Powrót niczym transfer Liverpoolu. Strzelec, który nie marnuje naboi. Liczby lepsze niż Kane, Rooney i Aguero

Powrót niczym transfer Liverpoolu. Strzelec, który nie marnuje naboi. Liczby lepsze niż Kane, Rooney i Aguero
Jeremy Landey / pressfocus
Chociaż nie jest pierwszym nazwiskiem, które przychodzi na myśl, gdy mówimy o najlepszych atakujących w Premier League, to Diogo Jota zasługuje na nieco większe uznanie. Jego spektakularny powrót po kontuzji stał się dla Liverpoolu szansą na spokojne przetrwanie okresu bez Mohameda Salaha. Na Anfield to rzecz bezcenna.
Diogo Jota występuje dla Liverpoolu już ponad trzy lata. Reprezentant Portugalii trafił do "The Reds" z Wolverhampton, gdzie cieszył się renomą jednego z najlepszych zawodników, konkurując o to miano z Rubenem Nevesem. Po przeprowadzce na Anfield spodziewano się jednak, że ofensywny zawodnik stanie się jednym z wielu. W układance Juergena Kloppa byli wówczas i Mohamed Salah, i Roberto Firmino, i Sadio Mane. Diogo Jotę skazywano nieco na rolę "tego czwartego". Użytecznego zmiennika, ważnego szczególnie wtedy, gdy gra się na kilku frontach. Coś, co niektórzy traktują jako sprawę drugorzędną, w gruncie rzeczy jest jednym z największych komplementów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chociaż 27-latka nękają częste urazy, to dla Liverpoolu zagrał już w 136 meczach, strzelił 53 gole i zanotował 21 asyst. Suche liczby brzmią nieźle, ale najważniejsze jest to, jak łatwo Portugalczyk wkomponowuje się w dowolny system zaproponowany przez niemieckiego szkoleniowca. Radzi sobie na skrzydle, radzi sobie na pozycji bardziej nominalnego napastnika. Dobrze współpracuje z Salahem, ale i Darwinem Nunezem, Codym Gakpo oraz Luisem Diazem. Teraz zaś, gdy Egipcjanin wyjechał na Puchar Narodów Afryki, gdzie bardzo szybko złapał kontuzję, Jota stał się szansą na utrzymanie przez Liverpool statusu lidera Premier League, nawet jeśli najlepszy piłkarz jest niedysponowany. Portugalczyk to niekwestionowany lider "The Reds". A przynajmniej pod pewnym względem.

Dostarczyciel

Do pewnego momentu bieżącego sezonu Diogo Jota błyszczał głównie w Lidze Europy, gdzie w trzech kolejnych spotkaniach strzelił gola. Na angielskim podwórku trafienia skapywały i nie miały większego znaczenia dla ostatecznego rozrachunku. Mecze z West Hamem United, Bournemouth, Nottingham Forest i Brentford Liverpool wygrał różnicą przynajmniej dwóch trafień. Ponadto Juergen Klopp stawiał też na innych zawodników wyjściowej jedenastce. W pierwszych 13. kolejkach Portugalczyk osiem razy wybiegł w pierwszym składzie, ale bywało, że musiał ustąpić miejsca Cody'emu Gakpo, Luisowi Diazowi, zdarzyło się również, że był zawieszony z powodu dwóch żółtych kartek w starciu z Tottenhamem. Na 1170 możliwych minut rozegrał 54% z nich.
Jednocześnie pozostawał zawodnikiem bardzo ważnym. Na wspominanym etapie rozgrywek miał cztery trafienia w Premier League. Lepszym wynikiem mógł pochwalić się jedynie Salah (dziesięć), taki sam dorobek jak Jota miał zaś Darwin Nunez (4). Egipcjanin figurował zatem jako jednoosobowa maszyna napędzająca ofensywę, Portugalczyk i Urugwajczyk byli za nim, lecz względem ich występów pojawiały się pewne uwagi. Pod koniec listopada 2023 roku Diogo Jota doznał zaś kontuzji, która skreśliła go na osiem kolejnych meczów, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie rozgrywki. Uraz mięśniowy nie był dla 27-latka pierwszyzną, w trakcie swojej wcześniejszej przygody na Anfield opuścił łącznie aż 56 spotkań. Zawsze jednak wracał, a teraz zrobił to w najlepszy możliwy sposób.
Przeciwko Burnley potrzebował zaledwie sześciu minut po wejściu z ławki, aby zdobyć bramkę. W meczu z Newcastle United zanotował dwie asysty, z Arsenalem i Norwich City po jednej, natomiast w spotkaniu z Bournemouth popisał się dubletem oraz dorzucił ostatnie podanie. Tym samym jego bilans - i to pod nieobecność Salaha - poszybował do 12 strzelonych goli i czterech asyst na wszystkich frontach. 16 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej wyliczonej przez Transfermarkt przebijają jedynie Salah (27) i Nunez (20), który też eksplodował z formą w styczniowym okresie.
Diogo Jota, Darwin Nunez i Cody Gakpo świętują gola w meczu Bournemouth - Liverpool
Jeremy Landey / pressfocus
Dla "The Reds" kluczowe jest jednak nie tylko to, ile bramek i asyst gwarantuje Portugalczyk, ale też w jakich spotkaniach na bezpośredni wpływ na wynik meczu. Pod względem decydowania o rezultacie w Premier League (mecze, w których bez gola/asysty nie byłoby punktów) zajmuje drugie miejsce w całym Liverpoolu:
  • Mohamed Salah - 10 meczów, 22 punkty (Chelsea 1:1; Newcastle United 2:1; Wolverhampton 3:1; Brighton 2:2; Everton 2:0; Manchester City 1:1; Fulham 4:3; Crystal Palace 2:1; Arsenal 1:1; Newcastle 4:2),
  • Diogo Jota - dwa mecze, sześć punktów (Newcastle United 4:2, Bournemouth 4:0),
  • Konstantinos Tsimikas - dwa mecze, sześć punktów (Brentford 3:0; Fulham 4:3),
  • Trent Alexander-Arnold - trzy mecze, pięć punktów (Manchester City 1:1; Fulham 4:3; Arsenal 1:1),
  • Darwin Nunez - dwa mecze, cztery punkty (Newcastle United 2:1; Brighton 2:2).
  • Harvey Elliott - dwa mecze, cztery punkty (Luton Town 1:1, Crystal Palace 2:1).
To nie tylko dowód na to, jak nieskończenie wybitnym zawodnikiem jest "Faraon", ale też dobitne pokazanie wpływu Joty na ostateczne wyniki "The Reds". Upraszczając tę kwestię do absolutnego minimum - bez wkładu Portugalczyka Liverpool byłby obecnie na czwartym miejscu w tabeli Premier League ze stratą przynajmniej jednego "oczka" względem Manchesteru City.

Rewolwerowiec

- Grałem z Michaelem Owenem, Luisem Suarezem, Fernando Torresem, Robbiem Fowlerem. Uważam, że z nich wszystkich, to Diogo Jota najlepiej wykańcza akcje - stwierdził Jamie Carragher i... prawdopodobnie miał rację. Portal The Athletic, który zacytował tę głośną wypowiedź Anglika, zajął się wyliczeniem skuteczności spośród wszystkich zawodników Liverpoolu, którzy strzelili dla "The Reds" co najmniej 20 goli w lidze. Portugalczyk w tym okazałym zestawieniu zajął drugie miejsce, wyprzedził każdego ze wspomnianych piłkarzy. W obecnej kadrze zespołu Juergena Kloppa jest zaś na pierwszym miejscu, pod tym względem ma dużą przewagę nad Mohamedem Salahem.
  • Divock Origi - 106 strzałów, 22 gole - 20,8% skuteczności
  • Diogo Jota - 197 strzałów, 38 goli - 19,3% skuteczności
  • Sadio Mane - 483 strzały, 90 goli - 18,6% skuteczności
  • Fernando Torres - 364 strzały, 65 goli - 17,9% skuteczności
  • Mohamed Salah - 868 strzałów, 151 goli - 17,4% skuteczności
Wspomniany przez Carraghera Suarez wypada jeszcze gorzej, jest dopiero ósmy (12,5% skuteczności). W wypadku Fowlera i Owena tak dokładnych wyliczeń przeprowadzić się nie da, The Athletic podkreśla, że zaczęli oni swoje kariery, zanim Premier League wkroczyła w erę masowego gromadzenia danych dotyczących występów poszczególnych zawodników. Niemniej wątpliwe, aby Anglicy byli w stanie przeskoczyć Portugalczyka, skoro w lidze grali znacznie częściej od niego, a goli strzelili mniej niż Salah.
Nawet jeśli wyniki byłby jednak do siebie bardzo zbliżone, to nie wpłynie to deprecjonująco na dokonania Portugalczyka. 27-latek wytrzymuje porównanie nie tylko z zawodnikami Liverpoolu, ale też graczami, którzy uchodzą za najlepszych w całej historii Premier League.
  • Harry Kane - 1179 strzałów, 213 goli - 18% skuteczności
  • Wayne Rooney - 1237 strzałów, 208 goli - 16,8% skuteczności
  • Sergio Aguero - 1015 strzałów, 184 gole - 18,1% skuteczności
  • Robin van Persie - 862 strzały, 144 gole - 16,7% skuteczności
  • Jamie Vardy - 619 strzałów, 136 goli - 21,9% skuteczności
Dopiero ikoniczny zawodnik Leicester City jest w stanie zdetronizować Jotę. Dorobek Anglika jest w gruncie rzeczy niesamowity, bo chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się, iż skuteczność oscylująca w graniach 20% to nic szczególnego, to rzeczywistość prezentuje się zgoła odmiennie. Trafić raz na pięć prób to wynik nieosiągalny dla wielu wybitnych piłkarzy.
Jamie Vardy (Leicester City) i Heung-min Son (Tottenham)
Amphol Thongmueangluang / pressfocus
Warto również zwrócić uwagę na obecne rozgrywki Premier League. Być może bowiem wyższa skuteczność jest związana z czynnikami historycznymi, wobec czego Jota nie będzie wypadał już tak dobrze. W tym celu spójrzmy na zestawienie dotyczące tych graczy, którzy w bieżącym sezonie zdobyli przynajmniej sześć bramek w lidze angielskiej. TOP10 pod względem skuteczności prezentuje się następująco:
  • Chris Wood - 8 goli, 21 strzałów - 38% skuteczności
  • Bernardo Silva - 6 goli, 19 strzałów - 31,5% skuteczności
  • Mohammed Kudus - 6 goli, 21 strzałów - 28,5% skuteczności
  • Hwang Hee-Chan - 10 goli, 35 strzałów - 28,5% skuteczności
  • Alexander Isak - 10 goli, 37 strzałów - 27% skuteczności
  • Diogo Jota - 7 goli, 26 strzałów - 26,9% skuteczności
  • Erling Haaland - 14 goli, 58 strzałów - 24,1% skuteczności
  • Heung-min Son - 12 goli, 52 strzały - 23% skuteczności
  • Callum Wilson - 7 goli, 31 strzałów - 22,5% skuteczności
  • Evan Ferguson - 6 goli, 27 strzałów - 22,2% skuteczności
Jota plasuje się w środku stawki, ale należy zauważyć, że przed nim są też pomocnicy, czyli Bernardo Silva oraz Mohammed Kudus. Jeżeli wyłączymy ich z zestawienia, to Portugalczyk przesunie się na czwarte miejsce. Niedościgniony nadal pozostaje Chris Wood, który nagle stał się najważniejszą postacią w Nottingham Forest, ale różnica pomiędzy kolejnymi piłkarzami nie jest aż tak duża.
Należy też pamiętać, że statystyki zmienią się na koniec sezonu, co może premiować właśnie zawodnika Liverpoolu. Jeśli bowiem porównamy jego ogólną skuteczność w Premier League (19,3%) do całościowego dorobku Wooda (19,5%) to różnica nie będzie nie tyle nieznaczna, co właściwie marginalna. Jota jest po prostu strzelcem, który nie marnuje naboi. Liverpool kogoś takiego potrzebował i potrzebować będzie. Ale jaki klub z Anglii by się pod tym nie podpisał?
Diogo Jota w barwach Liverpoolu
Jeremy Landey / pressfocus

Przeczytaj również