Arsene Wenger w Milanie? Zdecydowanie „tak”! Nie ma lepszego człowieka do odbudowy „Rossonerich”

Arsene Wenger w Milanie? Zdecydowanie „tak”! Nie ma lepszego człowieka do odbudowy „Rossonerich”
CosminIftode/Shutterstock
Siedzę sobie, przeglądam Internet i nagle widzę informację z "Gazzetta dello Sport" - Arsene Wenger kandydatem do objęcia Milanu. Oczywiście, w razie rozstania z Marco Giampaolo. Mogę śmiało powiedzieć, że w tym momencie poczułem przyjemny dreszczyk. Krytykowany w ostatnich latach futbolowy geniusz, stojący przed zadaniem odbudowy wielkiej europejskiej marki. Cóż by to była za historia!
Sam aspekt tego, że to wspaniała okazja dla Francuza na to, aby zasmakować jeszcze wielkiego futbolu i pokazać swój ogromny kunszt, nie jest jednak jedynym powodem tego, jak zareagowałem. Wenger w Milanie to może być istny hit pod względem sportowym.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie na to liczyli

Wszyscy wiemy, jak Włosi kochają „calcio”. Ukochany klub to niemal religia, jego piłkarze w mgnieniu oka z ulubieńców potrafią zmienić się w patałachów hańbiących przywdziewane barwy. Najważniejszy jest bowiem sukces. Mimo tego, tamtejsi fani kochają wyrazistych trenerów. Takich ze swoim pomysłem.
Italia to ojczyzna słynnego „catenaccio”, które do dziś uważane jest za taktyczny majstersztyk, a w ostatnich latach narodził się tu chociażby „sarriball”. Szkoleniowcy-wizjonerzy to znak rozpoznawczy Półwyspu Apenińskiego. To dzięki Serie A i Antonio Conte przyszła ogólnoeuropejska moda na grę trójką obrońców. To tutaj narodzili się wielcy taktycy.
W tamtejsze trendy wpisuje się Marco Giampaolo, który objął przed tym sezonem wielki niegdyś Milan. Jego 4-3-1-2 z Sampdorii zachwycało całe Włochy i fani „Rossonerich” liczyli, że taki pomysł na grę sprawdzi się na San Siro. W końcu preferował koncepcję gry atrakcyjnej dla oka i nastawionej na zdominowanie rywala.
W Mediolanie nie udaje się jednak skopiować konceptu z Genui. Chyba najbardziej oczywistym jest brak odpowiednika Gastona Ramireza w roli trequartisty. Ani Suso, ani Hakan Çalhanoğlu nie są w stanie skopiować gry Urugwajczyka, co wyraźnie odbija się na dyspozycji drużyny. Lucas Paqueta to jedyna resztka nadziei na tej pozycji. Urazy bowiem uniemożliwiły mu pokazanie pełni potencjału w obecnej kampanii.
Niemniej, dyspozycja jednego z najbardziej utytułowanych włoskich klubów jest naprawdę fatalna. Ofensywny, energiczny futbol to na ten moment jedynie ułuda, a w rzeczywistości mamy męczarnie, od których mogą wręcz rozboleć oczy.

Trzeba znaleźć alternatywę

Tragiczna postawa zespołu pod wodzą nowego menedżera sprawiła, że pojawiły się plotki o tym, że pali się grunt pod jego nogami. Tak, jak już wspominałem, jeśli naprawdę na liście potencjalnych następców widnieje Arsene Wenger, to władze klubu nie mają się nad czym zastanawiać.
Francuz idealnie wpisuje się we włoski ideał szkoleniowca. To gość szaleńczo wierny swojej filozofii. W jego przypadku podstawą jest operowanie piłką, futbol bardzo „czysty” i ładny dla oka.
Były menedżer Arsenalu zawsze chce grać na „tak”. Jego koncepcja, podobnie jak, na papierze, ta Giampaolo, powinna zadowolić kibiców Milanu. W końcu ofensywna piłka zawsze jest w cenie, a takiej można się spodziewać.
Sceptycy mogą oczywiście powiedzieć, że przecież obecny szkoleniowiec miał zagwarantować coś podobnego. Między nimi jest jednak znaczna różnica. I nie chodzi tu tylko o doświadczenie, chociaż poniekąd wynika ona właśnie z niego.
Były menedżer Sampdorii to „człowiek jednego ustawienia”. Stroni od eksperymentów, jedynie okazjonalnie próbował systemu 4-3-3. 69-latek z kolei swoją filozofię przedstawiał już w niezliczonych wydaniach na przestrzeni wielu lat. Czwórka, trójka z tyłu, skrzydłowi, bez skrzydłowych, delikatne zmiany w zależności od przeciwnika – Francuz jest zdecydowanie bardziej „otwarty” od Giampaolo, którego koncept jest bardzo wymagający dla piłkarzy.
Trenerska legenda w swoim repertuarze na pewno ma jakiś pomysł na wprowadzenie własnej filozofii w Mediolanie. Jeśli nie wypali, to pewnie znajdzie alternatywę. „Flagowy” koncept drżącego obecnie o swoją posadę menedżera zwyczajnie się nie sprawdza, a umiejętności adaptacji u niego nie widać.

Specjalista ds. stabilizacji

Głównym aspektem, który przemawia za zatrudnieniem Wengera jest jednak jego umiejętność budowy drużyny i zagwarantowania stabilizacji. Wiele osób mogło krytykować go pod koniec pracy w Arsenalu, ale dla mnie to istny absurd. On wyciskał z zespołu wszystko, co mógł. I to przy bardzo ograniczonych środkach.
Skromny budżet, nieustanne sprzedaże najlepszych piłkarzy, niejednokrotnie wzmacniające ligowych rywali... Pomimo poważnych przeszkód był w stanie utrzymywać swoich „Kanonierów” w czołówce. Przecież wprowadzał ich do Ligi Mistrzów przez 19 kolejnych sezonów. Do tego właściwie nie zdarzały mu się wpadki w fazie grupowej!
Przez ostatnie dziesięć lat właściwie nie miał drużyny na walkę o mistrzostwo z United, City czy Chelsea, ale zawsze gwarantował nie solidne, a dobre wyniki. Pech chciał, że budowa stadionu poważnie utrudniła mu pracę po tym, jak zdołał nawet wprowadzić „The Gunners” do finału Champions League.
Takiego trenera jednak potrzeba w czerwono-czarnej części Mediolanu. Są problemy z kasą, które poskutkowały dobrowolnym wycofaniem się z Ligi Europy, aby uniknąć surowszej kary za złamanie przepisów Finansowego Fair Play. Kadra nie jest rewelacyjna. Przypomina Wam to coś? Bo mi, do pewnego stopnia, właśnie sytuację Arsenalu w ostatnich kilku latach.
Co więcej, obecny dyrektor generalny klubu, Ivan Gazidis, zna się z Wengerem z czasów jego pracy w Londynie. Dobrze wie, co potrafi ulepić z tego, co mu się da. Panowie powinni znowu znaleźć wspólny język, choć Południowoafrykańczyk z pewnością idealnym współpracownikiem – jako osoba działająca z ramienia Stana Kroenke – raczej na pewno nie był.
„Rossoneri” potrzebują kogoś, kto zagwarantuje im miejsce w czołówce. Nie, nie trofea, bo do tych droga jest daleka. Muszą mieć solidne fundamenty, aby się odbudować. Problem w tym, że dalsze wyniki w okolicach siódmej czy dziesiątej lokaty nie wchodzą w grę. Milan musi wrócić do włoskiej elity, a taki autorytet na ławce to niemal gwarancja odpowiedniej jakości.
Wenger to człowiek z wielkim napisem „stabilizacja” na czole. To gość, który z marką i zasobami 18-krotnych mistrzów kraju będzie w stanie przywrócić ich do czołowej czwórki. Wierzę w to całym sercem, chociaż dogonienie Juve, Napoli czy Interu Conte będzie ogromnie trudne.

Wielki nauczyciel

Szkoleniowiec legendarnych „Invincibles” to również światowej klasy ekspert od odpowiedniego prowadzenia młodych piłkarzy. Pod jego ręką rozbłysnęły gwiazdy chociażby Cesca Fabregasa, Robina van Persiego czy Ashleya Cole’a, to u niego światową gwiazdą stał się Thierry Henry...
Wenger to „ojciec” wielu piłkarzy, których nie nazwiemy gwiazdami pierwszego planu, ale dobrymi ligowcami – Samira Nasriego, Bacary’ego Sagni, Gaëla Clichy’ego czy Emmanuela Adebayora. Niezliczeni zawodnicy zawdzięczają mu bardzo wiele – ten gość miał ogromny wpływ na obraz futbolu na Wyspach, wręcz go rewolucjonizując.
Jeśli spojrzymy na kadrę Milanu, to znajdziemy w niej wielu młodych graczy, którzy w ostatnich latach „zatrzymali się w rozwoju”. Obiecujący start kariery Davide Calabrii czy Theo Hernandeza pozwalał sądzić, że już teraz będą prezentować zdecydowanie wyższy poziom.
Do tego możemy dodać 20-letniego Rafaela Leão, Francka Kessié, odpalonego niedawno z... Arsenalu Ismaëla Bennacera czy największy diament „Rossonerich” - Lucasa Paquetę. Piłkarz o talencie Brazylijczyka pod wodzą 69-latka zjadłby Serie A. To idealny materiał do oszlifowania dla „profesora”.
Są również i Alessio Romagnoli czy Suso, odrobinę starsi, ale wciąż mogący jeszcze się rozwinąć. Hiszpan obdarzony jest fenomenalną techniką. Takich piłkarzy kocha Wenger. Grunt jest więc niesamowicie żyzny i trudno o człowieka z większymi umiejętnościami i doświadczeniem, pozwalającymi zasiać dobre ziarno.
Jeśli trafi do Mediolanu, to wierzę, że zbuduje drużynę na lata. Raczej nie dla siebie, ale dla swojego następcy. Sęk w tym, że odpowiednia osoba musiałaby kontynuować dzieło. Ale to już kolejny problem. Taki, którym trzeba będzie się zająć, gdy zatrudniony zostanie człowiek odpowiedzialny za stworzenie znanego nam w XXI wieku Arsenal.
Póki co jednak mamy tylko spekulacje. Chociaż... w każdej plotce jest ziarnko prawdy. A jeśli ta konkretna się potwierdzi, to, mówiąc bardzo bezpośrednio, będę niesamowicie podjarany.

Dalej, AC Milan, musisz!

Kacper Klasiński

Przeczytaj również