Boruc: Przyszłość to trochę przerażająca rzecz
Tomasz Bidermann/Shutterstock
Do Warszawy trafił w 1999 roku, przy Łazienkowskiej był do 2005 roku. Ale przez ten czas stał się ulubieńcem trybun i symbolem przywiązania do barw klubowych. Obecnie ma 36 lat, śledzi mecze Legii i obiecuje, że kiedyś do Warszawy wróci. - Mam jeszcze kontrakt z Bournemouth. Jeśli zostaniemy w Premier League i rozegram przynajmniej 25 spotkań, to umowa automatycznie przedłuża się o rok. Do Legii na pewno wrócę, bo i tak cały czas wracam, jako kibic - mówi w rozmowie z Legia.Net reprezentant Polski.


Dalsza część tekstu pod wideo
- Legia nigdy nie była dla mnie zbyt ciasna. Przez lata kiedy grałem w Legii, każdy piłkarz myślał o następnym kroku, o innym kraju. W Polsce żaden inny klub poza stołecznym nie wchodził w rachubę. Celtic i jego oferta były jednak poważnymi kwestiami. Uznałem, że trzeba propozycję rozpatrzyć i ostatecznie tam wylądowałem. Patrzyłem na ekipę z Glasgow i było łatwiej odchodzić. Głównie dlatego, że odchodziłem do znanego klubu. Nie miało być różowo, bo początkowo miałem zostać od razu wypożyczony do innej drużyny. Ostatecznie zacząłem jako zmiennik i walczyłem o miejsce w składzie - tłumaczy doświadczony golkiper.


Boruca zapytano o to, w którym klubie spędził najlepsze chwile w życiu.- Życiowo świetna była Florencja. Kapitalne miasto, włoskie wino, jedzenie… Liga była jednak nudna, bardzo taktyczna. Chciałem zobaczyć jak to wygląda od środka, ale czegoś mi tam brakowało… Choćby kibiców - były protesty i bojkoty w wielu klubach przez wprowadzanie kart identyfikacyjnych. Po dwóch latach mogłem podpisać nowy kontrakt, ale na gorszych warunkach. Potem bywały dziwne historie, ale koniec końców jestem w Bournemouth. Fajne miejsce, morze blisko. Nie ma na co narzekać - zaznacza.


- Myślałem, że po wygaśnięciu kontraktu w Fiorentinie każdy będzie mnie chciał. Zacząłem wybrzydzać i skończyłem biegając w parku pod Poznaniem. Ostatecznie skończyło się dobrze, bo trafiłem do angielskiego Southampton. Chwilę musiałem poczekać na szansę, bo trener miał zaufanie do Kelvina Davisa, ale udało się - powiedział.


- W Premier League co tydzień gra się z fajnymi rywalami, czuć atmosferę, słyszy się doping kibiców. Świetna liga, w której naprawdę dobrze się gra. Czuje się coś wyjątkowego, będąc na boisku - dodaje Boruc.


- Przyszłość to trochę przerażająca rzecz w perspektywie tego, że za jakiś czas… Pfu, za kilka lat skończę grać w piłkę. Poczyniłem pewne kroki, które pozwolą w przyszłości żyć mi normalnie. Tak, by moja stopa życiowa nie zmieniła się gwałtownie. Teraz mogę się jednak bawić w piłkę i nadal chcę to robić - podsumował swoją wypowiedź doświadczony zawodnik.
Źródło: asinfo.

Przeczytaj również