Czerczesow: Mój niedźwiedź bardzo chciał przyjechać do warszawskiego ZOO

W swoim ostatnim wywiadzie Stanisław Czerczesow tryskał optymizmem. Opiekun wicemistrzów Polski, cytowany przez oficjalną stronę klubową, opowiadał o kulisach pracy z zespołem oraz porównywał ligę rosyjską i polską.


Dalsza część tekstu pod wideo
- Piłkarze nie dostają premii, gdy przegrywają, co już jest jakąś karą. Jeżeli zawodnicy przegrywają i wiedzą, że zagrali źle, to potrzebują od trenera pocieszenia i podpowiedzi, jak mają grać, aby nie przegrywać. Krytykę zostawiamy dziennikarzom i kibicom. Moim zadaniem jest to, aby porażka już więcej się nie zdarzyła. Trener jest prawie jak mama - zażartował.


- Jedynka to też ocena, nie przejmuj się. Gdy przyjechałem do Austrii, grałem dobrze, a następnego dnia patrzyłem w gazetę, a tam jedynka. Potem drugi mecz, trzeci, a w gazetach tak samo. Siedziałem smutny i myślałem, co zrobić. Menedżer zapytał, o co chodzi. - Zastanawiam się, jak tu grać. Staram się, a tu same jedynki! No i wtedy się dowiedziałem, że w Austrii jedynka to najlepsza ocena. Więc jeśli dostaniesz jedynkę w szkole, to powiedz mamie, że jesteś w Austrii! - doradził.


Pytany o różnice między ligą naszą a rosyjską, odparł: - W lidze rosyjskiej piłkarze szybciej myślą na boisku. Szybko myślisz, inteligentnie grasz. Żeby lepiej grać, czasem nie trzeba szybciej biegać. Jeżeli chodzi o ligę polską, poziom walki na boisku i infrastruktura są na wysokim poziomie.


Ilu piłkarzy Legii myśli na boisku? Zdaniem trenera: - Wszyscy myślą szybko, ale czasami nieprawidłowo. Mnie też czasami się to zdarza. Na każdym treningu pracujemy nad tym, aby myśleć szybko i prawidłowo.
 
Zapytany o to, czemu zdecydował się na pracę w naszym kraju, zażartował: - Mój niedźwiedź chciał przyjechać do warszawskiego ZOO i nie mogłem mu odmówić.
 
Czerczesow jest zorientowany w rosyjskim rynku transferowym, ale na wzmocnienia raczej nie ma co liczyć, bo: - Po pierwsze, jeżeli mielibyśmy sprowadzić kogoś z Rosji, musiałby być piłkarz wysokiej klasy, dzięki któremu drużyna byłaby lepsza. A tacy zawodnicy kosztują niestety bardzo dużo pieniędzy.


Na koniec szkoleniowiec zapowiedział, że do meczu z Ruchem przygotuje zespół maksymalnie, dodał też, ze szanuje przeciwnika i "tylko Pan Bóg wie, co się wydarzy".

Przeczytaj również