“Leon Zawodowiec”. Najbardziej efektowna przemiana od czasu Kany Galilejskiej

“Leon Zawodowiec”. Najbardziej efektowna przemiana od czasu Kany Galilejskiej
Youtube
Internet oszalał z powodu jego imponującej transformacji ciała. Słusznie, bo rzeczywiście powoduje ona opad szczęk. Prawda jest jednak taka, że to tylko jeden z kilku etapów postępującej metamorfozy niemieckiego piłkarza. Leon Goretzka stał się zawodnikiem, od którego można zacząć budowę składu w Bayernie. Czas, by futbolowy świat oddał mu uznanie.
Kiedy 17-letni Leon Goretzka uczęszczał jeszcze do szkoły zawodowej w Bochum, a jego kariera nie majaczyła nawet gdzieś na horyzoncie, czołowa gazeta w jego rodzinnym mieście zadedykowała mu już pierwszą stronę. Tytuł okładkowy? “Leon Zawodowiec”, nawiązujący do popularnego filmu z Jeanem Reno w roli głównej. Dziennikarze w historii o młodym piłkarzu wykorzystali informacje poufne, połowa klubów Bundesligi w tajemnicy gromadziła wszystkie dane o uzdolnionym pomocniku, a słynny Ralf Rangnick mówił wówczas w “Kickerze”, że to “najlepszy gracz box-to-box” swojego pokolenia i za kilka lat będzie topową postacią w futbolu. Stary, mądry Ralf. Nigdy się nie myli.
Dalsza część tekstu pod wideo

Od suchoklatesa do Hulka

Świat piłki prawdopodobnie zgodzi się z Rangnickiem po zebranych wrażeniach z lizbońskiego turnieju Ligi Mistrzów. Goretzka należał do najlepszych zawodników Bayernu we wszystkich trzech meczach i najprawdopodobniej, kiedy Benjamin Pavard wyleczy kontuzję, a Joshua Kimmich wróci na swoją nominalną pozycję środkowego pomocnika, znowu posadzi na ławce Thiago Alcantarę - bohatera finałowego meczu przeciwko PSG (o ile ten nie odejdzie z klubu). Świadczy to nie tylko o kłopocie bogactwa Hansiego Flicka w drugiej linii, ale przede wszystkim o silnej pozycji Goretzki w drużynie.
W sierpniu 2020 roku Leon jest oczywiście osiem lat starszy od Leona z VfL Bochum, osiem razy bogatszy o doświadczenia i sukcesy, lecz także osiem razy silniejszy od tego chudego, skromnego profesjonalisty sprzed lat. Wtedy wyglądał co najwyżej jak Peter Parker, zanim został Spidermanem, teraz z kolei bliżej mu do innej postaci marvelowskiej serii, niesamowitego Hulka. Zabawne, wszystko to efekt koronawirusa. Goretzka wolny czas wykorzystywał bowiem na trening mięśni, ale bynajmniej nie w celu zrobienia sobie atrakcyjnych zdjęć na Instagrama, ale, jak powiedział magazynowi DFB, “po to, by zwiększyć ich wydajność”. Tłumaczy to najprościej, jak się da - Każdy, kto ogląda sprinterów, na pewno zauważy, że nie ma tam chuderlaków. Umięśniona górna część ciała i prędkość są bardziej od siebie zależne niż wykluczające się - stwierdza. Trudno nie przyznać mu racji.
Świadomość zaangażowania w zawód. Leon zawsze prosi o więcej i więcej szczegółów. Potwierdza to Holger Broich, trener od przygotowania fizycznego w Bayernie, do którego piłkarz w ostatnich miesiącach dzwonił prawie codziennie. Z prośbą o plany treningowe, o skontrolowanie zajęć, o pokazanie mu, jak powinien wykonać dane ćwiczenie. Dla profesora kilku uniwersytetów Goretzka to typ piłkarza świadomego i wybitnie inteligentnego. A przede wszystkim, z niezwykłą kulturą pracy, która robi wrażenie nawet na przyzwyczajonych do “ordnungu” Niemcach.
Nowe możliwości w kwestii szybkości i wytrzymałości są dowodem pozytywnego rozwoju, a gra na absolutnie najwyższym poziomie to również wzrost pewności siebie. To wspólna cecha: luz, swoboda, naturalność i automatyzm w kolejnych decyzjach podejmowanych na boisku. Mówią o tym niemal wszyscy piłkarze Bayernu.
- Wraz z dobrymi występami przychodzą zwycięstwa, a ze zwycięstwami jeszcze większa pewność siebie, która napędza do jeszcze większej liczby zwycięstw. To błędne koło… tylko że na odwrót - szczerzy zęby do kamery Goretzka.

Porywa nudziarstwem

Przemiana fizyczna to nie jedyna, jaką przeszedł. Słychać ją także w jego wypowiedziach. Wielokrotnie wspomina o “odpowiedzialności”, którą chętnie podejmuje. Używa terminu “maksyma wydajności”, której chce sprostać w Bayernie, zarówno na boisku, jak i poza nim. Chciałby “z radością” podporządkować się “dyktandowi osiągnięć” w drodze po mistrzostwo. Kiedy przed “Klassikerem” przeciwko Borussii Dortmund skonfrontował się z dziennikarzem, który zapytał “co, jeśli przegracie?”, skontrował go natychmiast słowami “nie ma wartości dodanej w pana pytaniu”. Następnie, żeby nie wyjść na niegrzecznego, elegancko sformułował swoją odmowę wejścia w spekulacje “co, jeśli”.
Gdy pytają go o mecze bez kibiców, odpowiada za każdym razem tak samo: “to zupełnie inna atmosfera”. A gdy strzela bramki, jak w przypadku np. meczu z Eintrachtem, to nie wie, jak ma się zachować. Zamiast efektownej cieszynki, wyskoczył w powietrze, ale zupełnie nie miał pomysłu, co dalej. Wyszło niezbyt spektakularnie, lecz… bardzo w jego stylu. Głupie inscenizacje po bramkach i tak by mu nie odpowiadały. To takie nieprofesjonalne…
Jako 17-latek był jeszcze mniej ostentacyjny w swoich wypowiedziach i postępowaniach. Menedżer Schalke Horst Heldt, który dziś pracuje dla 1. FC Koeln, oceniał Goretzkę w samych superlatywach, zanim przeniósł się z Bochum do Gelsenkirchen w 2013 roku.
- Uprzejmy, miły, pełen szacunku, wdzięczny za radę, ale też niezależny. Miał dobrze zdefiniowany plan kariery, żadnych marzeń, tylko cele. Trochę nieśmiały, jednak już bardzo dojrzały - wspominał Heldt.
Goretzka dostał wtedy wiele ofert, miał mnóstwo absztyfikantów, wszystkim powiedział, że musi mieć tydzień do namysłu i samemu zadecydować. Padło na Schalke.

Piłkarz-orkiestra

Pierwsze lata mijały powoli, kontuzje spowolniły rozwój Leona, a nowe rzeczy w dużo większych proporcjach zrobiły na nim spore wrażenie. Doświadczał już dziwnych sytuacji w Bochum, gdy przegrywając 1:6 z Erzgebirge w zimowej aurze, stał się celem własnych fanów, którzy rzucali w niego śnieżkami. Jednak 60 tysięcy kibiców Schalke na stadionie, a zwłaszcza kibiców w bardzo złym humorze - to zupełnie inny wymiar. Wtedy dojrzał po raz kolejny, mentalnie i psychicznie. Trudno doświadczyć większej presji od grania na Veltins-Arena.
No i ta największa przemiana. Boiskowa. Niemca nie da się sklasyfikować i zaszufladkować. To kompletnie inny typ środkowego pomocnika. Za jedną z najmocniejszych stron uznaje się jego umiejętność penetrowania pola karnego przeciwnika poprzez odważne i zdecydowane ataki z głębi pola, szukania finiszu głową bądź nogą. 11 ze swoich 16 bramek dla monachijczyków strzelił z szesnastki, ponieważ wyczuwał odpowiedni moment do skontrowania futbolówki nadlatującej z którejś z flanek.
W pewnym stopniu przypomina stylem Michaela Ballacka, niemiecką gwiazdę sprzed dekady. - To prawda, mają kilka wspólnych cech - przytakuje legendarny trener Jupp Heynckes. - Ale Goretzka jest znacznie dynamiczniejszy i bardziej nieobliczalny - dodaje. Leon to typ perfekcjonisty. W Bundeslidze wykonuje średnio 37,9 podań na mecz, wszystko na skuteczności 85,9 proc. To w połączeniu z pędem pod pole karne przeciwnika, czyni go absolutną maszyną i kluczowym elementem drugiej linii Bayernu.
Wielu fanów nadal będzie zachwycać się nienaganną muskulaturą Goretzki, pomijając jego właściwy wkład w zdobycie potrójnej korony. To prawda, łatwiej docenić kilkadziesiąt goli Roberta Lewandowskiego, 20 ostatnich piłek od Thomasa Muellera, drybling Serge’a Gnabry’ego, prędkość i młodzieńczy spryt Alphonso Daviesa i pewne ręce Manuela Neuera. Ale równie ważne powinno być uznanie niestrudzonej pracy Goretzki i zaawansowane zrozumienie gry, jaką prezentuje. W wieku 25 lat jest tam, gdzie trenerzy i specjaliści widzieli go już wcześniej, ale nie tam, gdzie widzi sam siebie. Powiedział to kilka chwil po finale Ligi Mistrzów. - Jestem prawie pewien, że mój najlepszy czas dopiero się zaczyna - podkreślił. Dobrze, że słowem “prawie” zostawił sobie mały margines błędu. Tak przecież robi prawdziwy zawodowiec, prawda?

Przeczytaj również