Real rozbił Sevillę, Navas obronił karnego, ale co robili sędziowie?! [VIDEO]

Real Madryt pokonał na własnym stadionie Sevillę. W barwach gości, po długiej przerwie spowodowanej kontuzją, zagrał w końcu Grzegorz Krychowiak, ale widać było, że reprezentant Polski nie jest jeszcze w swojej najlepszej dyspozycji. W formie nie byli też arbitrzy, w kluczowych sytuacjach mylący się na niekorzyść obu zespołów.


Dalsza część tekstu pod wideo
Real zaczął ten mecz bardzo intensywnie - na bramkę Sevilli sunęły kolejne akcje, niezwykle aktywny był lewy obrońca Marcelo, który w swoim stylu często włączał się do ataków. Już w szóstej minucie napór gospodarzy przyniósł efekt bramkowy. Z prawej strony dośrodkowywał Gareth Bale, a w środku pola karnego znakomicie znalazł się Karim Benzema, który z niezbyt łatwej piłki uderzył tuż przy słupku i dał swojej drużynie prowadzenie.


Królewscy nie zwalniali tempa. Kilka razy próbował Ronaldo, ale gola zdobył Bale. Tyle że gola... nieuznanego. Niesłusznie. Powtórki pokazały, że przy trafieniu Walijczyka z 17 minuty nie było mowy o spalonym.


To nie zraziło gospodarzy, którzy wciąż nacierali. Fantastycznie bronił jednak Rico, który tego dnia miał mnóstwo roboty. Niewykorzystane sytuacje szybko zrobiły to, co lubią robić niewykorzystane sytuacje: zemściły się. W 25 minucie Sevilla wykonywała rzut wolny, a w polu karnym Varane przytrzymywał za koszulkę jednego z rywali. Efekt? Rzut karny dla gości!


To był jednak koniec "zemsty" niewykorzystanych sytuacji, bo nie wykorzystać, ale karnego, postanowił Gameiro. Strzelił w prawy róg bramki Keylora Navasa, dokładnie w ten, w który postanowił się rzucić golkiper Królewskich - i uderzenie obronił. Była to już trzecia "jedenastka", jaką zdołał wyjąć w tym sezonie ligowym - obok Sportiello z Atalanty najlepszy wynik wśród piłkarzy z 5 czołowych lig Europy.




Interwencja Navasa okazała się zresztą kluczowa, bo w pierwszej połowie więcej trafień już nie zobaczyliśmy, gospodarze prowadzili 1:0.


Po przerwie Real nadal naciskał i tym razem to Modrić wywalczył rzut karny - w 57 minucie popisał się fantastycznym rajdem, a na skraju pola karnego faulował go Reyes. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na "wapno". Mało kto miał też wątpliwości, czy karny zostanie zamieniony na gola - a jednak: Ronaldo uderzył nad poprzeczką i wynik nadal był stykowy.


Zmarnowana okazja podrażniła Królewskich, którzy rzucili się do huraganowych ataków - kolejne strzały z dystansu i wreszcie główka Bale'a lądująca  w 60 minucie na poprzeczce. Było blisko!


Kilkadziesiąt sekund później piłka znalazła się w siatce Realu, ale... Arbiter znów nie uznał gola! Pechowym strzelcem był Gameiro i wydaje się, że w tej sytuacji sędzia popełnił ten sam błąd, co przy nieuznanej bramce Bale'a w pierwszej połowie.




Chwilę potem błędu nie popełnił za to Ronaldo, zaliczając wreszcie trafienie. W 64 minucie wykorzystał świetną centrę Danilo i nie dał szans świetnie broniącemu Rico. 2:0!


Dwie minut później Królewscy prowadzili już trzema bramkami. Bale wykończył piękną akcję, wykorzystując asystę Benzemy - grający bardzo dobry mecz Francuz podcinką minął bramkarza, wyprowadzając Walijczyka na świetną pozycję. Ten nie zmarnował szansy, choć dla odmiany w tej akcji prawdopodobnie nieco wcześniej powinien zostać odgwizdany spalony.






Bezpieczne prowadzenie gospodarzy uspokoiło nieco spotkanie. Na chwilę.


W 85 minucie Gameiro uderzył niezwykle groźnie, ale Navas popisał się fenomenalnym refleksem. I jak to w tym meczu bywało, po sytuacji dla jednej drużyny swoją okazję miała druga - na listę strzelców w 86 minucie wpisał się Jese, którego kwadrans wcześniej Zinedine Zidane wpuścił za Bale'a.


Była to ostatnia bramka, jaką obejrzeli kibice w Madrycie. Real pokonał Sevillę 4:0 i traci już tylko punkt do drugiego Atletico. Strata do liderującej Barcelony wynosi za to aż 10 "oczek".

Przeczytaj również