Dokąd dojedzie Lech

Dokąd dojedzie Lech
ASInfo
Lech chce wrócić na europejskie salony. Celem jest Liga Europy, Liga Mistrzów to marzenie, a nie obsesja. 
*
Dalsza część tekstu pod wideo
Poznań jest spragniony piłkarskiej Europy. W ostatnich latach Lech był na jej peryferiach – albo wcale nie grał w pucharach, albo kompromitował się jeszcze w rundach wstępnych, tracąc rankingowe punkty wywalczone w poprzednich sezonach. Teraz „Kolejorz” ma wrócić na salony. Udział w europejskich pucharach rozpoczął dobrze. Fajerwerków nie było, raczej nieciekawa młócka, ale po pewnym zwycięstwie z FK Sarajewo jest już jedną nogą w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Jeśli w środę pokwituje awans, to zagra z FC Basel. Gorzej trafić nie mógł. Wynik losowania pozwala zrozumieć, dlaczego szefowie Lecha ostrożnie zapowiadali, że celem jest awans do Ligi Europy, a Liga Mistrzów w tym sezonie jest marzeniem, a nie obsesją.
To czwarte podejście Lecha do gry w Champions League. Na początku lat 90-tych, kiedy rozgrywki pod tym szyldem dopiero raczkowały, w decydującej fazie eliminacji „Kolejorz” dostawał lanie od IFK Goeteborg i Spartaka Moskwa.
Trzecia próba wciąż jest żywym wspomnieniem. Marzenia o awansie do klubowej elity prysły po dwumeczu ze Spartą Praga, ale znacznie bardziej od dwóch porażek z Czechami uwierała świadomość, że Lech był nieprzygotowany do walki o Ligę Mistrzów. W Poznaniu przespano okres transferowy: nie wzmocniono składu, poprzestano tylko na jego wątpliwych uzupełnieniach, długo nie potrafiąc sprowadzić wartościowego następcy Roberta Lewandowskiego, który akurat odszedł do Borussii Dortmund. Artioma Rudniewa kupiono tak późno, że ze względów regulaminowych nie mógł pomóc drużynie w eliminacjach europejskich pucharów. A ta na początku sezonu okrutnie się męczyła. Lech grał źle, tracił punkty w lidze i szczęśliwie uniknął kompromitacji w pierwszej rundzie kwalifikacji do LM.
Tym razem było inaczej. Szefowie Lecha wyciągnęli wnioski z tamtego niepowodzenia i szybko zakontraktowali nowych piłkarzy, którzy trenowali z drużyną niemal od początku przygotowań. Oczywiście, transfery powinno się oceniać nie chwilę po ich przeprowadzeniu, lecz po kilku miesiącach, nie sposób też uniknąć pomyłek, ale ruchy Lecha – choć może mało efektowne – wyglądają rozsądnie. Wsłuchano się w głos Macieja Skorży. Skoro powtarzał, że potrzebuje w szatni doświadczonych piłkarzy, to zerwano z dotychczasową filozofią i sprowadzono ogranych Dariusza Dudkę i Marcina Robaka. Nie miał środkowych napastników, więc teraz ma dwóch różniących się stylem gry, bo oprócz Robaka kupiono ciekawego Denisa Thomallę.
Jest też Abdul Aziz Tetteh, który w przyszłości ma rozbijać rywali w środku pola, chociaż jego transfer budzi spore wątpliwości. Początek sezonu pokazał, że Lech potrzebuje ubezpieczenia na wypadek kontuzji lub sprzedaży Linettego. To do dla niego piłkarz fundamentalny, nowoczesny pomocnik, który haruje w haruje w defensywie i daje drużynie sporo możliwości rozegrania w akcji w ataku. Po szybkim zejściu Linettego z boiska w Sarajewie gra „Kolejorza” była bardziej ograniczona, brakowało jej płynności, a odbiór piłki nie był już tak skuteczny. Skorża nie ma w kadrze innego piłkarza, który w środku boiska oferowałby tak wiele. 
Być może „Kolejorzowi” brakuje też pewniejszego bramkarza i skrzydłowego; z drugiej strony kolejne transfery mogłyby rozsadzić klubową kasę i atmosferę w mistrzowskiej szatni.
Co ważne, żaden z wiodących piłkarzy nie odszedł z Lecha. Transfery z klubu miały raczej charakter porządkujący kadrę: zrezygnowano z kilku nieprzydatnych i nieprzekonujących zawodników, a klubową młodzież oddano na wypożyczenia do słabszych klubów. Jedynym znaczącym osłabieniem było odejście Zaura Sadajewa. Skorża był w nim zakochany, potrafił okiełznać jego temperament i – to najważniejsze – lepił z niego coraz lepszego piłkarza. Czeczen był jednak trudny do sklasyfikowania, ciągle pozostawał dla Lecha niejednoznaczny, jednocześnie dodawał mu wartości i był jego przekleństwem.
Sam Skorża też uczy się na błędach z poprzednich prób zawojowania europucharów. Nie traktował początku sezonu jako dalszego ciągu okresu przygotowawczego, bo już dobrze wiedział, że biorąc pierwszą pucharową przeszkodę z marszu, można się o nią potknąć i boleśnie potłuc. Nauka na błędach nie zagwarantuje, że dojedzie się do celu, to jasne, można się przecież wykoleić na innym odcinku, ale pomaga ograniczać ryzyka. Na pewno sprawiła, że Lech nie został w blokach i był przygotowany już na rozpoczęcie sezonu. Momentami z Legią w Superpucharze Polski grał porywająco: szybko, intensywnie, paraliżując rywali pressingiem. To był najlepszy „Kolejorz” w tym roku i obiecująca zapowiedź całego sezonu. Biorąc pod uwagę moment, było to wydarzenie niezwykłe. Przez wiele lat przyzwyczailiśmy się, że na początku sezonu polscy zawodnicy i trenerzy są mocniejsi w gębie, niż na boisku. Nie ma dobrej piłki, bo jedni nie nabrali jeszcze świeżości, a drudzy zaplanowali szczyt formy na kolejne miesiące.
Na początku sezonu Lech był na fali, entuzjazm po zdobyciu mistrzostwa został jeszcze podkręcony zwycięstwami z Legią i Sarajewem, ale już nieco osłabł po wylosowaniu FC Basel i porażce z Pogonią na inaugurację Ekstraklasy. Być może taki zimny prysznic się przyda, bo przed Skorżą dużo pracy. Jego Lech się rozwija i dojrzewa, piłkarze – jak Łukasz Trałka – przechodzą zaskakujące metamorfozy, mająca silną pozycję młodzież robi systematyczne postępy, ale drużyna ciągle ma braki. Zbyt często zdarzają się jej momenty dekoncentracji, forma niektórych piłkarzy faluje, inni na razie są zbyt słabi, a powtarzające się urazy dezorganizują grę. Widzieliśmy to już pod lupą – wystarczy porównać grę podstawowego składu Lecha przeciwko Legii z mieszaną jedenastką wystawioną na mecz z Pogonią. Różnica była kolosalna.
Skorża będzie musiał odpowiednio zarządzać kadrą, by znaleźć sposób na pogodzenie wszystkich rozgrywek, w których Lech ma nadzieję występować. Ostatnie lata pokazały, że polskie kluby mają z tym duży problem. Kto robi karierę w pucharach, ten w końcu ma spore problemy w lidze. Tak jak Lech przeciwko Pogoni.
Bartosz Wlaźlak

Przeczytaj również