Urugwaj w rozsypce. "To przepaść w każdym aspekcie"

Urugwaj w rozsypce. "To przepaść w każdym aspekcie"
MB Media / PressFocus
Reprezentacja Urugwaju przegrała czwarty mecz z rzędu w eliminacjach do MŚ i wypadła poza strefę barażową. Na włosku wisi nie tylko ich występ w Katarze, ale także los legendarnego trenera Oscara Tabareza.
Po katastrofalnych porażkach z Argentyną i Brazylią (odpowiednio 0:3 i 1:4, choć w obu przypadkach mogło być jeszcze gorzej) urugwajski związek długo debatował w październiku, czy dokonać zmiany selekcjonera. W końcu zdecydowano się przeczekać i dać jeszcze jedną szansę, ale wotum zaufania, które otrzymał Oscar Tabarez, nie było zbyt mocne. Po kolejnych wpadkach, ponownie z Argentyną oraz w La Paz z Boliwią, prawdopodobnie nic już nie utrzyma 74-letniego trenera na posadzie. Nie to jest najsmutniejsze. Nad “Los Celestes” wisi widmo absencji na mundialu. Po raz pierwszy od 2006 roku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Potrzebne “ostre cięcie”?

Ostatnie trzy turnieje mistrzostw świata przyniosły do w gruncie rzeczy małego południowoamerykańskiego kraju (z ledwie trzema milionami mieszkańców) półfinał, ćwierćfinał oraz miejsce w gronie szesnastu najlepszych ekip globu. To wyniki lepsze niż odnotowali najwięksi rywale na kontynencie: Argentyna i Brazylia.
Wszystko to powoli znika w niebyt, a kibice coraz częściej z niepokojem sprawdzają tabelę eliminacji do najbliższego mundialu. Tam Urusi zajmują siódme miejsce i wprawdzie tracą tylko punkt do miejsca gwarantującego awans, lecz ich forma jest wyjątkowo słaba: cztery porażki z rzędu, strata punktów i męczarnie nawet z teoretycznie najsłabszymi ekipami, Paragwajem czy Wenezuelą. Katar oddala się za horyzont.
W kolejce czeka już zastępca Tabareza, były napastnik Diego Aguirre, który w 1987 roku wygrał Copa Libertadores z Penarolem pod wodzą, a jakże, właśnie Tabareza. Niemniej istnieją uzasadnione powody, by nie sprowadzać Aguirre już teraz: walka o awans trwa w najlepsze, strata nie jest duża, a więcej meczów z Argentyną czy Brazylią już nie będzie. Po co więc spalać nowego szkoleniowca? W Urugwaju są jednak tacy, którzy uważają, że istnieje potrzeba natychmiastowej zmiany.
Starego selekcjonera bronią sami piłkarze (byli i obecni), ci najlepiej pamiętający sukcesy. Znajdujący się na emeryturze Diego Forlan stwierdził, że “bolałaby go” dymisja “El Maestro”. Luis Suarez, niekwestionowany lider kadry, dodał, że fani i dziennikarze najwidoczniej są “zepsuci do szpiku kości” przez sukcesy, a stoper Jose Maria Gimenez ubolewał, że “ludzie piłki w Urugwaju cierpią na amnezję”. Odwołanie się do historii jednak niewiele daje, gdy futbol w tym kraju staje na krawędzi przepaści.

Od niego zaczęły się zmiany

Zasługi Tabareza trudno nawet zliczyć. Po raz pierwszy ustąpił z funkcji trenera po doprowadzeniu Urugwaju do drugiej rundy MŚ we Włoszech w 1990 roku. Bez niego reprezentacja z Ameryki Płd. zakwalifikowała się tylko do jednego z czterech kolejnych mundiali, ale w tym jednym, w 2002 roku, i tak nie wyszła z grupy. To bardzo bolało w kraju pierwszych mistrzów globu, mimo wszystko w powszechnej opinii wydawało się, że takie jest właśnie miejsce małego kraju na piłkarskiej mapie. Państwo z populacją na poziomie Albanii nie mogło liczyć na rywalizację na najwyższym poziomie, więc zajmowało się własnymi sprawami z dodatkową nutą sentymentalizmu, wspominając stare dzieje. Do czasu, aż Tabarez powrócił, by ich ratować.
Urugwaj znów znalazł się na szczycie tabeli. Nawet ten najmniej udany turniej w Brazylii w 2014 roku miał swoje pozytywy. Urugwajczycy odpadli w 1/8 finału, ale ich zwycięstwa w fazie grupowej z Anglią i Włochami były pierwszymi triumfami nad europejskimi przeciwnikami od czasu wiktorii 1:0 ze Związkiem Radzieckim w 1970 roku.
W sercu powrotu Urugwaju pojawiały się rozważania Tabareza na temat skutków globalizacji. Nie było możliwości, aby kraj mógł zatrzymać swoich najlepszych graczy chętnie emigrujących do Europy, więc sposobem na zagwarantowanie sobie udanej przyszłości miała być inwestycja w młodzież. Wyłanianie i rozwijanie młodych graczy z umiejętnościami, szybkością myślenia, poruszania się i techniczną doskonałością. To prosperowało w nowoczesnej grze. Cały “garnizon” talentów przeszedł intensywny kurs historii i wartości koszulki “Le Celeste”, dzięki czemu nawet zarabiając na życie po drugiej stronie Atlantyku ci zawodnicy czuli więź z piłkarską kulturą ojczyzny.
Reprezentacja do lat 20 działała do tej pory jak linia produkcyjna na szeroką skalę. Młodzieżówka zakwalifikowała się do wszystkich mistrzostw świata w tej kategorii wiekowej od 2005 roku, co jest rekordem, z którym nie mogą się równać nawet drużyny Argentyny i Brazylii. Co więcej, sam awans zazwyczaj był tylko uwerturą - często juniorzy dochodzili do ostatnich faz imprez. Nic dziwnego, że kadra U-20 “transferowała” wiele talentów dla reprezentacji seniorów i to powód, dla którego Tabarez postanowił nie odchodzić po mistrzostwach w Rosji w 2018 roku. Suarez, Godin czy Cavani - to nie kulminacja procesu tworzenia piłkarzy, a kolejne rozdziały. “Złota Generacja” Urugwaju tak naprawdę miała się nigdy nie skończyć, tymczasem...

Następcy nie sprostali

… tymczasem coś się zacięło. Forlan, który ostatnio próbował swoich sił jako trener, często podróżował między Europą i Ameryką Południową i dostrzega różnice w szkoleniu młodzieży. Publicznie wyraził obawy, że w Urugwaju nastąpiła stagnacja, że piłkarskie władze nie robią wystarczająco dużo, by budować fundamenty pod przyszłość futbolu na dziedzictwie Tabareza.
- Mamy bardzo bogatą historię, ale świat idzie do przodu i nie ogląda się za siebie. Porównuję 10-letnie dzieci tutaj z 10-latkami w Europie. To przepaść w każdym aspekcie - mówi były napastnik m.in. Manchesteru United, cytowany przez “New York Times”.
Czy zatem mamy do czynienia ze zmierzchem solidnej marki? To apokaliptyczna wizja. Jeśli Urugwaj zakwalifikuje się na mundial w Katarze, nadal będzie mógł skorzystać ze starej generacji z przodu: Luisa Suareza oraz Edinsona Cavaniego. Ale w reprezentacji na dobre rozgościły się też i młodsze roczniki. Wielu z tych świeżych graczy dobrze sobie radzi w Europie. Gdy tylko Taberez nie jest ograniczony przez kontuzje, może wezwać na zgrupowanie wschodzącą gwiazdę Barcelony Ronalda Araujo, pomocnika Realu Fede Valverde i najstarszego z tej trójki, 24-letniego Rodrigo Bentancura z Juventusu. A w ofensywnym odwodzie pozostają jeszcze przyszłościowi Darwin Nunez z Benfiki czy Maxi Gomez z Valencii. Teoretycznie jest w czym przebierać.
Problem polega na tym, że najwidoczniej następcy nie są w stanie wejść w buty starych liderów. Również i selekcjoner zaczyna błądzić, widocznie nie odnajdując się w nowej rzeczywistości. Eksperymentuje różnymi formacjami, czasami wychodząc trzema obrońcami, następnie wraca do czterech, raz stawia na jednego napastnika, po czym ustawia trzech. Teraz nie ma miejsca na dalsze błędy. Kolejne mecze eliminacji w styczniu. Przed sternikami urugwajskiej piłki najważniejsza decyzja. Zaufać raz jeszcze legendzie lub postawić na nowe otwarcie.

Przeczytaj również