Koszmary Manchesteru City. Tego nikt się nie spodziewał. "Faworyt mógł być tylko jeden"

Koszmary Manchesteru City. Tego nikt się nie spodziewał. "Faworyt mógł być tylko jeden"
Jakub Kaczmarczyk / PressFocus
Na przestrzeni XXI wieku polskie kluby rzadko rywalizowały z angielskimi. Jeśli już to jednak robiły, potrafiły sprawiać niespodzianki i sensacje. Przy okazji dzisiejszego meczu Legii Warszawa z Leicester przypominamy słynne starcia Ekstraklasy z Premier League. Nie musimy mieć kompleksów, choć trzeba też pamiętać, że od ostatniego takiego spotkania minęło już prawie 10 lat.
Ile razy we wspomnianym okresie polskie i angielskie kluby stawały do walki? Dokładnie dziewięć. W pierwszej dekadzie XXI wieku do takich rywalizacji dochodziło dość często. Później jednak, z różnych względów, los długo nie kojarzył ze sobą przedstawicieli Ekstraklasy i Premier League. Aż do dziś i nadchodzącego starcia “Wojskowych” z “Lisami”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gotowi na małą wycieczkę w przeszłość?

2003/04 - Groclin Grodzisk Wielkopolski vs Manchester City (0:0, 1:1)

Od razu zaczyna się dla nas bardzo miło. Jeśli tylko komuś pozwala na to PESEL, zapewne pamięta słynny dwumecz Groclinu z jeszcze wówczas nie tak potężnym Manchesterem City. Zespół z Grodziska Wielkopolskiego trafił na “Obywateli” w drugiej rundzie eliminacyjnej dawnego Pucharu UEFA.
Z jednej strony na boisku Sebastian Mila, Andrzej Niedzielan czy Grzegorz Rasiak. Z drugiej David Seaman, Nicolas Anelka, Steve McManaman i Robbie Fowler. Faworyt mógł być tylko jeden, ale Groclin nie spękał przed wyżej notowanym rywalem. Zaczęło się od remisu w Manchesterze (1:1). Na gola Anelki odpowiedział w piękny sposób Mila.
W rewanżu bramki nie padły i Groclin dzięki przewadze goli strzelonych na wyjeździe awansował dalej. Wielka sensacja. Jedno z lepszych wspomnień związanych z grą polskich klubów w europejskich pucharach.

2006/07 - Wisła Kraków vs Blackburn Rovers (1:2)

Tym razem przed rozpoczęciem spotkania szanse wydawały się bardziej wyrównane, ale ostatecznie Wisła w meczu fazy grupowej Pucharu UEFA musiała uznać wyższość Blackburn Rovers. Zaczęło się świetnie, bo na 1:0 trafił Mauro Cantoro, ale po przerwie goście dwukrotnie znaleźli sposób na pokonanie Emiliana Dolhy. Okazji do rewanżu nie było. Według zasad tamtych rozgrywek z każdym grupowym rywalem grało się bowiem tylko raz.
Anglicy poszli wówczas za ciosem i wygrali grupę, odpadając jednak w 1/16 finału z Bayerem Leverkusen. Wisła do ostatniej kolejki miała szansę na awans po tym, jak wygrała z FC Basel (3:1), ale w decydującym spotkaniu przegrała z Feyenoordem (1:3).

2008/09 - Wisła Kraków vs Tottenham (1:2, 1:1)

Znów Wisła. Niestety znów porażka. W tamtym sezonie “Biała Gwiazda” walczyła o awans do Ligi Mistrzów, ale na jej drodze stanęła Barcelona. W efekcie klubowi z Krakowa pozostała rywalizacja w Pucharze UEFA. Pierwszy rywal? Tottenham. Dwumecz rozpoczął się od spotkania w Londynie i aż do 73. minuty Wisła miała naprawdę korzystny wynik. Na trafienie Davida Bentleya odpowiedział bowiem Tomas Jirsak. Decydujący cios zadał jednak ostatecznie Darren Bent.
W rewanżu podopieczni Macieja Skorży byli stroną dominującą. Oddawali więcej strzałów, mieli więcej dobrych okazji, ale futbolówka nie chciała wpaść do bramki “Kogutów”. W końcu zatrzepotała natomiast w siatce Wisły za sprawą… Arkadiusza Głowackiego. Stoper Wisły interweniował na tyle pechowo, że strzelił gola samobójczego. Nie pomogło już wyrównujące trafienie Pawła Brożka z 83. minuty. Minimalnie lepszy okazał się Tottenham i to on awansował do kolejnej rundy.

2010/11 - Lech Poznań vs Manchester City (3:1, 1:3)

No dobra. Koniec tych przykrych wspomnień. Czas na zdecydowanie bardziej wesołe. W sezonie 2010/11 Lech Poznań awansował do fazy grupowej Ligi Europy i trafił tam na Manchester City, Juventus oraz Red Bull Salzburg. “Kolejorz” prezentował się wówczas fantastycznie. Zgromadził 11 punktów i kosztem “Starej Damy” oraz Austriaków awansował dalej. Jak było natomiast w samych starciach z przedstawicielem Premier League?
Można rzecz, że “Kolejorz” i “The Citizens” dali sobie po razie. Manchester u siebie wygrał 3:1. Hat-trickiem popisał się Emmanuel Adebayor, a Lechowi na pocieszenie pozostało trafienie Joela Tshibamby. Ale już w stolicy Wielkopolski sytuacja się odwróciła. To podopieczni Jose Mari Bakero byli lepsi. Dokładnie w takim samym stosunku. Na Bułgarskiej do bramki trafiali Dimitrije Injac, Manuel Arboleda, Mateusz Możdżeń i wspomniany już Adebayor. To wtedy narodziła się legenda Możdżenia, który “potrafi uderzyć z dystansu”.

2011/12 - Wisła Kraków vs Fulham (1:0, 1:4)

Ostatnie jak do tej pory spotkania przedstawicieli Ekstraklasy i Premier League. Zespoły z Krakowa i Londynu wpadły wówczas na siebie w fazie grupowej Ligi Europy. I choć zgodnie wygrały po jednym spotkaniu, a Fulham zrobiło to nawet bardziej okazale, w ostatecznym rozrachunku to “Biała Gwiazda” wyszła z grupy. Jak pewnie wielu z was pamięta, w dramatycznych okolicznościach.
Pierwsze spotkanie odbyło się w Krakowie. Wisła wygrała 1:0, a bohaterem spotkania został Dudu Biton, który sprytnym strzałem zza pola karnego znalazł sposób na pokonanie bramkarza rywali. W rewanżu ekipa ze stolicy Anglii zagrała już jednak dużo lepiej. Chociaż na trafienie Damiena Duffa szybko odpowiedział Andraż Kirm, później na murawie istniała już tylko jedna drużyna. Mecz zakończył się wynikiem 4:1 dla Fulham. "Biała Gwiazda" mocno skomplikowała sobie sytuacje w grupie, ale dzięki późniejszej wygranej z Odense kwestia awansu pozostawała wówczas otwarta do ostatniej kolejki.
Na zakończenie zmagań zespół dowodzony przez Kazimierza Moskala grał u siebie z Twente. Fulham podejmowało Odense. Nadzieja dla mistrzów Polski była jedna. Wygrać i liczyć na stratę punktów londyńczyków. Punkt pierwszy został spełniony (2:1 dla Wisły). Punkt drugi niemal do samego końca nie. Wtedy jednak “Białej Gwieździe” pomógł Djiby Fall, trafiając w Londynie na 2:2.
Fulham pożegnało się z Ligą Europy. Wisła awansowała dalej. To ostatnie polsko-angielskie wspomnienie z rywalizacji klubowej. Jakże dla nas piękne.

Przeczytaj również