"Zawodzili za każdym razem". Demony przeszłości wiszą nad Arsenalem. "Tamten sezon to przestroga"

"Zawodzili za każdym razem". Demony przeszłości wiszą nad Arsenalem. "Tamten sezon to przestroga"
Nigel Bramley / Focus Images / MB Media / PressFocus
Arsenal spędził Boże Narodzenie na czele tabeli Premier League. Statystyki nie kłamią - zespół Mikela Artety ma sporo argumentów, by na koniec sezonu sięgnąć po mistrzostwo Anglii. O ile odrzuci własne demony sprzed lat.
Arsenal po raz pierwszy od 15 lat spędził Święta Bożego Narodzenia na fotelu lidera Premier League. “Kanonierzy” długo czekali na tak udany start sezonu jak ten tegoroczny. Jest on nawet rekordowy, bo nigdy wcześniej nie mogli pochwalić się dorobkiem 37 punktów po 14 kolejkach.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pierwsze miejsce w nocy z 25 na 26 grudnia to dobry omen, który może cieszyć fanów “The Gunners”. Wspomniany termin stanowi w Anglii popularny punkt odniesienia, a statystyki w ostatnich latach są bowiem nieubłagane. Świąteczny lider najczęściej ostatecznie sięga po tytuł. Fani zespołu Mikela Artety mogą liczyć, że i tym razem ten scenariusz się powtórzy.

Zostać nr 17

Sytuację w tabeli tuż przed Boxing Day Anglicy tradycyjnie przyjmują jako symboliczny punkt podziału sezonu. Za każdym razem wylicza się statystyki dotyczące liderów i drużyn zajmujących ostatnie miejsce w tym okresie.
Choć w 30 dotychczasowych edycjach zmagań w Premier League zespoły przewodzące tabeli w święta kończyły rozgrywki jako mistrzowie zaledwie 16 razy, to ostatnie lata rysują bardzo korzystny, ze statystycznego punktu widzenia, obraz dla Arsenalu. Od kampanii 2009/10 bożonarodzeniowym liderom tylko trzykrotnie zdarzyło się przegrać walkę o tytuł. W tym czasie mają więc prawie 77% skuteczności.
Pozycję lidera dnia 25 grudnia w końcowy sukces potrafiło zamienić chociażby Leicester City. Choć w Arsenalu mogą studzić nastroje, należy postawić sprawę jasno - piłeczka jest po stronie “Kanonierów”.

Wielkie wyzwanie

Pomimo pięciopunktowego prowadzenia w tabeli na niekorzyść Arsenalu może przemawiać fakt, że bezpośrednio za ich plecami plasuje się Manchester City - nie tylko najmocniejsza kadrowo drużyna w kraju, ale i “specjaliści” od odrabiania różnic z Boxing Day. Wszystkie trzy wspomniane przypadki drużyn, które zdobywały mistrzostwo, nie prowadząc w Święta w ostatnich 13 latach, są dziełem właśnie “Obywateli”.
W 2013 roku piłkarze z Etihad Stadium rozpoczęli skuteczny pościg z trzeciego miejsca, w 2018 z drugiego. Ostatni raz, gdy im się to udało, pobili nawet rekord ligi. W 2020 roku do kolejki rozpoczynającej się 26 grudnia przystępowali z ósmej lokaty (choć z zaległym meczem na koncie). Pomimo tego zdołali odrobić ośmiopunktowy deficyt punktowy do Liverpoolu i sięgnąć po mistrzostwo z rekordowo niskiej, świątecznej pozycji.
Teraz ich strata jest mniejsza, a spotkań do końca sezonu zostało rekordowo dużo. Z powodu nietypowego terminu rozgrywania mundialu tradycyjna kolejka startująca w drugi dzień świąt będzie bowiem dopiero piętnastą serią gier. Można więc postawić tezę, że tym razem obrona świątecznego fotelu lidera okaże się trudniejsza niż w poprzednich latach. Zwłaszcza że kluby miały ponad miesiąc “nadprogramowej” przerwy w środku sezonu.
Brytyjscy bukmacherzy nie mają większych wątpliwości. W roli faworyta dalej stawiają ekipę Pepa Guardioli. Zgodnie z danymi portalu “Gambling.com” dają im około 70% szans na końcowy sukces, przy 28% Arsenalu. W przeciwieństwie do poprzednich lat zmiana jest więc wręcz spodziewana.

Demony przeszłości

Na Emirates będą mieć nadzieję, że nie powtórzą wydarzeń z kampanii 2007/08. Wtedy to “Kanonierzy” ostatni raz prowadzili w ligowej tabeli przez święta i roztrwonili przewagę, kończąc za plecami Manchesteru United oraz Chelsea. Właściwie to zawodzili za każdym razem, gdy znajdowali się w takiej sytuacji. Zdarzała się ona trzykrotnie. W każdym z tych przypadków zawodnicy Arsenalu nie zdołali dowieźć prowadzenia do mety i po tytuł sięgali rywale. Wcześniejsze dwie okazje, jeszcze sprzed ery Premier League, również kończyły się dla nich rozczarowaniem - mają więc ich na koncie aż pięć z rzędu.
Arsenal dobrze zna również smak odrabiania strat w analogicznych scenariuszach. Aż trzykrotnie: w sezonach 1997/98 (odrabiając aż 13 punktów, plasując się 26 grudnia na szóstym miejscu!), 2001/02 i 2003/04, sięgał po mistrzostwo bez prowadzenia w tabeli w Boże Narodzenie. Tym razem “The Gunners” mogą jednak mówić, że są w niezłej sytuacji. Pięć punktów przewagi to solidny zapas na tym etapie rozgrywek, a historia znała zdecydowanie bardziej ściśnięte czołówki bożonarodzeniowych tabel Premier League.
Dziewięć lat temu pięć przewodzących lidze zespołów: Liverpool, Arsenal, Manchester City, Chelsea i Everton w tym momencie roku dzieliły zaledwie dwa oczka. Przestrogą dla londyńczyków powinna za to być historia Newcastle United z rozgrywek 1995/96, gdy prowadzone przez Kevina Keegana “Sroki” nie zdołały utrzymać aż 10-punktowego zapasu nad resztą stawki. Finiszowały wówczas za Manchesterem United.
Niezależnie od okoliczności należy przyznać, że Arsenal Mikela Artety wszedł na poziom, jakiego jeszcze nie prezentował. Pozycja lidera z dużą - jak na ten okres roku - przewagą to dowód świetnej pracy wykonanej przez trenera i jego zespół. Do kolejnej części sezonu “Kanonierzy” przystępują z niezłym zapasem punktowym, ale i bólem głowy, bo na trzy miesiące stracili kontuzjowanego Gabriela Jesusa.
Piłkarze Arsenalu stoją więc przed wyzwaniem, ale takim, na które chyba wszyscy w klubie czekali. Wreszcie bowiem mogą mówić, że w Boże Narodzenie są najbliżej wygrania mistrzostwa z całej stawki. Czy tym razem wreszcie, pierwszy raz w erze Premier League, dowiozą przewagę? To będzie prawdziwy test. On pokaże, czy można już mówić o gotowym zespole. Jeśli go obleją, oczywiście pojawi się żal, ale raczej nie dojdzie do tragedii - wszak Arteta jeszcze nie skończył pracy. Niemniej, jeśli w tym okresie roku jesteś liderem, to musisz mierzyć wysoko. Ostatnie lata dobitnie to pokazały.

Przeczytaj również