Arabia Saudyjska celuje w zwycięstwo z Polską. "Jeśli ich zlekceważymy, będziemy pośmiewiskiem" [NASZ WYWIAD]

Arabia Saudyjska celuje w zwycięstwo z Polską. "Jeśli ich zlekceważymy, będziemy pośmiewiskiem" [NASZ WYWIAD]
źródło twitter.com/Herve_Renard_HR
Po tej rozmowie reprezentacja Arabii Saudyjskiej nie będzie mieć przed Wami żadnych tajemnic. Adam Błoński, znawca i sympatyk piłki azjatyckiej, tłumaczy jaki postęp poczyniły Zielone Sokoły pod wodzą Herve Renarda, jakie są ich mocne i słabe strony i czemu nie powinniśmy ich już postrzegać w roli dostarczyciela punktów. Opowiada też o relacjach Arabii z Katarem i o pasji do piłki w tym kraju, która graniczy z szaleństwem.
RADOSŁAW PRZYBYSZ: Mecz otwarcia mundialu 2018, Rosja rozbija Arabię Saudyjską 5:0. Polska może w Katarze powtórzyć ten wynik?
Dalsza część tekstu pod wideo
ADAM BŁOŃSKI: Nie widzę takiej opcji. Przez ostatnie cztery lata dużo zmieniło się w Arabii Saudyjskiej i dużo zmieniło się w układzie sił w całej Azji. Saudyjska liga weszła do pierwszej trójki na kontynencie, ściga się już z ligami Korei Południowej i Japonii. Pokazują to wyniki azjatyckiej Ligi Mistrzów. Arabskie Al-Hilal wygrało trzy z ostatnich czterech edycji tych rozgrywek. Tego nie było przed mundialem w Rosji. Spójrzmy też jak oni grali w eliminacjach. Pokonali Australię złożoną z zawodników grających w Europie i Japonię, co zszokowało wszystkich specjalistów od piłki azjatyckiej. Oczywiście jest to drużyna jak najbardziej do pokonania pod warunkiem, że ich nie zlekceważymy tak jak zrobiliśmy z Koreą w 2002 roku czy z Ekwadorem w 2006. Jeśli Polacy podejdą do tego meczu tak jak trener Nawałka do Japonii na poprzednim mundialu, gdzie miał ją rozłożoną na czynniki pierwsze, to pokonamy Arabię Saudyjską. Jeśli nie, to kolejny raz będziemy pośmiewiskiem.
Łukasz Gikiewicz uważa, że Arabia Saudyjska jest groźna tylko na własnym stadionie.
Problem w tym, że oni będą tak jak by grali na własnym stadionie. Trybuny w Katarze będą po ich stronie. Dla arabskich kibiców, którzy wypełniają każdy mecz w dziesiątkach tysięcy, nie będzie problemem pojechać do Kataru na mecz. Do tego dojdzie typowo arabska pogoda. Te czynniki będą po stronie Arabii Saudyjskiej.
Wszyscy reprezentanci grają w krajowej lidze. Dlaczego?
To jest trochę casus Meksyku. W saudyjskiej lidze najlepsi rodzimi zawodnicy zarabiają na poziomie europejskich lig top 5. Po drugie, mieli kiedyś przypadek Samiego Al-Jabera, który był największą gwiazdą ligi, a w 2000 roku wyjechał do Wolverhampton Wanderers i tam odbił się od ligi angielskiej. Nie łapał się do składu, miał problemy z aklimatyzacją. Od tego czasu wprowadzono zasadę, że czołowi zawodnicy z Arabii Saudyjskiej muszą otrzymać zgodę najwyższych władz kraju na wyjazd. Oni są traktowani jako dobro narodowe i nikt nie chce ich upokorzenia za granicą. Zostali takimi ptakami w złotej klatce. Tym się różnią od Japonii czy Korei Południowej, gdzie piłkarze gryzą trawę, by wywalczyć kontrakt w Europie. W Arabii wiedzą, że nieważne jakby się starali, to oprócz prestiżu w kraju i poklepania po plecach, nie wydarzy się nic więcej i nie trafią do Europy. Nie ma marchewki na końcu kija.
Kto zatem jest największą gwiazdą Arabii Saudyjskiej?
Przede wszystkim Salem Al-Dawsari, to niesamowity zawodnik. I nie mówię tego jako kibic reprezentacji Arabii Saudyjskiej, bo zawsze bliżej mi było do Korei, Japonii czy Chin, ale obiektywnie to jest najlepszy skrzydłowy w Azji ostatnich lat. Piłkarz obunożny, może grać i na prawym, i na lewym skrzydle. Robi rzeczy, które zmieniają mecze – strzały z przewrotki, z 20 metrów, po założonych siatkach. Polscy kibice powiedzą: "No dobra, ale to wszystko przeciwko pionkom". W takim razie polecam obejrzeć mecz z reprezentacją Niemiec przed mundialem 2018. On potrafi kiwnąć dwóch, trzech rywali i oddać soczysty strzał. Jeśli będziemy robić pojedynki najlepszych zawodników pt. "Lewandowski versus…", to na pewno tam się pojawi Salem Al-Dawsari.
W środku pola mamy saudyjskiego Patricka Vieirę, albo Mohameda Sissoko, będąc bardziej na czasie – Mohameda Kanno. To jest defensywny pomocnik mierzący 192 cm, ale na swoich szczudłowatych nogach porusza się ze swobodą i szybkością. Dominuje w środku pola, również w powietrzu. Kasuje wszystkich skrzydłowych, do tego świetnie podłącza się do ataku, ale tu podpowiedź dla Polski: ma psychikę naszego Jacka Góralskiego. W ostatnich Klubowych Mistrzostwach Świata upokorzył cały naród saudyjski dostając szybką czerwoną kartkę w arabskich derbach z egipskim Al-Ahly. Cały plan mecz Al-Hilal od razu się posypał.
Przed nim gra 32-letni Salman Al-Faraj, który śrubuje wszelkie rekordy w Azji jeśli chodzi o celność podań. To jest taki pomocnik w stylu Maco Verrattiego – podaje tylko do najbliższego, nie zobaczysz go w statystykach bramek i asyst, ale jest sercem i rozumem całej drużyny. Wie kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić, praktycznie nie gubi piłek. Leonardo Jardim i Razvan Lucescu, którzy go prowadzili w klubie, mówili, że gdyby badać piłkarskie IQ, to Al-Faraj byłby Kasparowem futbolu. Jeśli się go sparaliżuje, to wtedy cała drużyna siada. Zneutralizowanie go to klucz do rozbicia Arabii Saudyjskiej.
Skończył się też wakat na pozycji napastnika. Od czasów Yassera Al-Qahtaniego, który był kiedyś przymierzany do Chelsea, Saudyjczycy nie mieli żadnej klasowej "dziewiątki". Przez to, że większość ofensywnych zawodników do rodzimej ligi sprowadza się z zagranicy. Herve Renard odkrył jednak dwóch piłkarzy – Saleha Al-Shehriego i Firasa Al-Buraikana, którzy w eliminacjach strzelili po siedem goli. Za Renarda obaj więcej bramek zdobywają w reprezentacji niż w lidze, bo w klubach muszą ustąpić miejsca obcokrajowcom. Trzeba na nich uważać.
A gdzie są słabe punkty?
Na lewej obronie gra Yasser Al-Shahrani, który trafił kiedyś nawet na okładkę FIFY w wydaniu dla krajów Zatoki Perskiej. To jeden z szybszych lewych obrońców, ale zawsze zostawia po sobie ogromną dziurę w bloku obronnym. Niczym Marcelo z Realu Madryt świetnie gra w ataku, ale potem koledzy muszą go asekurować.
Mają też ogromny problem z bramkarzami. Podstawowy bramkarz Al-Owais odkąd przeszedł do Al-Hilal rozegrał tylko jeden mecz ligowy, co chwilę jest kontuzjowany. Jego zastępca Al-Muaiouf również doznał kontuzji i teraz próbują takiego nieokrzesanego 25-latka z Al-Shabab, Al-Bawardiego. Jeżeli do listopada nie znajdą numeru jeden, to ich bramkarza może zjeść trema, może popełniać błędy.
Porozmawiajmy teraz o Herve Renardzie, który prowadzi reprezentację od 2019 roku, czyli jak na tamtejsze standardy już dość długo.
Sam jestem zdziwiony jak dobre wyniki notuje. Może być pierwszym selekcjonerem, który odczaruje klątwę mistrzostw świata. Arabia Saudyjska zawsze w eliminacjach grała bardzo ofensywnie, na jeden kontakt, świetnie technicznie, ale zawsze brakowało jej dyscypliny taktycznej, trzymania pozycji. Odbudowa, czyli to, co jest dziś podstawą piłki nożnej, zawsze u nich kulała. To było widać w meczu z Niemcami przed mundialem 2018. W ofensywie radzili sobie świetnie, kręcili niemieckimi obrońcami, ale jak już szła kontra, to Niemcy mieli przewagę liczebną. Świetnie wykorzystali to właśnie Rosjanie we wspomnianym meczu otwarcia. Renard to zmienił. Zremisowany 0:0 mecz z Australią w eliminacjach wysłał sygnał do całej Azji, że to są inne "Zielone Sokoły". Australijczycy myśleli, że tak jak zawsze stłamszą ich fizycznie grą w stylu Championship, ale Saudyjczycy tym razem poradzili sobie z tym idealnie. Unikali gry ciałem, doskonale wychodzili spod presji, grali piłką. Renard nadał im sznytu taktycznego. Będzie godnym rywalem Czesława Michniewicza. Po losowaniu przeglądałem saudyjskie portale internetowe, fora kibiców i powiem tak: celują w remis z Meksykiem i zwycięstwo z Polską. Podkreślają właśnie, że Polacy mają długą historię lekceważenia rywali. Nie oceniajmy ich na podstawie występów na poprzednich mundialach i podejdźmy do tego meczu poważnie.
Renard po losowaniu mówił, że chciałby kiedyś poprowadzić reprezentację Polski. Wyobrażasz to sobie?
Tak, widząc co zrobił z rozbrykanej Arabii Saudyjskiej, która zawsze fajnie grała w eliminacjach, a potem przynosiła Azji wstyd na turnieju. Wprowadził dyscyplinę, świetnie rozpracował choćby Japonię. W każdej akcji Saudyjczycy łapali ich na pressingu, na szybkich kontrach, w każdym obszarze boiska byli bliżej piłki. Gdyby kiedyś ten trener przejął reprezentację Polski, to moglibyśmy być pewni ogromnego profesjonalizmu i warsztatu. Samo to, że jest pierwszym trenerem, który z dwoma drużynami wygrał Puchar Narodów Afryki, pokazuje, że jest to fachowiec wysokiej klasy.
Czy Saudowie jako społeczeństwo w ogóle interesują się piłką i swoją reprezentacją?
Oni się nie interesują, oni są jeb*** na punkcie piłki. Na mecze ligowe drużyn na poziomie, dajmy na to, KSZO Ostrowiec przychodzi 12-13 tysięcy ludzi, a na drużyny na poziomie Legii co mecz przychodzi po 30 tysięcy kibiców. Możesz zrobić sobie eksperyment – napisz coś złego na temat piłkarza Al-Hilal w internecie. W ciągu 10 minut będziesz miał 30 hejterów grożących ci śmiercią. Są psychiczni na punkcie piłki, kochają ją, doping jest przepiękny. Dla nich każdy ligowy mecz to święto, można wyłączyć obraz i tylko słuchać jak się bawią na trybunach. Dlatego też w przeszłości mieli takie nerwowe ruchy ze zwalnianiem selekcjonerów po pierwszych potknięciach. Można powiedzieć, że mylą rzeczywistość ze sportem. Jeśli ktoś popełni błąd na boisku, to może się martwić o to, czy wyjść normalnie na ulicę. Ale jeżeli grasz dobrze, to będą cię nosić na rękach w każdej restauracji.
Arabia Saudyjska to jedyny uczestnik mundialu, który graniczy z Katarem. Czy rzeczywiście to atut dla niej i jej kibiców? Bo pamiętam jeszcze niedawny konflikt dyplomatyczny między tymi krajami.
Był konflikt, było to widać choćby w Pucharze Azji, który się odbywał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wtedy relacje między federacjami piłkarskimi były bardzo chłodne, ale teraz się ocieplają, właśnie ze względu na zbliżający się mundial. Nie są to może najwięksi przyjaciele, ale to wszystko, co dzisiaj dzieje się w Katarze wykracza poza sport. Katar walczy o poprawienie wizerunku i mocno liczy na to, że kibice z Arabii Saudyjskiej wypełnią stadiony na tych mniej ciekawych meczach. Saudowie pomiędzy meczami ich reprezentacji nie będą siedzieć w ciasnym Doha i popijać alkohol, bo nawet nie mogą, tylko będą szli na inne mecze. Przez najbliższe miesiące Katar i Arabia będą ocieplać wzajemnie swoje wizerunki, bo będzie to sprzyjać wspólnemu celowi.
Wiem, że przed mundialem 2018 pomagałeś sztabowi Adama Nawałki w rozpracowaniu reprezentacji Japonii. Rozumiem, że teraz Czesław Michniewicz może też liczyć na pomoc?
Jak najbardziej. Całe moje zainteresowanie piłką azjatycką zaczęło się od patologicznego podejścia do Korei Południowej w 2002 roku, którą oglądałem już rok wcześniej właśnie w arabskiej telewizji. Yoo Sang-chul był znanym w całej Azji specjalistą od strzałów z dystansu, a my dawaliśmy mu cały czas je oddawać aż w końcu przełamał ręce Jerzego Dudka. Jakieś stereotypy o "mikroprocesorkach"… Przecież Koreańczycy byli tego samego wzrostu, a niektórzy wyżsi od naszych, do tego skoczniejsi, a my graliśmy uparcie górą. Byłem wniebowzięty, gdy sztab szkoleniowy selekcjonera Nawałki, trener Zając i trener Góralczyk zgłosili się do mnie. Samo to, że szukali pomocy wśród takich osób jak ja pokazywało, jak poważnie Nawałka podchodził do swoich obowiązków. Dzisiaj żaden rywal nie jest słaby, żaden też nie jest silny, są tylko rywale zlekceważeni i tacy, na których się nie przygotowujemy. Wierzę w trenera Michniewicza. Może się nie odzywać, ale wierzę, że przygotuje się na Arabię Saudyjską. Kibicuję w tym meczu Polsce i nie chcę później się wstydzić, że Arabia Saudyjska będzie miała święto narodowe z okazji zwycięstwa z nami.

Przeczytaj również