Mbappe, Modrić, Tabarez i font Neymar, czyli 30 mgnień mundialu. Naj, naj, naj mistrzostw świata [VIDEO]

Mbappe, Modrić, Tabarez i font Neymar, czyli 30 mgnień mundialu. Naj, naj, naj mistrzostw świata [VIDEO]
A.RICARDO / shutterstock.com
Francuzi najmocniejsi, Polacy - prawie najsłabsi. Opadł już kurz po decydujących bitwach, więc czas na subiektywne - no, bardzo subiektywne - naj, naj, naj mistrzostw świata.
To był turniej Francji – zdecydowanie najsilniejszej drużyny mundialu. Mistrzowie świata nie szli na skróty, ale w drodze po Puchar Świata poruszali się torem przeszkód: z Argentyną, Urugwajem, Belgią i Chorwacją. Żadna drużyna nie musiała udowadniać klasy z tak wymagającym zestawem rywali. Żadna też w tak dobry sposób nie kontrolowała gry. Francuzi w całym turnieju przegrywali tylko przez dziewięć minut w trakcie meczu z Argentyną, ale i wtedy miało się poczucie, że to tylko stan przejściowy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Didier Deschamps skonstruował drużynę potrafiącą doskonale się bronić, wybijać atuty z rąk rywali, krępować im ruchy. Popisem francuskiej defensywy był półfinałowy mecz ze świetnie atakującą Belgią, która trzymała piłkę przez dwie trzecie meczu, ale potrafiła przez ten czas kopnąć ją na bramkę tylko dziewięć razy. Kiedy trzeba było, oglądaliśmy inną Francję, bardzo groźną w ataku, potrafiącej zadać cios właściwie w każdej akcji. W fazie pucharowej strzeliła aż 11 goli - to najlepszy wynik od 1958 roku.
Deschamps ujarzmił ego piłkarzy, podporządkował ich zespołowi, który miała najmniej słabych punktów ze wszystkich uczestników mundialu. Wielki turniej rozegrał Raphael Varane, dziś najlepszy stoper świata, olbrzymią pracę na całym boisku wykonywali N'Golo Kante, Paul Pogba i Antoine Griezmann, ale najjaśniej wśród zwycięzców mundialu świeciła gwiazda Kyliana Mbappe, najlepszego i najbardziej dojrzałego nastolatka na piłkarskim świecie. Szybkość, swoboda, czysty talent. Jego popis przeciwko Argentynie – dwa gole, wypracowany rzut karny, nieuchwytna prędkość - był najbardziej efektownym indywidualnym występem na mistrzostwach.
Najlepszy na mundialu był jednak Luka Modrić. Harujący w obronie, błyszczący w ataku, przewodzący całej drużynie. Nie było pracy, której by się nie podjął. Gdy trzeba było, w dogrywce wykonywał kilkudziesięciometrowy sprint, by zainicjować pressing, jak przeciwko Rosji. Gdy miał okazję, brał piłkę, tańczył z obrońcami i strzelał gola, jak w meczu z Argentyną. A przez cały czas projektował chorwackie natarcia. Piłkarz totalny.
Chorwaci najmocniej rozkochali w sobie kibiców: charakterem, pasją, nieustępliwością, pogoniami za rywalami, wreszcie - grą w piłkę. Ich występ na mundialu jest dobrą okazją, by przestać powtarzać bzdury, że w sporcie liczą się tylko zwycięzcy, a o całej reszcie nikt nie pamięta. O takiej Chorwacji będzie się pamiętało bardzo długo.
Najpiękniejszego gola mundialu strzelił Benjamin Pavard, jedno z odkryć całego turnieju, z każdym meczem coraz pewniejszy, lepszy, bardziej dojrzały. Jego trafienie z Argentyną było o tyle niezwykłe, że zanim wkręcił piłkę do bramki, dostał podanie od Lucasa Hernandeza, czyli drugiego skrajnego obrońcy reprezentacji Francji.
Najlepszą dwójkową akcję turnieju przeprowadzili jednak Edinson Cavani i Luis Suarez, którzy w ten sposób wypracowali gola dla Urugwaju w meczu z Portugalią. Atak inny niż wszystkie - z udziałem dwóch zawodników, ale rozgrywany nie na małej przestrzeni, krótkimi podaniami, tylko kilkudziesięciometrowymi przerzutami, rozciągnięty niemal na pół boiska. Nawet nie wiadomo, czym Cavani wbił piłkę do bramki; pozostaje uznać, że strzelił gola tak, jak grał, czyli całym sobą. Razem z Suarezem tworzył też najlepiej współpracujący duet napastników na mistrzostwach. Szkoda, że został rozbity przed ćwierćfinałem z Francją.
Cavaniego i Suareza okiełznał Oscar Washington Tabarez, od lat jeden z najlepszych selekcjonerów na świecie, nauczyciel i ojciec urugwajskich piłkarzy. Gdy z trudem podchodził do linii bocznej i wsparty na kulach przekazywał piłkarzom instrukcje, oglądaliśmy najbardziej poruszające obrazki mundialu. Przejmujący kontrast: między schorowanym człowiekiem, a jego młodymi piłkarzami, igrzyskami na boisku, nawet wieloma rywalami z ławki trenerskiej.
Wśród trenerów najwięcej na mundialu wygrał Zlatko Dalić, jeszcze niedawno człowiek kompletnie anonimowy, dzisiaj selekcjoner wicemistrzów świata. Spokojny, potrafiący usunąć się w cień, ale nie bojący się odważnych decyzji. Tak jak wtedy, gdy wydalił z kadry Nikolę Kalinicia, bezwzględnie najgłupszego piłkarza mundialu, który fochami wykreślił się z historycznego sukcesu Chorwacji. Tak, to prawda, Dalić miał świetna drużynę - Chorwaci przed turniejem nie byli stawiani w gronie faworytów chyba tylko ze względu na brak obycia w finałach wielkich imprez - ale potrafił uruchomić i wykorzystać jej potencjał, a czasami po prostu mu nie szkodzić. Nie o wszystkich selekcjonerach da się to powiedzieć - i tych z przeszłości chorwackiej piłki, i tych pracujących na mundialu w Rosji.
Mistrzostwami dużo wygrał także Roberto Martinez, który dotąd był traktowany nie całkiem serio, a który wreszcie dał poczucie, że ze świetnymi belgijskimi piłkarzami na wielki turniej w końcu przyjechał także poważny trener. Hiszpan dokonywał najlepszych zmian na mundialu. Najpierw w trakcie meczu z Japonią, gdy wprowadzeni w drugiej połowie Marouane Fellaini i Nacer Chadli uratowali mu awans do ćwierćfinału. Później przeciwko Brazylii, kiedy porzucił konsekwentnie stosowany system z trójką stoperów, ustawił drużynę w nowym schemacie, a kilku piłkarzy obsadził w innych niż dotąd rolach. Zaryzykował i osiągnął największy sukces w karierze. Mecz Belgii z Brazylią był najlepszy na całych mistrzostwach: obie drużyny od początku szły po gole, chciały wygrać, a nie przeczekać, na boisku czuć było olbrzymie napięcie, a Eden Hazard, najbardziej spektakularny drybler turnieju, błyszczał w solowych akcjach. Był też najbardziej niezrozumiały sędziowski błąd na mistrzostwach, gdy Milorad Mazić nawet patrząc długo w telewizor nie zauważył oczywistego faulu Vincenta Kompany'ego na Gabrielu Jesusie. Powinien być karny, może gol, może skuteczny pościg Brazylii...
Belgowie w meczu z Japonią przeprowadzili najlepszą kontrę mundialu. Thibaut Courtois, Kevin De Bruyne, Thomas Meunier, Nacer Chadli i... gol. Akcja bez żadnego fałszywego ruchu. A kluczowy był w niej zawodnik, który ani razu nie miał piłki przy nodze. Romelu Lukaku dał dwie najlepsze bezdotykowe asysty turnieju: najpierw "zabierając" rywala Meunierowi, potem wypracowując czystą pozycję Chadliemu.
Japonia na mundialu stałych fragmentów dokonała rzadkiej sztuki: nie dość, że własnym rzutem rożnym nie wygrała meczu, to jeszcze wrzucając piłkę w pole karne wywołała wyżej opisaną belgijską lawinę, która wymiotła ją z turnieju. To był zdecydowanie najgorzej rozegrany stały fragment na mistrzostwach. I zemsta losu, bo przecież Japończycy wspólnie z Polakami byli antybohaterami najbardziej żenujących minut mundialu. Pozorowana gra, wzajemny pakt o nieagresji, niski pressing, Adam Nawałka polecający piłkarzom udawanie kontuzji, Jakub Błaszczykowski czekający przy linii bocznej na niepotrzebny epizod... Reprezentacja Polski pozostawiła po sobie większy niesmak wygrywając mecz w takich okolicznościach niż przegrywając dwa wcześniejsze spotkania. Niestety, gdy zaczniemy szukać słabszych od biało-czerwonych, może się okazać, że do ich wyliczenia nie będziemy potrzebować nawet wszystkich palców jednej dłoni.
Rzut wolny w najbardziej imponujący sposób wykonał Toni Kroos, który w doliczonym czasie meczu dał Niemcom zwycięstwo ze Szwecją. Odważna decyzja - to była przecież nieoczywista sytuacja, wyjątkowo trudny czas czas i miejsce - i mistrzowskie wykonanie.
Ten świetny rogal był jedynym dobrym momentem mundialu dla Niemców. Byli mistrzowie świata stali się największym rozczarowaniem turnieju, a ich odpadnięcie już w fazie grupowej – jego największą sensacją. Owszem, wyglądali blado jeszcze przed mistrzostwami, ale to bodaj ostatnia reprezentacja, którą można skreślić na podstawie słabej gry w meczach towarzyskich. Niemcy nie ponieśli klęski, bo byli nasyceni wcześniejszymi sukcesami; nie wskazywał na to sposób, w jaki dążyli do odwrócenia losów meczów z Meksykiem i Szwecją. Przegrali, bo zbyt wielu czołowych piłkarzy przyjechało na mistrzostwa bez formy, bo ultraofensywną grą robili przysługę nastawionym na kontry rywalom, bo Loew nie potrafił znaleźć równowagi w swoim planie na grę i znaleźć do niego odpowiednich wykonawców.
Najlepszą drużyną, która odpadła w fazie grupowej, było Maroko, które mundial zakończyło ze skromnym punkcikiem za remis z Hiszpanią. Pokazało jednak futbol atrakcyjniejszy i bardziej żywiołowy od niektórych uczestników drugiej rundy. To wcale nie musiało się tak potoczyć: najpierw Maroko po samobójczym golu przegrało z Iranem, potem nie wykorzystało mnóstwa szans przeciwko Portugalii. Z klasowym napastnikiem awansowałoby do najlepszej szesnastki turnieju.
Rosjanie mieli drżeć o wyjście z grupy, ale na mundialu otarli się o półfinał. Ich wynik był największą pozytywną niespodzianką mistrzostw. Momentami w piłkę grali krótko, bo głównie za nią biegali, ale swoje zadania wykonywali z sercem, konsekwencją i skutecznością. Nie była to tylko lekkoatletyka, bo z bardzo dobrej strony pokazali się choćby pomocnicy: Roman Zobnin, Aleksander Gołowin i Denis Czeryszew. Dzieło życia Stanisława Czerczesowa.
Najbardziej podwórkowa była reprezentacja Argentyny. Kulminacją było końcowe pół godziny przeciwko Chorwacji, gdy z trudem lepiona zbieranina rozpadła się na jednostki biegające za piłką bez żadnego planu. Obrazu dopełniały pojawiające się już wcześniej informacje o problemach organizacyjnych, plotki o wypowiedzeniu przez piłkarzy posłuszeństwa trenerowi Jorge Sampaoliemu, domysły o ustalaniu składu przez Leo Messiego... Argentyna przed turniejem była stawiana w gronie faworytów z dwóch powodów: właśnie z uwagi na Messiego i z przyzwyczajenia. Na sukces wskazywało niewiele. Na pewno nie skład, bo w żadnej reprezentacji nie było takiej dysproporcji między siłą ataku a jakością pozostałych formacji. A jednak mimo chaosu, ciągle zmieniających się koncepcji dotyczących taktyki i składu, to właśnie Argentyńczycy najbardziej zagrozili Francuzom w drodze po złoto mistrzostw.
Największe trzęsienie ziemi miało miejsce w końcówce maja w Madrycie, gdy z trenowania Realu zrezygnował Zinedine Zidane. Co to ma wspólnego z mundialem? Ano sporo, bo wstrząsy wtórne wywróciły do góry nogami całą reprezentację Hiszpanii. Nikogo w tej historii nie można obwiniać, bo każdy postąpił zgodnie z własnym interesem. Real potrzebował trenera, Julen Lopetegui przyjął ofertę życia, Luis Rubiales wyrzucił go z pracy, a Fernando Hierro zaczął gasić pożar w kadrze. Wszystko razem wzięte doprowadziło do katastrofy. Hiszpania w praktyce została bez trenera, z każdym meczem mundialu grała gorzej i szybko pojechała do domu. Puentą byłoby szybkie zwolnienie Julena Lopeteguiego z Realu. Nie można tego wykluczyć, bo przecież jego kadencja w FC Porto nie była pasmem sukcesów, a teraz będzie musiał sobie radzić z rekonstrukcją zespołu po odejściu Cristiano Ronaldo.
Najbardziej ucierpiała reputacja Neymara, który mundial spędził na zbędnych indywidualnych popisach i – przede wszystkim – pajacowaniu po faulach rywali. Czasami reakcje obserwatorów były takie jak zachowanie Brazylijczyka, czyli przesadzone. Było tak po meczu z Meksykiem, gdy skupiono się na tarzającym się Neymarze, w końcu ofierze, a nie przydeptującym go Miguelu Layunie. Jeśli jednak tym turniejem gwiazdor PSG miał się zbliżyć do Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, to poniósł porażkę. Nie tylko nie odrobił dystansu do dwóch najwybitniejszych graczy ostatnich lat, ale jeszcze w światowej hierarchii wyprzedził go Kylian Mbappe. Sam stał się... fontem.
Największą awanturę rozpętali Xherdan Shaqiri i Granit Xhaka, którzy po strzelonych golach prowokowali Serbów manifestując gestami solidarność z Albanią i Kosowem. Mocy Szwajcarom nie starczyło na wiele więcej – to był ich najlepszy mecz w Rosji. Na mundialu grało za mało reprezentacji Serbii, żeby Helweci mogli osiągnąć coś ponad tradycyjną 1/8 finału.
Najlepszą ligą była Premier League, która wydała 40 z 92 półfinalistów mundialu. Głównie za sprawą reprezentacji Anglii, ale swoich reprezentantów ma też wśród mistrzów świata: Hugo Llorisa, Paula Pogbę, N'Golo Kante, Olivera Giroud i Benjamina Mendy'ego. Padł mit, że piłkarze grający w Premier League nie mogą się dobrze przygotować do wielkiego turnieju, bo są wymęczeni długim sezonem i brakiem choćby szczątkowej przerwy zimowej.
To nie był turniej najlepszych bramkarzy sezonu klubowego. Jan Oblak w ogóle do Rosji nie przyjechał, David De Gea wpuszczał co popadnie, Marc-Andre ter Stegen tylko z ławki rezerwowych oglądał grę Manuela Neuera, a Alisson nie wsławił się niczym godnym uwagi. Najlepszym bramkarzem mundialu był Thibaut Courtois, grający bez poważniejszych błędów przez cały turniej. Jego popisem był przede wszystkim mecz z Brazylią, ale świetnie bronił także przeciwko innym rywalom. Oprócz niego na miejsce w jedenastce turnieju zapracowali obrońcy Sime Vrsaljko, Raphael Varane, Diego Godin, Lucar Hernandez, pomocnicy N'Golo Kante, Luka Modrić, Ivan Rakitić oraz atakujący Eden Hazard, Antoine Griezmann i Kylian Mbappe.
Bartosz Wlaźlak

Przeczytaj również