Wyrzucili trenera w trakcie turnieju, cudem wyszli z grupy, teraz zagrają o złoto. "To jest jak sen"

Wyrzucili trenera w trakcie turnieju, cudem wyszli z grupy, teraz zagrają o złoto. "To jest jak sen"
Kim Price / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz10 Feb · 11:45
W grupie wygrali tylko jeden mecz i cudem awansowali. Zwolnili trenera i wymienili pół składu, a teraz - mogą wygrać Puchar Narodów Afryki. Wybrzeże Kości Słoniowej przeżywa jedną najbardziej niezwykłych przygód w historii tego turnieju.
Według algorytmu Opty tylko Senegal był większym faworytem do wygrania 34. Pucharu Narodów Afryki przed jego rozpoczęciem. Według bukmacherów większe szanse miały jeszcze m.in. Maroko i Algieria. W każdym razie dojście Wybrzeża Kości Słoniowej do finału (nawet bez skłóconego z selekcjonerem Wilfrieda Zahy) nie byłoby wielką niespodzianką.
Dalsza część tekstu pod wideo
Potwierdził to mecz otwarcia turnieju, w którym Iworyjczycy pokonali najsłabszą w grupie Gwineę Bissau 2:0 po golach Seko Fofany i Jean-Philippe'a Krasso. W dwóch kolejnych spotkaniach przyszła jednak porażka 0:1 z Nigerią i sensacyjne lanie 0:4 od Gwinei Równikowej. Posiadali w tym meczu piłkę przez 68 procent czasu, oddali 22 strzały, ale tylko trzy celne, a rywale raz po raz wyprowadzali zabójcze kontry.
willy boly wybrzeże kości słoniowej puchar narodów afryki 2024
Kim Price / pressfocus

Przez dziurkę od klucza

Na trybunach stadionu w Abidżanie - dojmująca cisza. W całym kraju - nerwowe liczenie punktów i czekanie do ostatniego dnia fazy grupowej. Czy trzy punkty z pierwszego meczu wystarczą do awansu z trzeciego miejsca? Udało się "psim swędem". Gdyby w ostatniej kolejce Ghana wygrała z Mozambikiem albo pewne już awansu Maroko odpuściło Zambii, to gospodarze byliby poza turniejem. Ghana zremisowała jednak 2:2, choć prowadziła 2:0, a Maroko wygrało 1:0, co pozwoliło WKS zająć ostatni premiowany awansem slot wśród drużyn z trzecich miejsc. Iworyjczycy dosłownie przecisnęli się przez dziurkę od klucza.
W 1/8 finału czekał jednak Senegal - obrońcy tytułu, najwyżej klasyfikowana drużyna na kontynencie, potęga ostatnich lat, która wygrywała ostatni PNA, PNA do lat 20, PNA do lat 17, a nawet PNA w beach soccerze. W grupie "Lwy Terangi" jako jedyne zdobyły komplet punktów. Strzeliły osiem goli (najwięcej), straciły tylko jednego (najmniej).
- Plany wygrania turnieju dla wielu natychmiast odeszły w zapomnienie. W starciu z Senegalem "Słonie" nie miały mieć najmniejszych szans. Lecz to, co wydarzyło się tamtego wieczoru w Jamusukro, już przeszło do historii. Od tamtego dnia ich niesamowita przygoda - mówi nam Mateusz Perek, baczny obserwator afrykańskiego futbolu i tego turnieju.
Główna w tym zasługa Emersa Fae. Asystent w sztabie Jean-Louisa Gasseta zastąpił tego 70-letniego szkoleniowca, gdy iworyjska federacja zwolniła go po porażce z Gwineą Równikową, nie czekając, czy uda się wyjść z grupy z trzeciego miejsca, czy nie. Ktoś musiał zapłacić za tę zniewagę. Po raz kolejny potwierdziło się, że trenerzy bez wcześniejszego doświadczenia z pracy w Afryce rzadko radzą sobie na PNA.
Gdy okazało się, że gospodarze jednak grają dalej, zwrócili się do Herve Renarda - trenera, który w 2015 roku poprowadził ich do ostatniego triumfu w mistrzostwach Czarnego Lądu. Były selekcjoner Arabii Saudyjskiej prowadzi jednak obecnie kobiecą reprezentację Francji i choć przyznał, że chętnie wyskoczyłby do WKS na krótki kontrakt, to nie wyraziła na to zgody francuska federacja.
Jean-Louis Gasset
Kim Price / pressfocus
W meczu z Senegalem "Słonie" poprowadził zatem asystent Gasseta, Emers Fae. Były reprezentant kraju, kilku z obecnych kadrowiczów znał jeszcze z boiska, ale nigdy samodzielnie nie prowadził zespołu.
- Na jednej z konferencji tłumaczył, że jego głównym zadaniem było przywrócenie pewności siebie drużynie. Skonsolidowanie jej na nowo po grupowych rozczarowaniach. Jednak w kwestiach taktycznych i personalnych również postanowił nieco pozmieniać - zauważa Perek.
wybrzeże kości słoniowej puchar narodów afryki
Kim Price / pressfocus

Super-rezerwowi

Z Senegalem pierwszy raz od początku zagrał 36-letni Max Gradel, dla którego to siódmy Puchar Narodów Afryki. Pierwsze minuty dostali też doświadczony Jean-Michel Seri i obrońca Odilon Kossounou z Bayeru Leverkusen. Niespodziewanie na ławce usiadł Franck Kessie. Mecz zaczął się jednak najgorzej jak mógł - już w 4. minucie po ładnej akcji Sadio Mane, Habib Diallo równie ładnym strzałem dał Senegalowi prowadzenie.
Później długimi fragmentami WKS utrzymywało się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Senegal bronił się umiejętnie, daleko od własnej bramki, tak jak w wielu innych spotkaniach. Edouard Mendy nie miał wiele pracy. Aż po godzinie Fae postanowił reagować. Wpuścił na boisko wszystko, co miał najlepsze: Simona Adingrę (Brighton), Nicolasa Pepe (Trabzonspor), Sebastiena Hallera (Borussia Dortmund), Christiana Kouame (Fiorentina) i Kessiego (Al-Ahli).
Pod bramką Mendy'ego od razu zaczęło się robić gorąco. Gospodarze stworzyli sobie kilka okazji i zaczęli wierzyć w odwrócenie losów meczu. W końcu, w 84. minucie Haller posłał kapitalne, długie podanie przecinające linie rywali do wbiegającego Pepe, który został wycięty równo z trawą przez senegalskiego bramkarza. Sędzia na początku jakimś cudem nie dostrzegł w tej sytuacji faulu, ale po konsultacji z VAR wskazał na "wapno". Kessie wykorzystał rzut karny i było 1:1. Dogrywka nic nie zmieniła, a w karnych jedynym, który się pomylił był obrońca Senegalu, Moussa Niakhate. Decydującego karnego znów wykonał Kessie. Obrońcy tytułu odpadli z turnieju.
Ćwierćfinał z Mali też miał dramatyczny przebieg. Spięci gospodarze popełniali wiele indywidualnych błędów. Kossounou już w 43. minucie wyleciał z boiska za dwie żółte kartki. Bramkarz Yahia Fofana w pierwszej połowie obronił rzut karny, ale i tak do 90. minuty Mali prowadziło 1:0. W jednej z ostatnich akcji meczu Adingra przedarł się jednak w polu karnym i dał wyrównanie, a Oumar Diakite strzelił gola na wagę awansu w doliczonym czasie dogrywki.
Awans do finału w meczu z DR Konga dał dziwny, ekwilibrystyczny gol Hallera - zawodnika, który przez kontuzję stawu skokowego nie rozegrał ani minuty w grupie, ale który był kluczowy, odkąd drużynę prowadzi Fae. Urodzony we Francji 29-latek reprezentuje WKS dopiero od 2020 roku, ale trafiał już na poprzednim PNA. Teraz przed napastnikiem BVB i jego kolegami ostatnia przeszkoda - Nigeria, z którą przegrali już w grupie.

Jedność i dyscyplina

- Nigeryjczycy są świetnie zorganizowani w defensywie. Dwie stracone bramki w sześciu meczach mówią same za siebie. Przeprowadzają też groźne kontrataki, na które czeka Victor Osimhen. Ale dla mnie faworytem finału będą gospodarze, którzy już dostatecznie pokazali, że żadne wyzwanie nie jest im straszne - ocenia Perek.
- Jestem poruszony tym, co udało nam się osiągnąć. To jak sen - przyznał Fae na konferencji po półfinale. - Powiedziałem piłkarzom, że każdy z 27 w kadrze ma znaczenie, każdy jest mi potrzebny. Jeśli mamy wygrać, to razem - podkreślał. Jedność, dyscyplina, praca - to dewiza narodowa Wybrzeża Kości Słoniowej. W niedzielę każda z tych cech będzie im potrzebna jeszcze bardziej niż dotychczas, jeśli chcą wygrać trofeum, którego nigdy nie wygrał największy iworyjski piłkarz w historii - Didier Drogba.
Ale każdy, kto jeszcze kilkanaście dni temu widział rozbitą, skłóconą i pozbawioną stylu drużynę WKS, wie, że największy sukces Fae już odniósł. I niezależnie od tego, czy na jego szyi zawiśnie srebrny czy złoty medal, powinien dalej pracować z tą pełną talentu kadrą.

Przeczytaj również