Roberto Baggio, Leo Messi i Kazimierz Deyna – nawet najlepsi marnowali kluczowe jedenastki

Najbardziej pamiętne zmarnowane rzuty karne. Niestety, jest także polski akcent
A.PAES / Shutterstock.com
Są mecze, które przechodzą do historii nie ze względu na bramki strzelone, ale na te, które nie padły. Wielu najlepszych piłkarzy w historii myliło się z jedenastu metrów, zaprzepaszczając szansę na sukces swojego zespołu. Przypominamy rzuty karne, które zapisały się w annałach futbolu.
Są wśród nich Messi, Szewczenko, Baggio czy Deyna. Wiele pokoleń piłkarzy, wiele lat, wiele turniejów, wiele meczów. I wiele zmarnowanych rzutów karnych. Mówi się, że jest to loteria. Albo, że nie ma karnych obronionych, tylko źle strzelone. Bez względu na to, do której wersji jest nam bliżej, jest w tym choć trochę prawdy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Asamoah Gyan

Urugwaj – Ghana. Ćwierćfinał mistrzostw świata 2010. Ostatnia minuta dogrywki, wynik 1:1. Ghana naciska na rywala i jest o krok od wyeliminowania gwiazdorskiego składu. Sekundy dzielą wszystkich od konkursu rzutów karnych, ale Afrykańczycy mają jeszcze rzut wolny na wysokości szesnastki. Dośrodkowanie, strzela Appiah, piłka mija Muslerę, ale interweniuje stojący na linii Suarez. Gramy dalej, kolejny strzał – tym razem Adiyiah. Futbolówka zmierza prosto do siatki, ale Suarez decyduje się na rozpaczliwą obronę rękoma. Rzut karny, czerwona kartka dla napastnika Urugwaju.
Do piłki podszedł Asamoah Gyan i kompletnie nie wytrzymał ciśnienia. Uderzył za mocno i za wysoko. Piłka zatrzymała się na poprzeczce. Okazało się, że ta interwencja była kluczowa dla losów tego meczu. Doszło do konkursu jedenastek, Ghana już była rozbita psychicznie i to Urugwaj przeszedł do półfinału.

Roberto Baggio

Finał MŚ 1994. Stany Zjednoczone tak naprawdę po raz pierwszy zostały zaproszone do grona prawdziwego futbolu. Ostatni mecz należał do najlepszych wtedy na świecie drużyn – Włoch i Brazylii.
Mecz nie obfitował w bramki. Po 120 minutach na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. Rzuty karne. Czwarta seria, 3:2 dla Brazylijczyków. Do piłki podchodzi Roberto Baggio, jeden z najwybitniejszych włoskich napastników w historii. Co mogło pójść źle?

No właśnie. Baggio huknął nad poprzeczką i pogrzebał marzenia Włochów o złocie.

Kazimierz Deyna

Po sukcesie na Mundialu '74 Polacy jechali do Argentyny po podobny albo i większy sukces. Jednak coś jakby pękło w tym zespole. Po tym, jak po Kazimierzu Górskim reprezentację przejął Jacek Gmoch, brakowało jej tego błysku, tej lekkości, którą dotychczas prezentowała.
Nie był to udany turniej dla "Biało-czerwonych". Przeszli wprawdzie pierwszą rundę grupową, ale w drugiej już mieli pod górkę. Zwłaszcza w meczu z gospodarzami. Argentyna prowadziła 1:0, ale w końcu nadarzyła się okazja dla Polski. Rzut karny po zagraniu ręką na linii bramkowej. Do piłki podszedł Kazimierz Deyna, który zawsze pewnie wykonywał jedenastki. Ale nie tym razem. Za krótki rozbieg, zbyt lekki strzał. Polska mogła się powoli żegnać ze strefą medalową.

Lionel Messi

Nawet tacy geniusze futbolu jak Messi potrafią się pomylić z jedenastu metrów. Finał Copa America 2016. Argentyna mierzy się z Chile. Regulaminowy czas gry i dogrywka nie przyniosły rozstrzygnięcia. 0:0.
Rozpoczęli Chilijczycy i spudłowali. Do piłki podszedł Lionel Messi, aby wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Niestety, fatalnie przestrzelił. Argentyna ostatecznie przegrała, a jej kapitan zalał się łzami. W emocjach ogłosił nawet zakończenie reprezentacyjnej kariery.
Messi nie ma szczęścia do gry w barwach narodowych. Los nie dał mu podobnych do niego zawodników, z którymi mógłby osiągnąć wielki sukces. Jest to jeden z tych wybitnych piłkarzy, który najpewniej nigdy nie zostanie mistrzem świata.

Anthony Knockaert

Ten mecz przeszedł do historii piłki nożnej. Jedna z najbardziej wyjątkowych potyczek ostatnich lat. Rok 2013, baraże o Premier League. Watford mierzy się z Leicester. W pierwszym meczu było 1:0 dla „Lisów”. W rewanżu gospodarze prowadzili 2:1, co oznaczałoby dogrywkę, gdyż nie działa tu zasada, że gole na wyjeździe liczą się podwójnie.
Ale nadeszła 97. minuta. Karny dla Leicester, do piłki podchodzi Anthony Knockaert. Strzela w środek bramki i Manuel Almunia (tak, ten sam) broni pozostawioną tam stopą. Dobitka Knockaerta – Almunia broni ponownie!
Szybko wybita na skrzydło piłka zapoczątkowała kontrę gospodarzy. Kilka podań i Denney podwyższa na 3:1. Watford w niebywałych okolicznościach wydarło awans do finału.

Andrij Szewczenko

Finał Ligi Mistrzów w 2005 roku to jedno z tych spotkań, które się będzie wspominać nawet za kilkadziesiąt lat. Do przerwy było 3:0 dla Włochów, którzy demolowali Anglików. Milan miał już zwycięstwo w kieszeni. I to go zgubiło.
Na drugą część spotkania podopieczni Ancelottiego wyszli zbyt rozluźnieni i szybko obudzili się z ręką w nocniku. Liverpool wyprowadził trzy szybkie ciosy, doprowadzając do wyrównania i dogrywki.
Wszystko musiało rozstrzygnąć się jednak w karnych. Jerzy Dudek, który w tym meczu bronił jak natchniony, postanowił podejść do bronienia w bardzo oryginalny sposób. Jego wygibasy na linii przeszły do historii jako „Dudek Dance”.
Decydującego karnego zmarnował Andrij Szewczenko, który nie był w stanie przechytrzyć tańczącego bramkarza.
Paweł Podsiadło
Redakcja meczyki.pl
Paweł Podsiadło15 May 2019 · 08:05
Źródło: Własne

Przeczytaj również