5 lat temu odbił się od Ekstraklasy. Teraz przeszedł do historii hiszpańskiej piłki i chce zatrzymać Messiego

5 lat temu odbił się od Ekstraklasy. Teraz przeszedł do historii hiszpańskiej piłki i chce zatrzymać Messiego
screen youtube
Masz 35 lat. Decydujesz się na odważny ruch - pierwszy w karierze kontrakt z zagranicznym klubem. Konkretnie Piastem Gliwice. Brzmi niezbyt kusząco, prawda? Co więcej, w Polsce przegrywasz rywalizację o podstawowy skład. Można by pomyśleć, że nic ciekawego cię w przygodzie z piłką nie spotka. Tymczasem po czterdziestce debiutujesz w La Liga i rywalizujesz z najlepszymi. Brzmi jak fikcja? Ależ skąd. To historia Alberto Cifuentesa.
Cifuentes to 41-letni bramkarz, który wraz z Cadiz CF awansował ostatnio do Primera Division. Tym samym sięgnął marzeń, które po nieudanym epizodzie w Piaście Gliwice wydawały się nieosiągalne. Urodzony w Albacete golkiper został niedawno drugim najstarszym debiutantem w historii ligi hiszpańskiej. Powiedzieć, że dotarł tam okrężną drogą, to jak nic nie powiedzieć. Przez Polskę i trzeci poziom rozgrywek do gry w czołowej lidze na świecie. Jego kariera to naprawdę niezwykła opowieść.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zagraniczna przygoda

Cofnijmy się do 2014 roku. Wtedy to doświadczony Alberto Cifuentes po ponad 15 latach gry na drugim i trzecim szczeblu w Hiszpanii postanowił wyjechać z ojczyzny. Po wiekowego już golkipera zespołu La Hoya Lorca sięgnął śp. Angel Perez Garcia, wówczas rozpoczynający pracę w Piaście Gliwice. Zresztą nie był to jego jedyny transfer z doskonale znanego mu rynku. Kupił jeszcze Gerarda Badię z SD Noja.
Gracze z Segunda B od lat regularnie przyjeżdżają do Polski w poszukiwaniu lepszych zarobków i okazji do wybicia się, podczas gdy w ojczyźnie mają na to praktycznie zerowe szanse. Ale w przypadku Cifuentesa wyjazd do naszego kraju był już raczej podróżą w poszukiwaniu nowych, ciekawych doświadczeń. W końcu pojawił się u nas jako weteran, bez wielkich osiągnięć i realnych szans na to, aby pójść gdzieś wyżej. Trener Garcia widział w nim podstawowego bramkarza. Hiszpan spędził pół sezonu między słupkami gliwiczan. Dobił do piętnastu występów w barwach “Piastunek”. Po zaledwie kilku miesiącach spadł jednak w hierarchii za Jakuba Szmatułę i Dobrivoja Rusova, w efekcie lądując w rezerwach. Wydawało się, że to smutny koniec przygody wiekowego Hiszpana, chociaż on sam się nie załamywał i przyjął zesłanie do tzw. “klubu kokosa” w bardzo honorowy sposób. Nigdy też nie miał żalu o to, co go tutaj spotkało.
- Jestem profesjonalnym zawodnikiem. Dla młodych piłkarzy jesteśmy wzorem do naśladowania. Starsi gracze są w miejscu, do którego młodzież powinna dążyć. Młodsi koledzy wydają się zadowoleni, że mają możliwość kontaktu z nami - mówił wtedy portalowi “Sport.pl”.
Po roku Cifuentesowi wygasł kontrakt i tyle go w Gliwicach widziano. Zawodnik rozważał nawet zawieszenie butów na kołku, ale niedługo potem pojawiła się oferta z Cadiz CF, na którą przystał. Wrócił do trzeciej ligi hiszpańskiej. Raczej nie mógł spodziewać się, że ta decyzja zredefiniuje całą jego karierę.

W górę ligowej drabinki, ku marzeniom

Czasy gry ekipy z Andaluzji w La Liga były wówczas już dawno zapomniane. Od spadku w 2006 roku zespół z Kadyksu miewał ogromne problemy organizacyjne. W pewnym momencie wydawało się, że upadnie. Zresztą spór o władzę w klubie po dziś dzień czeka na rozstrzygnięcie przez sąd. Cifuentes pojawił się jednak już po największych turbulencjach. Cadiz powoli myślał o powrocie na wyższy poziom rozgrywkowy, co udało się już przy pierwszej próbie. W następnych sezonach Cadiz co roku liczyło się w walce o awans do Primera Division. Eks-bramkarz Piasta był pewniakiem do gry. Z czasem został nawet mianowany kapitanem zespołu. Udowadniał, że wiek w przypadku bramkarza to tylko liczba. Przez cztery lata zachował aż 67 czystych kont w 173 występach.
Cifuentes zdołał już skończyć 41 lat, ale jego zespół wreszcie uzyskał promocję do hiszpańskiej elity. Po latach tułaczki na niższych poziomach, po walce o uratowanie istnienia klubu, Andaluzyjczycy w końcu wrócili do raju po ponad dekadzie oczekiwania na sukces. A w to wszystko ogromny wkład miał piłkarz, który w Gliwicach przegrał rywalizację z Jakubem Szmatułą. Tego po prostu nie dało się lepiej wymyślić.
Po awansie na ulice Kadyksu, pomimo panującej pandemii, wyszły tysiące ludzi. Były śpiewy, radość, żółto-niebieski tłum. Cifuentes opowiadał serwisowi “fifa.com”, że klucz do sukcesu stanowiły aspekty mentalne. Zresztą on sam, jako lider szatni, odpowiada za utrzymanie odpowiedniej atmosfery.
- Mamy świetny skład. Wszyscy zawodnicy ciężko pracują, są pełni ducha walki i się wspierają. Tak naprawdę najważniejsze jest twoje nastawienie. To, co pcha cię dalej, to twój entuzjazm.

Nigdy nie jest za późno na spełnienie marzeń

Po awansie Cadiz hiszpańskie media szybko podchwyciły historię Cifuentesa. W końcu doświadczony golkiper mógł od razu zapisać się w ligowych annałach. Wystarczyło, by pojawił się na murawie i od razu zostałby najstarszym powojennym debiutantem na tym poziomie rozgrywek. Musiał jednak chwilę poczekać, bo w pierwszej kolejce zasiadł na ławce, a jego miejsce zajął David Gil. Menedżer szybko wycofał się z tego eksperymentu po porażce z Osasuną 0:2.
W drugiej serii gier 41-letni weteran wrócił między słupki i od razu pomógł w wygranej z Hueską, zachowując czyste konto. Tym samym nie tylko wdarł się do czołówki klasyfikacji wiekowych debiutantów, ale wskoczył również na podium, jeśli chodzi o najstarszych zawodników, którzy kiedykolwiek pojawili się na murawie w La Liga.
Słów uznania nie szczędził mu nawet prezes klubu, Manuel Vizacino. Na łamach “AS-a” opowiadał: - Cifuentes to nasz lider i kapitan. Nikt mu za darmo nie dał miejsca w składzie i nikt mu go nie odbierze z powodu wieku.
Alberto zagrał również w dwóch kolejnych ligowych spotkaniach, więc wygląda na to, że zmiana z inauguracyjnej kolejki została uznana za niewypał. Teraz 41-latek może dalej żyć marzeniami. I czekać na starcia z Leo Messim czy Luisem Suarezem. Cieszyć się futbolem, chociaż chciał z nim skończyć po odbiciu się od polskiej Ekstraklasy.
- To byłoby cudowne, móc powiedzieć, że zagrałem przeciw niemu (Messiemu - red.) i jego “Barcy”, to byłby jeden z najbardziej pamiętnych momentów mojej kariery. Z odrobiną szczęścia może mógłbym nawet pomóc na zdobyć punkty - opowiadał Cifuentes.
Sport pisze piękne historie. Bo powiedzmy sobie szczerze - czy ktokolwiek z was uwierzyłby, że Alberto Cifuentes, 35-latek, którego ze składu Piasta wygryźli Jakub Szmatuła i Dobrivoj Rusov, zadebiutuje jeszcze w La Liga? To po prostu niebywałe. Pozostaje tylko życzyć mu dużo zdrowia i radości z tego, co robi. Chociaż, kto by się nie cieszył ze spełniania dziecięcych marzeń, nawet na tak późnym etapie kariery?

Przeczytaj również