Oto najlepszy obrońca w historii. Nawet legendarni piłkarze mieli z nim problemy. "Chował ich do kieszeni"

Oto najlepszy obrońca w historii. Nawet legendarni piłkarze mieli z nim problemy. "Chował ich do kieszeni"
YouTube screen
8 stycznia 2024 roku futbol stracił jedną z największych legend. W wieku 78 lat zmarł Franz Beckenbauer. W jednej chwili odszedł ikoniczny zawodnik, utytułowany trener, piłkarski pionier i symbol niemieckiego sportu. Po prostu “Cesarz”.
Życie i kariera Franza Beckenbauera były naznaczone sukcesami. Pierwsze mistrzostwo świata zdobył jako kibic, drugie w roli piłkarza, a trzecie już na stanowisku selekcjonera. Niczym współczesny Midas zamieniał w złoto wszystko, czego dotknął i było związane z futbolem. Jego wszechstronny talent zasługiwał na uznanie, którego wielkość wykracza poza znaną nam liczbę epitetów. Pamięć o “Kaiserze” pozostanie wieczna, ponieważ jego dokonania naznaczyły historię ukochanej dyscypliny sportu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dzieciak z okolicy

Historia Franza Beckenbauera rozpoczyna się w Giesing, robotniczej dzielnicy położonej na południu stolicy Bawarii. Mieszkał on nieopodal boiska klubu SC 1906 Monachium, marząc o karierze piłkarza. Jego idolem był Fritz Walter, lider reprezentacji Niemiec, która w 1954 roku sięgnęła po mistrzostwo świata. Młodziutki Franz osobiście witał bohaterów narodowych wracających do ojczyzny. Pewnie sam nie przypuszczał, że 20 lat później podniesie najcenniejsze trofeum w piłce reprezentacyjnej.
Początki kariery Beckenbauera, podobnie jak w przypadku wielu uznanych piłkarzy, były naznaczone biedą, determinacją i nieskończoną ambicją. W jednym z wywiadów zdradził, że wraz ze znajomymi zbierał i sprzedawał złom, aby złożyć się na prawdziwą piłkę. Codziennie trenował i zawsze powtarzał na podwórku, że jest Fritzem Walterem. Wyróżniał się wielkim talentem, zatem miała być mu pisana kariera w TSV 1860 Monachium, wówczas najlepszym klubie z Bawarii. W 1958 roku podczas turnieju młodzieżowego został jednak uderzony przez Rudolfa Bauernfeinda, zawodnika TSV. Poprzysiągł wtedy, że nigdy nie wybierze tego klubu. Słowa dotrzymał, bowiem podpisał kontrakt z Bayernem Monachium.
Na początku lat 60. “Die Roten” zmagali się z poważnymi problemami finansowymi. Trudna sytuacja ekonomiczna sprawiła, że włodarze klubu musieli postawić na młodych zawodników. Tak oto w podobnym okresie oficjalne debiuty zanotowali Gerd Mueller, Sepp Maier i właśnie Franz Beckenbauer. Ten ostatni był prawdziwym fenomenem ze względu na swój wyjątkowy styl gry. Chociaż rozpoczynał karierę jako ofensywny pomocnik, z biegiem czasu stworzył nową pozycję, czyli libero. Był jednocześnie obrońcą, ale też pierwszym rozgrywającym drużyny.
Zrewolucjonizował sposób rozumienia piłki, czego efekty oglądamy do dziś. Wystarczy spojrzeć na aktualne kadry czołowych klubów, gdzie aż roi się od stoperów dysponujących fantastycznym przeglądem pola. Przed laty specjalizował się w tym Gerard Pique, który przez kibiców Barcelony był nazywany “Piquenbauerem”. A to wszystko zaczęło się od chłopca z Monachium, który poświęcił życie piłce wbrew swojej rodzinie. Ojciec Franza pracował na poczcie i kompletnie nie popierał pasji syna. Powtarzał mu, że z futbolu nie zdoła zarobić na życie. Z biegiem lat zrozumiał, jak bardzo się pomylił.

Dynastia zwycięzców

Już w swoim drugim sezonie na seniorskim poziomie Franz Beckenbauer pomógł Bayernowi wygrać Puchar Niemiec. Znakomita gra sprawiła, że został powołany na mistrzostwa świata rozgrywane w Anglii. W pierwszym meczu fazy grupowej strzelił dwa gole przeciwko Szwajcarii. Później dołożył do tego trafienie z Urugwajem i popisową bramkę przeciwko Związkowi Radzieckiemu w półfinale turnieju. Pokazał wówczas specjalność zakładu, czyli idealny strzał z dystansu. W sumie przez całą karierę huknął ponad 30 goli zza pola karnego.
20-letni Beckenbauer odegrał kluczową rolę w awansie Niemców do finału mistrzostw świata w 1966 roku. Z jakości wychowanka Bayernu doskonale zdawał sobie sprawę Alf Ramsey, selekcjoner Anglii. W decydującym meczu wyznaczył on zatem Bobby’ego Charltona do indywidualnego krycia “Kaisera”. Niemiec otrzymał z kolei zadanie zneutralizowania ówczesnej gwiazdy Manchesteru United. Obaj wywiązali się ze swoich obowiązków i nawzajem wyłączyli z gry. Finał na Wembley miał innego bohatera, Geoffa Hursta, który popisał się hat-trickiem. Jedno z trafień napastnika “Synów Albionu” do dziś wzbudza ogromne kontrowersje, ponieważ nie wiadomo, czy piłka przekroczyła linię bramkową. Gol został jednak uznany, a gospodarze wygrali 4:2. Mimo porażki Beckenbauer został wybrany najlepszym młodym zawodnikiem MŚ oraz znalazł się w jedenastce turnieju.
- Najpiękniejszym momentem finału był ostatni gwizdek. Dlatego, że przez 120 minut musiałem opiekować się Bobbym Charltonem. Aby wygrać ten pojedynek, musiałem nie tylko wznieść się na wyżyny swoich możliwości, ale jeszcze je przekroczyć. Bobby stał u boku Pele jako najwspanialszy piłkarz swojego pokolenia. Czy byłem rozczarowany, że wtedy przegraliśmy? Wręcz przeciwnie. Nie byliśmy faworytami, samo dotarcie do finału było dla nas ogromną przyjemnością i powodem do dumy. Mogliśmy wrócić do domu z podniesioną głową - stwierdził Beckenbauer w rozmowie z Daily Mail.
- Beckenbauer był świetnym graczem, pozytywnym, szybkim i zawsze stwarzającym zagrożenie. Potrafił dokonać na boisku niezwykłych rzeczy, dzięki swojej szybkości, kontroli nad piłką i technice - tak opisał go zaś Bobby Charlton cytowany przez DW Sports.
Franz Beckenbauer
CITYPRESS24 / PRESSFOCUS / pressfocus
Cztery lata później Niemcy znów nie wrócili do kraju ze złotem. W szalonym półfinale przegrali 3:4 z reprezentacją Włoch. W trakcie tamtego meczu Franz wykazał się gigantycznym charakterem. W jednej z akcji poważnie uszkodził bark po ataku Pierluigiego Cery. Niemcy nie mieli już możliwości wykonania zmiany, zatem uniwersalny obrońca dokończył spotkanie, mając usztywnioną rękę przywiązaną do korpusu. “Kaiser” dopiął swego za trzecim razem, kiedy mundial rozgrywano w Niemczech. Po drodze do sukcesu zawodnicy “Die Mannschaft” rozegrali pamiętny mecz na wodzie z reprezentacją Polski, który w naszym kraju wspominany jest aż do dziś.
- Sportowo wspominam go fatalnie, bo z nami wygrywał. Ale to był fenomenalny piłkarz i człowiek. On dla mnie był w tej wielkiej trójce, która wprowadziła futbol do światowych rozgrywek. Na pudle stał Pele, Cruyff i Beckenbauer. Był to fenomen. Grał w defensywie i ofensywie, strzelał gole i świetnie bronił. Beckenbauer potrafił swoje jestestwo poświęcić dla drużyny. Mecz piłki wodnej z nami jest idealnym przykładem. Choć lubił atakować, on wtedy nie przekroczył linii środkowej boiska, bo wystarczał im remis - przyznał ostatnio Jan Tomaszewski na łamach Super Expressu.
Niemcy wyeliminowali “Orły Górskiego” dzięki bramce Gerda Muellera. W finale na Beckenbauera i spółkę czekali Holendrzy, którzy byli jedną z najbardziej efektownie grających drużyn w dziejach. Efekty wizualne nie zapewniły jednak “Mechanicznej Pomarańczy” upragnionego złota. W decydującym meczu Franz Beckenbauer uporał się z Johanem Cruyffem i jako kapitan podniósł trofeum Silvio Gazzanigi.
- Johan był ode mnie lepszy, ale to ja zdobyłem mistrzostwo świata - skwitował Beckenbauer, który wygrywając mundial, odegrał się też na Cruyffie za dotkliwą porażkę 0:4 z Ajaksem Amsterdam w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych.

Cesarz za oceanem

W międzyczasie Beckenbauer oczywiście odniósł też multum sukcesów w piłce klubowej. Był on filarem, na którym narodziła się potęga Bayernu Monachium. Chociaż trudno w to uwierzyć, przed jego debiutem Bawarczycy mieli na koncie zaledwie jedno mistrzostwo Niemiec. Tylko w latach 1972-1974 pomógł on potroić ten wynik. Z nim w składzie “Die Roten” trzykrotnie wygrywali również Puchar Europy. Za swój wkład w te sukcesy został dwukrotnie nagrodzony Złotą Piłką. Żaden inny zawodnik z bloku defensywnego nie może się pochwalić takim osiągnięciem. Beckenbauer grał na takim poziomie, że został pierwszym niemieckim piłkarzem ubezpieczonym przez klub na wypadek poważnej kontuzji. Na szczęście do takiej nigdy nie doszło.
W 1977 roku Beckenbauer potrzebował oddechu. Jako piłkarz w Europie był już spełniony, więc zdecydował się na transfer do ekipy New York Cosmos. W ciągu trzech sezonów zdobył z tą ekipą trzy tytuły North American Soccer League. Przez pewien czas dzielił także szatnię z Pele, co pozwoliło obu legendom nawiązać wieloletnią przyjaźń.
- Franz był moim wielkim przyjacielem. Jego gra była w większym stopniu oparta na mózgu niż na sile. Prezentował bardziej brazylijski niż niemiecki styl gry - podkreślał Pele.
Tytuły i lukratywny kontrakt nie były jednak największymi zaletami gry w USA. Przede wszystkim “Kaiser” po raz pierwszy w karierze stanął przed szansą na cieszenie się życiem. Nie był już wielką gwiazdą, ponieważ większość Amerykanów po prostu nie zdawała sobie sprawy z tego, kim on jest. Miał też czas na pielęgnowanie swoich pozostałych pasji, czyli gry w golfa i muzyki. To właśnie podczas trzyletniej gry w Nowym Jorku zaprzyjaźnił się z Luciano Pavarottim i Placido Domingo, ikonicznymi tenorami.
- Gra w Stanach Zjednoczonych to był najwspanialszy okres w moim życiu. Mogłem iść Piątą Aleją i niektórzy Europejczycy lub mieszkańcy Ameryki Południowej czasem mnie rozpoznawali, ale Amerykanie nic o mnie nie wiedzieli. Mój przyjaciel doradził mi, abym został na Manhattanie, zamieszkałem niedaleko Central Parku i to był piękny czas - wspominał w rozmowie z magazynem Sports Illustrated.
Poniósł on jednak sportowe konsekwencje swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Przed mundialem w 1978 roku Niemiecki Związek Piłkarski ustalił, że selekcjoner nie może powoływać zawodników z zagranicznych klubów. Później Beckenbauer zdradził, że trener Helmut Schoen jednak zadzwonił do niego po dwóch porażkach w meczach kontrolnych. Selekcjoner lobbował za złamaniem narzuconych zasad, ale włodarze DFB pozostali nieugięci. “Cesarz” jako piłkarz już nie wrócił do kadry, a Niemcy w 1978 roku dotarli tylko do drugiej rundy mundialu.
Franz Beckenbauer
TOMASZ FOLTA / pressfocus

Twardy trener

- Wiem, że ciągle powtarzałem, że nigdy nie zostanę trenerem, ale zdecydowałem się, ponieważ wiązało się to z ogromną odpowiedzialnością. Nasza liga wtedy upadała, cały niemiecki futbol podupadał od 1974 roku, kiedy zdobyliśmy mistrzostwo. Ktoś musiał to powstrzymać, a ludzie powtarzali, że tylko ja mogę to zrobić. I udało nam się - powiedział w rozmowie z New York Times.
Po latach posuchy Niemcy zatrudnili Franza Beckenbauera na stanowisku selekcjonera. Na początku swojej trenerskiej kariery był niezwykle surowy. Zawodnicy mieli zakaz mówienia do niego na “ty”, a podczas mundialu w 1986 roku całkowicie zabronił kontaktu z mediami. Dziennikarze nie mieli nawet wstępu do hotelu, w którym przebywała kadra. Zasady te miały sprawić, że zawodnicy skupią się wyłącznie na futbolu. Nadchodzący sukces rodził się jednak w wielkich bólach. W Meksyku kadra “Die Mannschaft” dotarła do finału, co już samo w sobie było nie lada osiągnięciem. Przed rozpoczęciem imprezy niewielu stawiało naszych zachodnich sąsiadów w roli faworytów. I faktycznie, w meczu o złoto musieli oni uznać wyższość Argentyny z natchnionym Diego Maradoną. “Kaiser” wyciągnął jednak wnioski z tamtej porażki.
- Dotarcie do finału w 1986 roku było ogromnym osiągnięciem. W porównaniu z tym, triumf w 1990 był dziecinnie prosty. Przez ten czas wiele się nauczyłem. Wcześniej poświęcałem uwagę drobnostkom, a w 1990 roku skupiłem się wyłącznie na tym, co najważniejsze, czyli na zespole. To była wtedy idealna mieszanka doświadczenia i młodości. Byliśmy jednością - podkreślał w rozmowie z Der Spiegel.
W 1990 roku Niemcy sięgnęli po trzecie mistrzostwo świata w historii. Beckenbauer został drugim człowiekiem po Mario Zagallo, który wygrał mundial zarówno jako piłkarz, jak i trener. Los chciał, że zarówno Niemiec, jak i Brazylijczyk odeszli z tego świata na początku tego roku.

Filantrop i zwycięzca

Wygrany finał mistrzostw świata w 1990 roku był ostatnim meczem, w którym Beckenbauer poprowadził reprezentację Niemiec. Później jako trener wygrał z Marsylią mistrzostwo Francji oraz poprowadził Bayern do wygrania Bundesligi i Pucharu UEFA. Następnie stał się bardzo aktywnym działaczem i telewizyjnym ekspertem. W międzyczasie dbał o rozwój fundacji charytatywnej, która nadal pomaga potrzebującym.
- Kiedy myślę o swoim dzieciństwie i czasie dorastania, nie czuję nic poza wdzięcznością. Po wojnie nikt nie miał zbyt wiele, ale w naszej okolicy było to szczególnie widoczne. Jednak każdy jakoś pomagał sobie nawzajem, nauczyliśmy się tego, że życie ma sens tylko wtedy, kiedy trzymamy się razem. Zakładając fundację, też chciałem stworzyć coś trwałego, poczułem potrzebę długoterminowej pomocy potrzebującym, chorym i niepełnosprawnym - powiedział "Kaiser" w kwietniu 2022 roku w rozmowie z oficjalną stroną Bayernu. Wywiad ten przeprowadzono z okazji 40-lecia istnienia fundacji.
- Bywały lata, kiedy podróżowałem przez 230 dni w roku. To było zbyt wiele. Opuszczenie tych wszystkich stanowisk była najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjąłem - wytłumaczył, kiedy zrezygnował z bycia działaczem Bayernu, wiceprezesem Niemieckiej Federacji Piłkarskiej i wiceszefem FIFA.
Później Beckenbauer starał się skupić na sprawach wykraczających poza zieleń murawy. Po czasie przyznał, że poświęcał nieco zbyt mało uwagi podczas procesu dorastania pierwszej trójki dzieci. Właśnie dlatego przestał pełnić różnorakie funkcje w Bayernie i DFB. Jako piłkarz i trener osiągnął przecież wszystko, więc świat futbolu i tak nie mógł o nim zapomnieć.
W 2017 roku niemieckie media poinformowały o problemach zdrowotnych Franza Beckenbauera. Najpierw miał on przejść operację serca. Następnie pojawiały się doniesienia o chorobie Parkinsona i demencji. Do tego doszły również problemy ze wzrokiem. 8 stycznia zabrzmiał ostatni gwizdek w pięknej karierze “Kaisera”.
- Franz Beckenbauer jest największą postacią w historii Bayernu. To, czego dokonał jako zawodnik, trener, prezes, człowiek, nigdy nie zostanie zapomniane. Był moim wyjątkowym przyjacielem i darem dla nas wszystkim. Franz, spoczywaj w pokoju - pożegnał go Uli Hoeness. - Franz Beckenbauer był najlepszym piłkarzem w historii Niemiec. Jego interpretacja roli libero zmieniła sposób gry. Z piłką był wolnym człowiekiem. Jestem wdzięczny i dumny, że mogłem go poznać - wtórował Julian Nagelsmann.
Gdyby nie Beckenbauer, Bayern prawdopodobnie nie byłby dziś aż tak wielką potęgą. Bez niego Niemcy nie musieliby wygrać mistrzostw świata w 1974 i 1990 roku. Z kolei środkowi obrońcy nowej generacji wcale nie musieliby odgrywać tak ważnych ról w aspekcie rozegrania. To wszystko jest i pozostanie dziedzictwem “Cesarza”, który teraz może zasiąść na tronie w lepszym miejscu.
Franz Beckenbauer i Uli Hoeness
Pixathlon / pressfocus

Przeczytaj również