Prezes Burnley tłumaczy brak transferu Grosickiego: To mogłoby być szkodliwe dla ducha zespołu

Prezes Burnley tłumaczy brak transferu Grosickiego: To mogłoby być szkodliwe dla ducha zespołu
Tomasz Bidermann / Shutterstock.com
To miał być transfer "Last minute". Miał, bo Kamil Grosicki ostatecznie nie zmienił tego lata klubu i pozostał w Rennes. Włodarze Burnley, do którego miał się przenieść, rzucają nieco światła na kulisy zakupowego fiaska.


Dalsza część tekstu pod wideo
Negocjacje w sprawie transferu przeciągały się, a beniaminek Premier League był już przygotowany na zapłacenie 6 milionów euro. Francuzi negocjowali jednak twardo i przekonali drugą stronę do wyłożenia 8 milionów euro. Ale w decydującym momencie rozmów ponownie zmienili zdanie, sam Grosicki mówił wtedy: - Na miejscu okazało się, że Rennes wycofuje się z obietnic, które mi dało.



Prezes angielskiego klubu opowiadał na łamach lokalnego dziennika o tym, czemu reprezentant Polski ostatecznie pozostał w Ligue 1:


- Sean, Dave Baldwin i ja zadecydowaliśmy, by nie walczyć o polskiego skrzydłowego na śmierć i życie. Czuliśmy, że to mogłoby być szkodliwe dla ducha naszego zespołu - stwierdził, mając prawdopodobnie na myśli ewentualne spełnienie jeszcze większych żądań finansowych Rennes.


- Pewnie moja popularność wśród kibiców by wzrosła, gdyby udało nam się zakontraktować takiego gracza. Ale ja nie jestem populistą. Rolą prezesa nie jest zdobywanie popularności - dodał, broniąc się przed zarzutami fanów, którzy byli wyraźnie rozzłoszczeni, że ekipy nie udało się wzmocnić polskim skrzydłowym.


- Zrobiłem to, co najlepsze dla klubu, choć takie decyzje, przynajmniej początkowo, mogą się naszym kibicom wydać niezrozumiałe - zakończył.
Źródło: lancashiretelegraph.co.uk, wp.pl

Przeczytaj również