Boks. Nadużywanie alkoholu, kokainowe szaleństwa, depresja pięściarza. Wzloty i upadki Tysona Fury’ego

Nadużywanie alkoholu, kokainowe szaleństwa, depresja pięściarza. Wzloty i upadki Tysona Fury’ego
VASYL LEIBIUK / Shutterstock.com
Do sportowców o stalowych nerwach, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać, często przypina się łatkę szaleńców, zakapiorów, łobuzów. Oceniamy książkę po okładce, gdy tak naprawdę w jej zawartości spoczywa nadwrażliwa treść. Tyson Fury dorobił się opinii zawodnika, który na ringu przeistacza się w demona szermierki na pięści, natomiast poza nim nie oszczędza rywali, demolując ich, nie przebierając w słowach. Jak cię widzą, tak cię piszą, lecz szersze spektrum ukazuje zupełnie inny obraz człowieka.
Tyson Fury jest kojarzony głównie z kapitalnych pojedynków, niesamowicie mocnych ciosów, odporności na uderzenia przeciwników, ale również kontrowersyjnych zachowań oraz wypowiedzi kierowanych pod adresem potencjalnych oponentów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Show tworzone przez zawodnika, czy towarzysząca złowieszcza otoczka przed walkami Anglika, za każdym razem cieszą się gigantycznym zainteresowaniem kibiców i osiągają medialny rozgłos porównywalny z największymi wydarzeniami, organizowanymi niegdyś przez Dona Kinga.
Fury słynie z tego, że nie pozostawia na oponentach suchej nitki. Brakuje mu ogłady i respektu, ale wynika to nie tyle z megalomanii, co raczej z pewności siebie, wiary we własne umiejętności, pragnienia zdobywania następnych bokserskich szczytów. Ta potrzeba absolutnej dominacji prowadzi do realizacji wyznaczonych celów, ale życie nie zawsze rozpieszczało topowego pięściarza królewskiej kategorii wagowej, a i on nie pozostawał mu dłużny.

Potyczka w saunie

Naszego dzisiejszego bohatera prędko okrzyknięto nowym dominatorem wagi ciężkiej, który jest gotów stanąć w szranki z każdym bokserem, nie dając nikomu cienia szansy na wygraną. Posiadał wszelkie cechy charakteru, aby przełamać hegemonię braci Kliczków i dzierżyć pasy mistrzowskie przez całą karierę. Śp. trener Władimira, Emanuel Steward, w wywiadach podkreślał pięściarski talent, jak również budzące przerażenie zdolności Fury’ego. Ba, zestawiał go nawet z Lennoxem Lewisem.
Pewnego razu doszło do dość nietypowej potyczki. Podczas wspólnego zgrupowania Fury i Kliczko, wraz z resztą biorących udział w treningach zawodników, ruszyli do sauny. Skwar, duchota i ciągłe podkręcanie temperatury sprawiły, że pięściarze opuszczali pomieszczenie. Koniec końców, w saunie został niezmordowany Ukrainiec oraz „Gypsy King”. To, jak wspomina Brytyjczyk, było starcie psychologiczne, z którego wyszedł zwycięsko.
Determinacji Fury’emu odmówić nie można. Już wtedy pokazywał potężną wytrzymałość, znakomite przygotowanie kondycyjne, ale przede wszystkim rewelacyjne czytanie ruchów przeciwników, a także doskonałe usposobienie defensywne. Rywalizacja w saunie stanowiła dopiero wstęp do pierwszego aktu przedstawienia pt. „Pokonać Władimira”. Jak się później okazało, nie wszystko złoto, co się świeci.

Na skraju życia i śmierci

Zjawisko depresji wśród sportowców staje się powszechnie znane. Gwiazdy koszykówki (DeMara DeRozan), piłkarze (Andres Iniesta), nawet byli mistrzowie świata w boksie zawodowym (Krzysztof „Diablo” Włodarczyk) coraz odważniej i bardziej otwarcie opowiadają publicznie o problemach dotyczących głębokiego załamania psychicznego. Nie inaczej sprawa ma się w przypadku „Gypsy Kinga”, który w programie telewizyjnym „The Rich Eisen Show” zwierzył się, że był bliski popełnienia samobójstwa.
- Chciałem się zabić, ale zrezygnowałem z moich zamiarów, żeby móc mówić o tym głośno. Życie jest trudne. Żaden przeciwnik nie posiada takiej siły ciosu, jak życie. Każdy, kto cierpi na depresję, zmaga się z cichym zabójcą. Ze mną było podobnie. Ludzie myślą, że skoro jestem mistrzem świata i mam pieniądze, to muszę być szczęśliwy. Nie pamiętam dnia, że po przebudzeniu nie modliłem się o śmierć. Miałem wszystko, czego potrzeba do szczęścia, ale moje dni przepełniała mgła oraz mrok.
Duży wpływ na stan psychiczny Fury’ego miało wychowanie. W jego domu rodzinnym nikt nie dbał o rozwój równowagi umysłowej i malutki Tyson zazwyczaj dusił w sobie emocje, które – na wskutek milczenia – po pewnym czasie eksplodowały.
Brakowało dialogu na linii rodzice-dziecko, wychowawcza komunikacja zawiodła pod każdym względem, przez co dawny czempion wagi ciężkiej bezustannie cierpiał. To odcisnęło piętno na jego dalszym życiu.
„Króla Cyganów” krytykowano w przeszłości za wielokrotne seksistowskie i homofobiczne komentarze. Jednocześnie ciążył na nim wydany z opóźnieniem wyrok, na mocy którego został skazany na dwuletnie wykluczenie za proceder zażywania sterydów w latach 2015-2017. Surowa kara objęła również anulowanie z bilansu pięściarza zwycięstwo odniesione w potyczce przeciwko Christianowi Hammerowi.
W 2016 roku Tyson Fury przyznał się przed sądem do zażywania narkotyków i nadużywania alkoholu, za co pozbawiono go dwóch tytułów mistrzowskich, po które sięgnął rok wcześniej, triumfując nad Władimirem Kliczką.
„Gypsy King” oświadczył przed wymiarem sprawiedliwości, że lekarze zdiagnozowali u niego chorobę afektywną dwubiegunową o podłożu maniakalno-depresyjnym.
- Miałem nadzieję, że ktoś mnie zamorduje, zanim popełnię samobójstwo. Chlałem od poniedziałku do niedzieli i brałem kokainę. Nie mogłem sobie z tym poradzić, a jedyną rzeczą, która mi pomagała, było upijanie się do nieprzytomności. Osiągnąłem dno, gdy jechałem na umówiony brunch i docisnąłem gaz, zamykając licznik na prawie 260 km/h.
Tuż przed uderzeniem w most pomyślał o własnych dzieciach dorastających bez taty i wyhamował. Obawiał się, że ludzie wydadzą na jego temat opinię człowieka słabego. Po zatrzymaniu pojazdu roztrzęsiony Fury natychmiast wezwał pomoc, następnie skontaktował się z ojcem, informując go o swojej przypadłości. Potem zwrócił się o wsparcie do lekarzy oraz doradców.

Obrabowany „Król Cyganów”

Anglik wrócił do boksowania w 2018 roku, legitymując się rekordem 2-0-1 w trzech pojedynkach, natomiast wspomniany werdykt remisowy w walce z mistrzem świata wagi ciężkiej federacji WBC, Deontayem Wilderem, był – zdaniem wielu ekspertów i sympatyków szermierki na pięści – krzywdzący dla Fury’ego. Sędziowie stolikowi dokonali jawnej grabieży na osobie „Gypsy Kinga”, wydając wyjątkowo stronniczy werdykt.
W czerwcu ubiegłego roku Fury szybko rozprawił się z Tomem Schwarzem, fundując mu nokaut techniczny w drugiej odsłonie potyczki. Właściwie walka zakontraktowana na dwanaście rund była z góry przesądzona i wyłącznie przesądni wierzyli, że niemiecki bokser ugra cokolwiek między linami ringu w hali MGM Grand Garden Arena. Cuda się zdarzają, ale w tym konkretnym przypadku Schwarz wystąpił w roli worka treningowego dla „Króla Cyganów”.
Niedawno Tyson Fury zwyciężył jednogłośnie na punkty Otto Wallina w Las Vegas, natomiast już 22 lutego bieżącego roku dojdzie do długo wyczekiwanego przez miłośników szermierki na pięści rewanżu. Brytyjczyk ponownie skrzyżuje rękawice z Deontayem Wilderem i właśnie tym pojedynkiem żyje pięściarski świat. Stawką będzie pas czempiona federacji WBC, jednak przede wszystkim „Król Cyganów” pragnie odebrać to, co mu się należy, a mianowicie cesarską koronę oraz sprawiedliwość.

Przygotujcie się na grzmoty!

Kilka dni temu 31-latek zakomunikował prasie, że planuje stoczyć jeszcze trzy walki na zawodowstwie, po czym przejdzie na sportową emeryturę. Starcie z Wilderem jest zaklepane, podobno na rozkładzie jazdy – jeśli pokona Amerykanina – znajdzie się pojedynek z Anthonym Joshuą.
Jeszcze nie wiadomo, kto miałby być potencjalnym rywalem „Gypsy Kinga” na zakończenie kariery, aczkolwiek Fury już nieraz zawieszał rękawice na kołku i wracał do czynnego uprawiania boksu, więc jego zapowiedzi nie trzeba traktować poważnie.
Ciekawostką jest fakt, że ewentualny triumf nad Wilderem zagwarantuje Tysonowi niecodzienną nagrodę, czyli występ w WWE. Fury zdążył zadebiutować we wrestlingu minionej jesieni. Gołym okiem można zauważyć, że ciągnie wilka do lasu i do dużych pieniędzy, ponieważ tego rodzaju eventy sprzedawane są w systemie PPV, z którego główny dyrektor imprez, Vince McMahon, czerpie kosmiczne dochody.
Nam nie pozostaje nic innego, jak czekać na rewanż Fury kontra Wilder, który zapewni nam porządną dawkę pięściarskich emocji i najlepszy jakościowo boks, przynajmniej na poziomie zbliżonym do pierwszej potyczki obu zawodników. Idąc tropem słów wspaniałego Michaela Buffera: „LET’S GET READY TO RUMBLE!”.
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
18 Jan 2020 · 20:00
Źródło: własne

Przeczytaj również