Francuzi zachwyceni Glikiem: "Jest jak gladiator na arenie"

Francuzi zachwyceni Glikiem: "Jest jak gladiator na arenie"
Tomasz Bidermann / Shutterstock.com
Świetna postawa Monaco w tegorocznych rozgrywkach sprawiła, że głośno o piłkarzach tej drużyny. Bardzo dużo pochwał zbiera przy tej okazji Kamil Glik.


Dalsza część tekstu pod wideo
Polak zmienił klub latem, przenosząc się do Ligue 1 z włoskiego Torino. Szybko wywalczył sobie miejsce w składzie i nie tylko świetnie spisywał się w obronie, ale wspomagał też ofensywę - ma już na koncie cztery trafienia: trzy ligowe, jedno w Lidze Mistrzów. 


Członek ekipy Adama Nawałki nie schodzi z boiska nawet na chwilę. W klubie ma najwięcej rozegranych minut zarówno w ekstraklasie, jak i LM - więcej zwyczajnie się nie dało. Znakomicie spisuje się też cała drużyna. W Ligue 1 traci do lidera (Nice) trzy punkty, ma taki sam dorobek, co mistrzowskie PSG. W grupie Ligi Mistrzów jest na pierwszym miejscu, przed Bayerem, Tottenhamem oraz CSKA.


Gdzie w tym wszystkim Glik? Na piedestale. Francuskie media raz po raz chwalą go za występy. Najnowszy, prestiżowy numer "L'Equipe" to kolejna laurka pod adresem defensora. "Skała na Rocher" - nazywa piłkarza dziennikarz, komentując, że Polak odmienił obronę Monaco. Zauważa przy tym, że obrońcy zdarzają się słabsze momenty, jak porażka 0:4 z Nice, ale jest zdecydowanym wzmocnieniem formacji obronnej: "silny, agresywny, rywali traktuje jak gladiator na arenie".


(oceny za mecz z Lorient, Glik jednym z dwóch najwyżej ocenionych graczy Monaco)


"L'Equipe" chwali też życiowe wybory zawodnika. Pięć lat temu Glik zdecydował się na drugoligowe Torino zamiast na biorące udział w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów Glasgow Rangers. Ten ostatni klub został szybko zdegradowany (aż do czwartej ligi), Torino zaś awansowało do Serie A, a Polak stał się jego kapitanem, uwielbianym przez miejscowych kibiców. Latem tego roku nie zdecydował się na pieniądze Besiktasu i znów strzelił w "dziesiątkę", stając się podporą defensywy Monaco, z ogromnym wpływem na jego grę - podsumowuje dziennik.
Źródło: L'Equipe/sport.pl/Twitter

Przeczytaj również