Awans FC Barcelony albo rychłe zwolnienie. W meczu z SSC Napoli Quique Setien walczy o posadę

Awans albo rychłe zwolnienie. W meczu z Napoli Quique Setien walczy o posadę
Cordon Press / Press Focus
Jeszcze kilka miesięcy temu Quique Setien uważał, że praca na Camp Nou będzie spełnieniem jego marzeń. Rzeczywistość w błyskawicznym tempie zweryfikowała oczekiwania nieco naiwnego 61-latka. Trener FC Barcelony stoi pod ścianą, czekając na wyrok. Jeśli nie osiągnie sukcesu w Lidze Mistrzów, pożegna się ze stanowiskiem, o którym śnił latami.
- Musimy być krytyczni wobec samych siebie. Staraliśmy się, a na koniec zostaliśmy z niczym. Mam nadzieję, że poprowadzę Barcelonę w Lidze Mistrzów, ale tego nie wiem - mówił po porażce z Osasuną w przedostatniej kolejce ligowej. Hiszpan ostatecznie nie został zwolniony, jednak tego typu wypowiedź demonstrowała jego bezradność. Teraz szkoleniowiec dobrze wie, że tylko udana przygoda na arenie europejskiej zagwarantuje mu przetrwanie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na razie sezon 2019/20 w wykonaniu “Blaugrany” przypomina niekończące się pasmo porażek i kompromitacji. Po raz pierwszy od sześciu lat Katalończycy nie zerwali ani jednego krajowego skalpu. Wtedy za fatalne wyniki Gerardo Martino zapłacił głową. Dziś Setien jest na “najlepszej” drodze, żeby podążyć śladami Argentyńczyka.

Rewolucja potrzebna na wczoraj

Aby wydobyć Barcelonę z marazmu, trener musi znów zacząć eksperymentować. W pierwszych meczach na Camp Nou próbował ustawiać skład w charakterystycznej dla siebie formacji z trzema defensorami, ale ten pomysł szybko porzucono. Już po paru tygodniach katalońscy kibice przeżyli małe déjà vu. Powrócono do płaskiej formacji 4-4-2, która była znakiem rozpoznawczym podczas kadencji Ernesto Valverde. Problem w tym, że to również nie przynosiło oczekiwanych rezultatów, a drużyna nadal nie wykorzystywała nawet połowy potencjału. Przed meczem z Napoli spekuluje się o kolejnych zmianach w modelu gry.
Ustawienie zaproponowane przez kataloński “Sport” wydaje się ciekawym remedium na bolączki Barcelony. Desygnowanie do gry duetu Roberto-Semedo stanowiłoby zabezpieczenie przed huraganowymi atakami Lorenzo Insigne. Powszechnie wiadomo, że defensywa na Camp Nou przecieka i pod żadnym pozorem nie zasługuje na miano monolitu. System z kwartetem defensorów się nie sprawdzał, więc może 3-5-2 ułatwiłoby poczynania w destrukcji.

Odbudować Griezmanna

Sęk w tym, że powyższe zestawienie wiązałoby się z posadzeniem na ławce Antoine’a Griezmanna. W ostatnich dniach pojawiły się informacje o drobnym urazie Francuza, ale mistrz świata powinien być zwarty i gotowy na wieczorny pojedynek. A od jego dyspozycji sporo zależy. Może i nie zaliczył udanego startu na Camp Nou, ale miewał zjawiskowe przebłyski. I to właśnie z nim w pełnej formie Barcelona notowała najlepsze występy. Wystarczy przypomnieć spotkanie z Villarrealem, gdy po raz pierwszy nie był przykuty do lewego skrzydła. Setien dał mu pełną swobodę, co Francuz skrzętnie wykorzystał. Mogąc poruszać się po całej szerokości boiska, rozegrał najbardziej udany mecz w trykocie Barçy. “Brzydkie Kaczątko”, które dotychczas niemrawo snuło się przy linii bocznej, wreszcie przerodziło się w “Pięknego Łabędzia”.
Odpowiednie wkomponowanie Griezmanna w taktykę może przechylić szalę zwycięstwa na stronę Katalończyków. Warto przytoczyć, że od restartu rozgrywek 29-letni napastnik nie zagrał od pierwszej minuty w dokładnie pięciu spotkaniach. “Duma Katalonii” wygrała tylko jedno z nich. W bieżącym sezonie Ligi Mistrzów jedynie Luis Suarez zdobył dla Barcelony więcej bramek od niego. Zresztą to właśnie “Griezou” uratował drużynę, gdy męczyła się w Neapolu, ratując remis 1:1.
Setien powinien szczegółowo przeanalizować poprzednie spotkania pod kątem zmaksymalizowania atutów w ofensywie. Awans do ćwierćfinału nie będzie możliwy bez prawidłowej współpracy tercetu MSG. “Przykuwanie” Antoine’a do skrzydła nie ma sensu, wiedząc, że pełnię umiejętności może pokazać wyłącznie na pozycji fałszywego napastnika. Wtedy wymienia się pozycjami z Leo Messim, jako wolny elektron tworzy przestrzenie dla Luisa Suareza, ale jest cały czas czas pod grą. Przy linii bocznej Francuz przywdziewał pelerynę-niewidkę.

Młodość na ratunek

W miernym jak dotychczas sezonie, kibice Barcelony mogą cieszyć się jedynie z wystrzału dwóch perełek La Masii. Ansu Fati i Riqui Puig wnieśli do zmurszałego składu niezbędny powiew świeżości. Na tle weteranów zwykle prezentowali się kapitalnie. Chociaż obaj dopiero kilka miesięcy temu wkroczyli do seniorskiej piłki, już spoczywa na nich wielka odpowiedzialność. Menedżer mocno liczy na hiszpański tandem w Lidze Mistrzów. Ani Fati, ani Puig nie dostali pozwolenia na występ w barażach ekipy rezerw. Trener obawiał się ewentualnych kontuzji przed hitową konfrontacją z Napoli. Z pozoru, było to egoistyczne zachowanie, ale można zrozumieć tok myślenia 61-latka. Barcelona B rywalizowała o awans do drugiej ligi. Hiszpan walczy o pozostanie na stanowisku.
Fati raczej rozpocznie spotkanie z Napoli na ławce, bo wątpliwe jest ustawienie z czterema napastnikami. Zresztą 17-latek udowodnił, że potrafi być prawdziwym jokerem w barcelońskiej talii. Premierowego gola w Lidze Mistrzów strzelił 120 sekund po pojawieniu się na murawie w meczu z Interem. W La Liga także dołożył dwa trafienia, gdy zaczynał jako rezerwowy.
Za to miejsce w wyjściowym składzie bezwzględnie powinien znaleźć Riqui Puig. Z Napoli za kartki pauzować będą Sergio Busquets i Arturo Vidal. Z kolei Arthur Melo wyżej ceni urlop na Copacabanie, a nie szansę godnego pożegnania się z klubem. W obliczu tylu nieobecności, 20-letni wychowanek musi przejąć rolę lidera drugiej linii. W poprzednich tygodniach przychodziło mu to bez trudu.

Mniej zapowiedzi, więcej efektów

Wybory personalne to zaledwie składowa niezbędnych zmian. Setien jest mistrzem w głoszeniu górnolotnych myśli o wyższości stylu nad rezultatem, jednak takie zabiegi mogły działać w Las Palmas czy Betisie. Na Camp oczekuje się konkretów. Nikt nie poklepie go po plecach, bo zespół kontrolował mecz, a rywale mieli piłkę przez parę minut. W lutym na Stadio San Paolo widzieliśmy, że filozofia tysiąca i jednego podania nadaje się co najwyżej do kosza. Idei nie da się umieścić w gablocie.
Barcelonę czeka morderczy maraton, który zdefiniuje przyszłość Setiena. Krótkoterminową, w przypadku porażki z Napoli lub Bayernem w następnej rundzie. Stawka i wymagania są ogromne, ponieważ w klubie tego pokroju nie ma czasu na wymówki. Sukces albo pożegnanie. Bez półśrodków. Wspomniany wcześniej Gerardo Martino wyleciał po dwunastu miesiącach. Luis Enrique pozostał na stanowisku, bo nieoczekiwanie poprowadził drużynę do potrójnej korony. Ernesto Valverde zawodził w Europie, ale wynagrodził to triumfami na krajowym podwórku. Obecny menedżer sam ukręcił na siebie bat, torując Realowi drogę do mistrzostwa. Dziś oczekuje się natychmiastowej poprawy i namacalnych efektów. Czas wymówek dobiegł końca wraz z ostatnim gwizdkiem ligi zakończonej klęską.
Na pierwszej konferencji prasowej Setien prawie ze łzami w oczach mówił o tym, jak życie potrafi być zaskakujące. Szkoleniowiec zdradził, że dzień wcześniej doglądał krów na rodzinnej wsi, a teraz spełnia marzenia na Camp Nou. Los rzeczywiście lubi płatać figle. Wieczorem poprowadzi Barcelonę w Lidze Mistrzów. Jeśli zawiedzie, znów wróci na farmę. Wóz albo nawóz.

Przeczytaj również