AC Milan: Krzysztof Piątek nie zagra z "dziewiątką" na koszulce. Nowy klub zdejmuje presję z polskiego snajpera

Piątek bez „dziewiątki” na koszulce. Milan zdejmuje presję z nowego nabytku
Youtube
Chociaż dopiero co doszło do największego transferu w historii polskiej piłki, już znaleziono pewien problem w przenosinach Krzysztofa Piątka na San Siro. Chodzi oczywiście o numer, który przywdział 23-latek, a mianowicie „19” zamiast „9”, przeznaczonego zwykle dla klubowych bombardierów. Na pierwszy rzut oka mogłoby to budzić zaskoczenie, ale w gruncie rzeczy Milan zrobił najlepszą rzecz jaką mógł dla swojego zawodnika.
Wydawałoby się, że przecież to tylko nadruk na koszulce, ale każdy raczej dobrze zna wagę pewnych numerów. „Dziesiątka” przypisana jest wszechstronnemu wirtuozowi, najczęściej liderowi danej ekipy, „jedynkę” dzierży najlepszy bramkarz w drużynie, a legendarna już „dziewiątka” spoczywa na plecach człowieka odpowiedzialnego za zdobywanie bramek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piątek najpewniej będzie tą osobą w mediolańskim klubie i numer o nieco mniejszej wartości symbolicznej tego nie zmieni. Wręcz przeciwnie, może tylko pomóc Polakowi, który przecież dopiero wkracza na piłkarskie salony. Z „19” na koszulce droga na szczyt może być o wiele krótsza.

Numer legend, numer nieudaczników

Każdy dobrze wie, że Milan wydał na Polaka 35 milionów, aby „Il Pistolero” z Dzierżoniowa gwarantował drużynie hurtowe liczby bramek. Piątek ma przywrócić ofensywie „Rossonerich” regularność i nawiązać do pięknych czasów, gdy snajperów z San Siro obawiała się cała Europa.
Van Basten, Inzaghi, Shevchenko. Ci piłkarze zapisali się złotymi zgłoskami na kartach historii mediolańskiego klubu. Każdy z nich sukcesywnie przyczyniając się do triumfów Milanu nosił na plecach…właśnie nr 9.
Przypuszczano, że Piątek jako naturalny następca wielkich napastników również przywdzieje „dziewiątkę” tylko, że między erą Van Bastena czy Pippo Inzaghiego a obecnymi czasami nieco się pozmieniało na San Siro.
Były snajper Genoi nie jest pierwszym napastnikiem, w którym zarząd Milanu upatruje tuzinów zdobytych bramek. Włodarze „Rossonerich” przez lata ściągali do stolicy Lombardii kolejnych ofensywnych zawodników, aby ci oczywiście odwdzięczali się trafieniami.
Poszukiwano największych talentów, wydawano setki milionów, dawano koszulkę z nr 9 każdemu nowemu napastnikowi i wszyscy zawiedli. Bogata historia tej cyfry na koszulce została niemal całkowicie zamazana i właśnie polski „Il Pistolero” ma ożywić ofensywę, która w ostatnich latach znajduje się w stanie agonalnym.
Gdyby Piątek od razu otrzymał „dziewiątkę” pojawiłyby się wątpliwości i porównania z poprzednikami Polaka, których żaden kibic Milanu nie wspomina z uśmiechem na twarzy. No chyba, że politowania.

„Dziewiątka” czeka

Nie jest oczywiście powiedziane, że decyzja o przyznaniu Piątkowi numeru 19 jest nieodwracalna. Już na powitalnej konferencji prasowej dyrektor sportowy Milanu dał do zrozumienia, że „dziewiątka” jest do wzięcia. Wystarczy regularnie robić coś w czym Piątek się specjalizuje – strzelać bramki.
Jeśli „Il Pistolero” utrzyma niesamowitą formę w jakiej znajduje się od początku tego sezonu, włodarze Milanu z pewnością nie będą oponować w kwestii ewentualnej zmiany numeru. W końcu Leo Messi również zaczynał w Barcelonie z „19” (pierwsze spotkania dla „Dumy Katalonii” Argentyńczyk rozgrywał z nr 30, ale było to spowodowane tym, że „La Pulga” był wówczas członkiem Barcelony B, a do pierwszej drużyny, dla której są zarezerwowane numery 1-25, tylko go sporadycznie powoływano).
Istnieje również możliwość, że Piątek po prostu napisze niemal od nowa historię numeru 19, który dzięki niemu również nabierze wielkiej wagi. Przecież Maradona zdefiniował najbardziej pożądany obecnie numer 10, a Cruyff stworzył legendę „czternastki”.
Nie można wykluczyć, że to właśnie polski snajper okaże się zawodnikiem, dzięki któremu kiedyś wszyscy młodzi napastnicy będą pragnęli przywdziać trykot z „dziewiętnastką”. W futbolu kobiecym już mamy do czynienia z takim trendem.

U Gattuso nic za darmo

Można wręcz powiedzieć, że powierzenie Piątkowi z miejsca numeru 9 byłoby nie tylko szkodliwe dla samego Polaka z powodu presji i porównań z nieudolnymi następcami Weaha czy Van Bastena, ale również byłby to pewnego rodzaju policzek dla nadziei włoskiej piłki – Patricka Cutrone.
21-latek w ciągu ostatnich dwóch sezonów był jedynym pozytywem w ofensywie Milanu, stając naprzeciw marazmowi w jaki popadła drużyna z powodu wyczynów transferowych niewypałów z Baccą czy Higuainem na czele.
Nie byłoby w porządku obdarowanie Piątka z miejsca numerem 9, zapominając całkowicie o dokonaniach Cutrone, który również jest przyszłością ofensywy „Rossonerich”.
Pozostawienie „dziewiątki” bez właściciela z pewnością wywoła u obu snajperów chęć jak najszybszego zdobycia upragnionego numeru. Nie będzie krótszej drogi niż cykliczne wpisywanie się na listę strzelców, zatem na tej rywalizacji skorzystają obaj uczestnicy, a także sam klub, w którym wreszcie bramki napastnika nie będą anomalią, jak to miało miejsce w ostatnich latach.
Tak jak numeru, tak samo miejsca w składzie nikt nie otrzyma za darmo. Piątek jest ex aequo z Caldarą piątym najdroższym transferem w historii Milanu, ale nie oznacza to, że z miejsca otrzyma miejsce w wyjściowej jedenastce.
Dla Gattuso jedynymi cyferkami, które będą mieć znaczenie przy wyborach personalnych, staną się liczby oznaczające bramki, a nie kwoty przeznaczone na danych zawodników.

Włochy nie dla polskich „dziewiątek”

Sobotni mecz na San Siro będzie interesujący nie tylko z powodu prawdopodobnych występów aż trzech Polaków, ale również powiązania między Piątkiem a Milikiem. Snajper Napoli po przenosinach pod Wezuwiusz również borykał się z problemem przy wyborze numeru i dla własnego dobra musiał zrezygnować z „dziewiątki”.
Co warte zaznaczenia, katalizatorem obu transferów Polaków było odejście tego samego człowieka – Gonzalo Higuaina. Jednym z powodów, dla których Piątek nie odziedziczył po „Pipicie” numeru, była właśnie obawa przed przejęciem formy Argentyńczyka. W przypadku Milika problem był jeszcze poważniejszy.
Higuain opuścił Napoli na rzecz największego wroga, czyli Juventusu. Kibice „Azzurrich” nie wybaczyli i prawdopodobnie nigdy nie wybaczą Argentyńczykowi takiej zdrady. Uwielbiany bohater stał się symbolem fałszu i personą non gratą na południu Włoch.
Milik nie mógł wybrać numeru, który kojarzony jest ze zdradą, zatem przywdział trykot z „99” na plecach. Widocznie obaj polscy napastnicy czuli, że muszą mieć mityczną „dziewiątkę” nawet jeśli będzie ona tylko częścią składową całego numeru.

Przeklęte liczby

Sceptycy mogliby tylko uśmiechnąć się pod nosem, czytając rozważania na temat tak prozaicznej kwestii, jak kawałek poliestru na tyle koszulki, ale historia piłki pokazuje, że pewne numery mogą mieć kolosalny wpływ na formę swoich właścicieli.
Aby nie szukać daleko, wystarczy przywołać przykład numeru „10”, który w większości drużyn jest prawdziwym rarytasem godnym najlepszych piłkarzy, ale z kolei w reprezentacji Polski powstała już swego rodzaju klątwa i obawy przed dzierżeniem tej liczby na plecach.
Ostatnim zawodnikiem, który udźwignął ciężar „dziesiątki” był jeden z najwybitniejszych polskich zawodników, czyli Kazimierz Deyna. Mimo upływu dekad żaden reprezentant "Biało-czerwonych" nie dorównał choćby w 1/10 dokonaniom króla strzelców Igrzysk Olimpijskich w Monachium.
Na największych turniejach zawodzili Garguła, Obraniak czy Krychowiak. Nie sprawdziła się również metoda przyznawania „dyszki” młodym piłkarzom, którzy dzięki temu mieliby jeszcze mocniej rozwinąć skrzydła. Próbowano tak z Zielińskim, Linettym i Kapustką. Wszystko na nic.
Żaden z utalentowanych zawodników nie udźwignął presji zmierzenia się z legendarną liczbą. Nie dowiemy się tego czy Kapustka lub Linetty wykorzystaliby pełnię swojego potencjału, nosząc nieco mniej znaczący numer, jednak można założyć, że decyzja o przydzieleniu im „dziesiątki” po części również wpłynęła na spadek formy.

Tabula rasa

W przypadku Piątka ten problem został ominięty. Napastnik może czuć pewne rozgoryczenie z powodu konieczności walki o wymarzony numer, ale w gruncie rzeczy Milan zrobił wszystko, aby były napastnik Genoi mógł jak najlepiej wystartować w nowym klubie.
Bez presji numeru, przesadzonych oczekiwań kibiców i myśli z tyłu głowy „a co jeśli będę kolejnym Luizem Adriano lub Andre Silvą?”. Piątek zaczyna przygodę z Milanem z całkowicie czystą głową. Teraz pozostaje tylko zacząć pisać historię swoją oraz numeru 19 na San Siro. Prolog już w jutro meczu z Napoli.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również