Zapowiedź 53 sezonu Bundesligi

Zapowiedź 53 sezonu Bundesligi
Mitch Gunn / Shutterstock.com
W piątek swój 53 sezon zainauguruje Bundesliga. Po wieloma względami będzie to pewnie sezon podobny do poprzednich: do rywalizacji znów staje 18 drużyn, ale żadna nie może się równać z Bayernem Monachium, który prawdopodobnie obroni tytuł.


Dalsza część tekstu pod wideo
Lider
Dobrze wiem, że czekacie na zwycięski skład Kaiserslautern z wygranego meczu z Bayernem w sezonie 1997/1998, jednak postanowiłem być oryginalny i zabawić Was inną historyjką z mchu i paproci. Kilka, jeśli nie wręcz kilkanaście, lat temu pewna niemiecka bulwarówka postanowiła na początku rozgrywek udzielić rady zespołom, które chciały walczyć o tytuł z Bayernem. Rada ta brzmiała mniej – więcej tak: "Jedzcie dużo jarzyn. Wprawdzie nie pomoże to Wam powstrzymać Bawarczyków, ale przynajmniej będziecie zdrowsi". Mija kilka (jeśli nie kilkanaście) lat, a rada ta nadal jest aktualna, bo Bayern jest znów żelaznym faworytem do obrony tytułu. Jaki są przyczyny tak wielkiej supremacji w kraju? Na początku naturalnie należy nadmienić, że Bawarczycy mają ogromną przewagę finansową nad resztą stawki co widać już po tabeli transferowej latem, bo w zasadzie tylko Bayern wydawał tak duże pieniądze na nowych graczy. Zespół z Monachium jest jednocześnie jednym z bodaj zaledwie trzech: oprócz niego także Real Madryt i Barcelona, klubów, które dzięki stabilnym finansom, tradycji i wielkim sukcesom sprzedają zawodników tylko wtedy gdy chcą to zrobić. I tak owszem Bayern latem wypuścił Bastiana Schweinteigera, którego największym problemem ostatnio były kontuzje, ale w zamian pozyskał Arturo Vidala, który nie tyle go zastąpi co raczej zwiększy ilość opcji Guardioli w środku pola. Także pozyskanie Douglasa Costy wygląda na ruch, który ma zaskoczyć ewentualnego przeciwnika. Raczej w Lidze Mistrzów, bo w kraju znów pewnie Bayernowi nikt nie podskoczy.
Grupa pościgowa
Wolfsburg w poprzednim sezonie poczynił z czołówki największe postępy głównie dzięki systematycznej pracy Dietera Heckinga i świetnemu sezonowi Kevina de Bruyne. Dalsze postępy Wilków zależą od tego czy Belg zostanie w mieście Volkswagena i tego czy Hecking wyciągnie wnioski, przede wszystkim z dotkliwej porażki z Napoli w Lidze Europejskiej, która pokazała, że Wolfsburg jest jeszcze drużyną mocno jednowymiarową. Sprowadzony z Moenchengladbach Max Kruse powinien jeszcze poprawić skuteczność. Gdy mowa jednak o Borussii trzeba nadmienić, że trzeci zespół poprzedniego sezonu także okazał się w pewnej mierze rewelacją rozgrywek, a trener Lucien Favre może być ustawiany w jednym rzędzie z Heckingiem. Ładny, ofensywny styl gry drużyny z Moenchengladbach robił wrażenie nawet na Bayernie, który przegrał w marcu u siebie 0:2, a mimo straty wspomnianego Kruse, a także ledwie wypożyczonego Kramera, pozyskanie Drmica i Stindla, a także wykup Thorgana Hazarda z Chelsea mogą się okazać dobrymi ruchami. Z kolei czwarty w tabeli Bayer Leverkusen dobry sezon zawdzięcza postępowi pomocników Sona, Hakana Calhanoglu, a przede wszystkim najlepszego w zeszłym sezonie Karima Bellarabiego. W Bundeslidze Aptekarze grali nierówno, ale w Lidze Mistrzów postraszyli Atletico; są mądrze prowadzoną i młodą drużyną więc warto mieć ich na oku. Do peletonu goniącego lidera powinni na dobre dołączyć piłkarze Borussii Dortmund. Thomas Tuchel nie jest postacią tak charyzmatyczną jak Jurgenn Klopp, ale to równie dobry specjalista, taktyk, który już w Mainz pokazał się z dobrej strony. W meczach przedsezonowych Borussia imponowała dobrą formą i teraz może powalczyć nawet o drugie miejsce. O rywalizacji z Bayernem już raczej nie ma mowy.
Walka o europejskie puchary
Coś złego dzieje się w Gelsenkirchen; Schalke w ostatnich sezonach przyzwyczaiło nas do problemów, ale też niemal co roku meldowało się w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Poprzedni sezon był jednak fatalny: słaba gra za czasów Jensa Kellera, plaga kontuzji, prestiżowa wygrana z Borussią, która jednak nie uratowała Kellera, nowe nadzieje z Roberto di Matteo, ale drużyna pod koniec sezonu znów grała kiepsko i Włoch również się nie uratował. Teraz dawny blask będzie próbował przywrócić Andre Breitenreiter, tyle że stawianie na trenera, który nie zdołał utrzymać drużyny Paderborn w elicie jest sporym ryzykiem. Z kolei Augsburg to przykład zgoła odmienny: patrząc na zsumowaną wartość wszystkich zawodników w kadrze Bawarczycy są na czwartym od końca miejscu, jeszcze dwa lata temu bronili się przed spadkiem. Przełomowy był jednak sezon 13/14 kiedy zajęli ósme miejsce, a po tym awansowali jeszcze o trzy oczka. Zespół Marcusa Weinzierla, który będzie pewnie następnym mocno rozchwytywanym szkoleniowcem w Niemczech, nie osłabił się mocno dlatego Augsburg znów może celować w europejskie puchary. Być może tego samego zadania może się podjąć również Werder, w drugiej części sezonu odmieniony przez Wiktora Skripnika. Bremeńczycy jednak stracili duet obiecujących napastników: di Santo – Selke, ale jeśli Anthony Ujah i Aron Johansson z AZ Alkmaar zastąpią wspomnianą dwójkę to Werder znów może wszystkich zaskoczyć. Stawkę zespołów zamyka inny osierocony zespół Hoffenheim, z którego odszedł Roberto Firmino. Popularne Wieśniaki przyzwyczaiły na przestrzeni ostatnich sezonów do ultra-ofensywnej gry, lekko modyfikowanej w trakcie ostatnich rozgrywek. Brazylijczyk był ważnym ogniwem tego zespołu, ale wydaje się, że w tej małej miejscowości mają plan jak go zastąpić i niekoniecznie uwzględnia on kupno znanych nazwisk. Marcus Gisdol to ciekawy trener, który powinien sobie poradzić z prowadzeniem takiego zespołu.
Średniacy
Sporym zaskoczeniem było odejście z drużyny Eintrachtu Thomasa Schaafa zaledwie po jednym sezonie spędzonym we Frankfurcie. Dla związanego przez 26 lat jako trener z jednym zespołem szkoleniowca tak szybka zmiana stanowiska pracy to nowość, ale prawdopodobnie nie dogadał się on z zarządem. Na stare śmieci wrócił za to Armin Veh, który w jednym sezonie doprowadził drużynę do europejskich pucharów, a w innym był z nią bliski spadku. Nie poszło mu również w Stuttgarcie i zobaczymy czy uda mu się poprowadzić tę ofensywnie grającą ekipę do jakichś sukcesów. Z kolei VFB po raz drugi z rzędu utrzymało się dzięki pracy doświadczonego Huuba Stevensa w samej końcówce rozgrywek. W Stuttgarcie mają nadzieję, że tym razem piłkarze wyciągną z tej lekcji nauczkę i wykorzystają niewątpliwy potencjał jaki w nich drzemie. Według wyliczenia transfermarkt to ósma ekipa w lidze jeśli chodzi o zsumowaną wartość zawodników. Tylko czy przypadkiem znów nie będzie potrzebowała Stevensa? FC Köln jako jedyny z beniaminków utrzymał się ostatnio w lidze za sprawą solidnej gry w defensywie i niezłej na wyjazdach. Drużyna Petera Stögera już jednak straciła dwóch podstawowych graczy: najlepszego strzelca Anthony'ego Ujah i solidnego defensora Kevina Wimmera. Transfery Modeste, Jojica, Bittencourta i Sorensena powinny jednak sprawić, że Kozły znajdą się blisko środka tabeli. Hertha Berlin z kolei liczyła na grę nawet o europejskie puchary, bo przecież Stocker czy Kalou to doświadczeni i dobrzy piłkarze. Berlińczycy jednak zawiedli, przez co posadę stracił Jos Luhukay, a Pal Dardai jakoś utrzymał zespół w lidze. Ambicje są jednak dużo większe.
Walka o utrzymanie
Największymi szczęśliwcami ostatnich dwóch sezonów w Niemczech byli piłkarze HSV Hamburg, który dwukrotnie obronili się przed spadkiem po grze w barażach. Najpierw ledwo co pokonali Greuther Furth, a ostatnio stanęli na drodze Karlsruher i tu potrzebowali już gola w doliczonym czasie gry by doprowadzić do dogrywki w rewanżu. Czy zatem teraz są już "pewniakami" do spadku? Trudno powiedzieć, bo Bruno Labaddia, który pozostał w drużynie spisał się nieźle pod koniec rozgrywek, a z zespołu odszedł m.in. słabo nadający się do gry na najwyższych obrotach Rafael van der Vaart, ale z drugiej strony kadra nadal wygląda na zbieraninę dość przypadkowych zawodników, a także takich, którzy jak Lasogga, z różnych powodów nie grają na miarę potencjału. Z kolei Hannover 96 mocno się osłabił w stosunku do poprzedniego sezonu po odejściu m.in Joselu, Stindla, Bittencourta i Brianda i jeśli nowy trener Michael Frontzeck nie okaże się dużo lepszym szkoleniowcem niż Tayfun Korkut drużyna z Hannoveru może do końca walczyć o utrzymanie. W tym gronie umieściłem również Mainz, które straciło dwóch czołowych zawodników: najlepszego strzelca Shinji Okazaki i młodego, utalentowanego Johannesa Geisa i o ile Fabian Frei może zastąpić drugiego o tyle nie bardzo widać następcę Japończyka. W dodatku dorobek Martina Schmidta, który w zeszłym sezonie dość niespodziewanie zastąpił Kaspera Hjulmanda też nie rzuca na kolana. Oczywiście w gronie kandydatów do spadku należy też umieścić zespoły, które rok temu awansowały do elity. Tak Ingolstardt jak i Darmstadt wywalczyły awans dość niespodziewanie dystansując m.in teoretycznie dużo mocniejsze ekipy z Leipzig, Nurnberg i Kaiserslautern. Przepaść między pierwszą a drugą ligą jest jednak ogromna przez co zespoły, które zdobywają awans później są właściwie pierwszym kandydatem do spadku nie mogąc utrzymać dystansu do pozostałych ekip przede wszystkim pod względem finansowym. Dobrze to widać na przykładzie transferów: obie ekipy potrafiły latem skusić właściwie tylko zawodników rezerwowych w innych klubach Bundesligi lub tych, którzy spadli wraz ze swoimi byłymi klubami na zaplecze.


Dawid Ilnicki

Przeczytaj również