Kamiński odchodzi z Lecha: Coś się kończy, coś się zaczyna

Kamiński odchodzi z Lecha: Coś się kończy, coś się zaczyna
Tomasz Bidermann / Shutterstock.com
- Pamiętam drużynę juniorów, do której trafiłem. Było tam paru chłopaków z Wielkopolski i każdy z nas marzył, żeby zagrać w pierwszym zespole. Mnie to się udało - mówi w rozmowie z oficjalną witryną zespołu Marcin Kamiński, który po jedenastu latach opuszcza drużynę Lecha Poznań.


Dalsza część tekstu pod wideo


To nie było łatwe i dla mnie i dla rodziców. Pewnie oni to bardziej przeżywali, bo ja sobie nie zdawałem sprawy z tego co się dzieje. Nie myślałem o tym, że nie będziemy się wydawali codziennie, a rozmawiać będziemy głównie telefonicznie. Czasami spotykaliśmy się w weekendy, ale też na chwilę, bo przecież mieliśmy mecz ligowy. Rodzice zawozili mnie na stadion i po meczu wracali do Konina




Pamiętam ten moment, gdy dowiedziałem się o treningach z pierwszym zespołem. Dzwoniłem do trenera Rumaka, który się mną opiekował w juniorach młodszych. Chciałem wiedzieć, gdzie będę trenował, gdzie będę chodził do szkoły. Usłyszałem, że trafiam do pierwszego zespołu. To był pierwszy krok, a drugim było przekonanie trenera Zielińskiego. Udało się. Wielu młodych chłopaków chce zagrać w pierwszym zespole, ale nie tylko ja jestem dla nich przykładem: jest Tomek Kędziora, Karol Linetty, Dawid Kownacki. Widać, że akademia to ważny element klubu. Ja przez całe życie będę związany z Lechem. Tutaj się wychowałem i dostałem szansę. O tym nigdy nie zapomnę




Trzeba będzie się przyzwyczaić do nowego miejsca i otoczenia, choć jeszcze nie wiem jakie to będzie. Będzie okazja do tego, żeby poznać nowe życie, nowych ludzi i kulturę. To dla mnie bodziec, kolejne wyzwanie i praca, żeby tam też być podstawowym zawodnikiem. Coś się kończy, coś zaczyna

Przeczytaj również