Radović: W piłkę grać się nie zapomina, pokrętło w nodze zostało

Radović: W piłkę grać się nie zapomina, pokrętło w nodze zostało
Tomasz Bidermann/Shutterstock
Po półtora roku i przygodzie w chińskim Hebei oraz grze w Olimpiji Ljubljana i Partizanie Belgrad, do Legii i Warszawy wrócił Miroslav Radović. - Sporo się przy Łazienkowskiej zmieniło. Nowy trener, nowi zawodnicy. Nie miałem jeszcze okazji trenować ze wszystkimi, ale zrobię co w mojej mocy, aby szybko się dostosować do zespołu - opowiada w rozmowie z Legia.Net "Rado".


Dalsza część tekstu pod wideo
- Od razu po rozwiązaniu umowy z Hebei zaczęliśmy rozmowy z Legią. Szybko doszliśmy do porozumienia. Zarówno serce jak i rozum było za powrotem do Warszawy. Jestem jednak piłkarzem doświadczonym i wiem jak pewne sprawy funkcjonują. Nie mam do nikogo pretensji i żalu. Jakbym był potrzebny, to od stycznia byłbym przy Łazienkowskiej. Skoro nie byłem potrzebny, to nie było sensu robić czegoś na siłę - wyznaje bramkostrzelny Serb, który ostatecznie zdecydował się na przenosiny do Olimpiji Ljubljana. 


- Chciałem się przede wszystkim odbudować sportowo po kontuzji i pod tym względem Olimpija była idealnym wyborem. Grałem tam regularnie, złapałem rytm meczowy, forma też z czasem przyszła. Trafiłem tam dzięki propozycji znajomego trenera, chciałem mu pomógł zdobyć mistrzostwo. Wszystko się fajnie potoczyło, zdobyliśmy tytuł mistrzowski po 20 latach. Nie widziałem się w tym miejscu jednak na dłużej, stąd decyzja o rozstaniu. Zresztą jak odszedł wspomniany trener, to i ja w zasadzie podjąłem już decyzję o odejściu - wspomina.


- W piłkę grać się nie zapomina, pokrętło w nodze zostało. Zawsze mówię, że w piłkę albo się potrafi grać, albo nie. Ale nie byłbym w stanie się odbudować i dość do formy gdyby nie pomoc trenera i klubu. Za to wszystko serdecznie dzięki. To było fajne kilka miesięcy, zostaną dobre wspomnienia. Nie widziałem się jednak w tym klubie i nie było sensu na siłę w nim zostawać - przekonuje Radović, który po przygodzie z Partizanem wrócił jednak na Łazienkowską.


- Robiłem co mogłem aby wrócić do Legii. Miałem dwie rozmowy z trenerem. W końcu usłyszałem: „Szanuję cię i lubię, jesteś tu potrzebny, ale zrób jak uważasz za stosowne”. To było pierwsze światełko w tunelu, że jest szansa na powrót na Łazienkowską. Sprawa stała się bardziej realna. Jeszcze trudniej było jednak przekonać prezesa Partizana. Codziennie zmieniały się decyzje w mojej sprawie. Było ciężko, ale ostatecznie się udało i bardzo się cieszę z finału tej sprawy - podsumowuje 32-letni pomocnik.

Przeczytaj również