Pierwszy horror, ale jest happy end! Polacy lepsi od Serbów!

W swoim inauguracyjnym meczu mistrzostw Europy Polacy pokonali Serbów 29:28.


Dalsza część tekstu pod wideo
Pierwszą polską bramkę w mistrzostwach zdobył Michał Jurecki - w ten sposób wyszliśmy na prowadzenie. Początek spotkania to gra gol za gol i doskonała skuteczność obu drużyn. Aż do stanu 6:6 przebieg meczu był identyczny: nasi trafiają, rywale odpowiadają. U Serbów szczególnie wyróżniał się Nenadić, momentami radzący sobie z naszą obroną jak z uczniami podstawówki.


Pierwszy wyłom od reguły "wet za wet" nastąpił właśnie za sprawą Nenadicia, który rzucił nam dwie kolejne bramki (łącznie miał ich już na tym etapie aż pięć) i wyprowadził swój zespół na pierwsze prowadzenie - przegrywaliśmy 6:7.


To była 14 minuta. Za to w dwudziestej przegrywaliśmy już dwoma punktami - Syprzak nie potrafił wykończyć świetnego podania, jakie otrzymał od Jureckiego, z kolei Serbowie wyprowadzili skuteczną akcję i na tablicy wyników zrobiło się 9:11.


Potem coraz lepiej zaczął grać Lijewski: punktował nawet, gdy pilnowało go dwóch rywali. Między 21 a 24 minutą zdobył trzy kolejne polskie gole, na które rywale odpowiedzieli dwukrotnie, zaś za trzecim razem to nam udało się przejąć piłkę i doprowadzić do wyrównania - było 12:12 za sprawą Daszka. Po chwili Gliński dał nam prowadzenie, ale był to ostatni pozytywny dla nas akcent w tej części meczu.


Po chwili trzy kolejne bramki rzucili bowiem rywale. Dwa razy Rnić, raz Zelenović i z 13:12 zrobiło się 13:15. Stratę zmniejszył Szyba, po chwili mieliśmy szansę na wyrównanie z kontry, ale Chrapkowski zepsuł akcję i pozwolił przeciwnikom na zdobycie bramki z rekontry.


Więcej trafień już nie oglądaliśmy - za to kary i owszem: na ławkę odesłani zostali Konitz oraz Szyba. Pierwszą odsłonę przegraliśmy więc 14:15, co zapowiadało spore emocje w drugiej, zwłaszcza, że musieliśmy ją rozpoczynać w podwójnym osłabieniu.


Ale nie daliśmy się! Nikcević podwyższył co prawda prowadzenie Serbów na dwupunktowe, ale szybko doprowadziliśmy do wyrównania - Syprzak z koła, potem poprzeczka Daszka, ale i bramka z kolejnej akcji, a na tablicy pokazał się wynik "po 18"!


Po chwili Jurecki wypracował rzut karny, sędzia odesłał jednego z przeciwników na dwuminutową karę, zaś poszkodowany wykorzystał "karniaka" i wyszliśmy na prowadzenie!


Ale to nie był koniec naszych popisów. Trafienia Krajewskiego i ponownie Jureckiego dały nam już trzy gole przewagi, zaś szkoleniowca Serbów skłoniły do poproszenia o czas.


Przerwa podziałała. Najpierw Jureckiemu odgwizdano kroki przy nieuznanej bramce, potem Serbowie zmniejszyli straty, zaczęli grać w osłabieniu (z powodu kary) i... znów zmniejszyli nasze prowadzenie, mimo przewagi liczebnej polskiej drużyny. Po chwili Bielecki pozwolił nam ponownie odskoczyć, tym razem na dwa punkty - było 24:22 na siedemnaście minut przed końcem spotkania.


Kilkadziesiąt sekund później rywale dostają jednak karnego, my zaczynamy grać w osłabieniu i szybko gra się wyrównuje. Dosłownie, bo wynik brzmi już 24:24.


Od tej pory znów golem odpowiadaliśmy na gola. W 52 minucie jest remis 27:27. Potem wychodzimy na prowadzenie, Marsenić otrzymuje dwie minuty kary oraz czerwoną kartkę. Żółta trafia zaś do... naszego trenera. Po chwili Bielecki trafia i w 56 minucie mamy dwubramkowe prowadzenie!


Kilkadziesiąt sekund później Nikcević trafia z karnego, ale wciąż prowadzimy jednym golem. Trener rywali prosi o czas, do końca pozostają mniej niż dwie minuty. Zaraz po niej Serbowie wykonują rzut karny, ale Szmal... Szmal broni fantastycznie! W kluczowym momencie spotkania!


Trener Polaków bierze czas. Mamy piłkę, 9 sekund do końca, Jurecki zostaje faulowany. Po chwili rzuca piłkę daleko, ale nie w bramkę, tylko po to, by zyskać sekundy. I mamy to - wygrywamy swój pierwszy mecz turnieju!


W drugim meczu naszej grupy Francja pokonała Macedonię 30:23. I to z tymi ostatnimi biało-czerwoni zmierzą się w kolejnym spotkaniu, które odbędzie się w niedzielę o 20:30. 

Przeczytaj również