149 goli w jednym spotkaniu, brutalny mecz-widmo i piłkarz sprzedany za mięso. Futbol w oparach absurdu

149 goli w jednym spotkaniu, brutalny mecz-widmo i piłkarz sprzedany za mięso. Futbol w oparach absurdu
screen youtube
Mgła zmieniająca oblicze meczu piłkarskiego, spotkanie dosłownie do jednej bramki, czy seler jako niebezpieczny przedmiot w dłoniach kibiców. Historia futbolu widziała naprawdę sporo absurdów. A to tylko wybrane ciekawostki. Komicznych czy anormalnych zdarzeń było znacznie więcej.
Sport doświadcza, uczy, ale i bawi, więc postanowiliśmy przypomnieć Wam świetne historyjki zarówno ze świata wielkich klubów, jak i zakątków globu, do których zaglądamy rzadko lub wcale. Gwarantujemy, że o części z nich na pewno nie słyszeliście. A szkoda! Życzymy zatem udanej zabawy!
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak dzieci we mgle

W 1945 roku na obiekcie White Hart Lane odbywało się towarzyskie spotkanie pomiędzy Arsenalem i Dynamem Moskwa. Nad stadionem unosiła się tak gęsta mgła, że podczas gry trudno było dostrzec w niej cokolwiek. Wprawdzie zawodnicy obu drużyn apelowali do sędziego, aby przerwał mecz z powodu ograniczonej widoczności, jednak arbiter zawodów podjął decyzję, że potyczka powinna być kontynuowana. Tym sposobem starcie zamieniło się w istną farsę, w której każdy z zespołów ustalił własne futbolowe zasady.
Trener rosyjskiej ekipy w pewnym momencie dokonał zmiany, ale żaden gracz nie opuścił boiska. Co więcej, szkoleniowiec Dynama skrzętnie wykorzystał niesprzyjające warunki pogodowe i po około dziesięciu minutach na murawie biegało piętnastu piłkarzy z Moskwy. Jeden z „Kanonierów” był tak wściekły, że dopuścił się brutalnego faulu, za co został ukarany czerwoną kartką. Choć przez nasilającą się szarzyznę mógł niedokładnie odczytać wzrokiem kolor kartonika, bowiem za chwilę powrócił ukradkiem na boisko.
Niesamowitego pecha miał golkiper Arsenalu, który próbował łapać piłkę lecącą dobre kilka metrów obok bramki. Rozpędzony zderzył się potężnie ze słupkiem, tracąc przytomność. Problem? Żaden! Jego miejsce na linii bramkowej zajął jeden z kibiców, który wcześniej udzielił mu pomocy. Gwoli formalności podajemy ostateczny rezultat - 4:3 dla drużyny gości.

Samobójczy protest

Następna dziwaczna ciekawostka w historii światowego futbolu pochodzi z ligi Madagaskaru. Egzotyka w pełnej krasie, bo właściwie wszystko, co fan piłki kopanej musi wiedzieć o tamtejszych rozgrywkach, to fakt, że w październiku 2002 roku drużyna AS Adema pokonała zespół Stade Olympique de L'Emyrne aż 149:0! I osiągnęli rzeczony rezultat nie oddając nawet jednego strzału na bramkę rywali. W przedostatniej kolejce SOE zremisowało z DSA 2:2, ale cieniem na tym meczu kładzie się kontrowersyjna decyzja sędziego, który wskazał na wapno w finalnych minutach, wypaczając wynik konfrontacji.
Remis przekreślił wszelkie szanse SOE na mistrzostwo, więc podczas ostatniej serii spotkań zawodnicy postanowili zaprotestować przeciwko stronniczemu sędziowaniu, strzelając gole samobójcze. Po każdym wznowieniu gry piłkarze SOE nacierali na własną bramkę i do przerwy strzelili 75 „swojaków”. Piłkarze AS Adema jedynie biernie przyglądali się całej sytuacji. Gdy wybrzmiał ostatni gwizdek, rozjuszeni sympatycy futbolu żądali zwrotu pieniędzy za zakupione wejściówki.
Na tym nie koniec, ponieważ posypały się surowe kary. Malgaska Federacja Piłki Nożnej zawiesiła szkoleniowca SOE na trzy lata, stosując wobec niego środek zapobiegawczy w postaci zakazu stadionowego. Czterem piłkarzom drużyny zabroniono występów do końca sezonu. Pozostali uczestnicy incydentu otrzymali ostrzeżenia. Natomiast arbiter prowadzący zawody uniknął jakichkolwiek konsekwencji. Cóż, on tam przecież tylko sobie gwizdał.

Zakaz selerowy

Zwolennicy każdego klubu posiadają w swojej historii niezaburzone tradycje. Tak też jest z kibicami Chelsea, którzy od wielu pokoleń przywożą seler na Stamford Bridge, obrzucając nim piłkarzy drużyn przeciwnych. Jednak zgodnie z oświadczeniem klubu z 2007 roku, działacze „The Blues” zakomunikowali sympatykom zespołu, że wnoszenie tego warzywa na stadion jest surowo zabronione i podlega karze. Każdego fana przyłapanego na przemycie tego jakże niebezpiecznego zielonkawego przedmiotu czeka nawet dożywotni zakaz wstępu na trybuny.
Oto fragment treści oficjalnego stanowiska klubu:
„Rzucanie czymkolwiek podczas meczu piłki nożnej, w tym selerem, uznaje się za przestępstwo. Każdy, kto dopuści się wnoszenia selera, zostanie aresztowany i pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Kibiców, którzy zobaczą osobę podejrzaną o posiadanie warzywa w trakcie meczu lub przemycającą selery na stadion, prosimy o kontakt z naszą infolinią alarmową. Wszystkim dzwoniącym pod podany numer zapewniamy anonimowość”.
A to feler - westchnął seler!

Agrobiznes

Zimowe okienko transferowe już otwarte, więc przypominamy głośną transakcję z 1998 roku, której bohaterem był Ion Radu. Rumuński pomocnik został sprzedany do czwartoligowego Chimi Ramnicu Valcea, gdy Jiul Petrosani (gdzie występował na co dzień) spadło z tamtejszej ekstraklasy, a klub znalazł się na skraju bankructwa. Wszystko brzmi normalnie, dopóki nie nadmienimy, jakim rodzajem waluty płaciła Valcea. Radu poszedł za astronomiczną kwotę, opiewającą na 500 kilogramów wieprzowiny, co wówczas stanowiło równowartość 1750 funtów. Prezes zdegradowanego Jiul Petrosani powiedział mediom, że pozyskane mięso klub przeznaczy na handel, aby móc opłacić pensje piłkarzy.

Hat-trick wszech czasów

Skompletowanie hat-tricka we współczesnym futbolu nie jest już może aż tak wielkim wyczynem, aczkolwiek wciąż budzącym ogromne emocje. W kwietniu 1986 roku obrońca West Hamu i reprezentacji Anglii, Alvin Martin, zapisał się złotymi zgłoskami na kartach brytyjskiej piłki nożnej. W potyczce przeciwko Newcastle United, wygranej 8:1, ten defensor zdobył trzy bramki, pokonując trzech innych golkiperów w jednym meczu.
Ofiarami zawodnika „Młotów” padli odpowiednio: Martin Thomas, który opuścił plac gry z powodu kontuzji. Następnie futbolówkę z sieci musiał wyciągać Chris Hedworth, którego pod koniec meczu zastąpił trzeci bramkarz Newcastle, Peter Beardsley. On również nie znalazł sposobu, żeby zatrzymać napór West Hamu, kapitulując po kolejnym uderzeniu Alvina Martina. To osiągnięcie będzie trudno powtórzyć nawet najlepszym piłkarzom świata.

Ich własna liga

Kto mocniej zagłębia się w peryferyjny futbol, ten z pewnością słyszał o najmniejszej lidze piłki nożnej na świecie. W Isles of Scilly Football League, położonej na brytyjskiej wyspie Scilly u wybrzeży Kornwalii, występują tylko dwie drużyny - Garrison Gunners oraz Woolpack Wanderers. Rywalizacja tych kapitalnych facetów ma miejsce co niedzielę. Rozgrywki trwają od połowy listopada do końca marca, zaś obie drużyny grają ze sobą siedemnaście razy w ciągu sezonu, by wyłonić mistrza.
Oficjalny spis ludności informuje, że wyspę zamieszkuje niespełna 2300 osób. Oprócz sezonu ligowego, zespoły walczą też o Tarczę Dobroczynności, Wholesalers Cup i Puchar Foredeck (w systemie mecz i rewanż). Ekipy często zmagają się z trudnymi warunkami atmosferycznymi, jak np. silny wiatr czy obfite opady deszczu, ale nie można im odmówić pasji. Przedział wiekowy piłkarzy? Od 16 do ponad 50 lat. Ojcowie oraz synowie. Frekwencja na meczach? Około 150 fanów. Tak powinien wyglądać romantyzm futbolu.

Przeczytaj również