Boniek: Dach Narodowego to nie drzwi do toalety

Boniek: Dach Narodowego to nie drzwi do toalety
mgilert / Shutterstock.com
Basen na boisku Stadionu Narodowego, który trzy lata temu uniemożliwił rozegranie meczu z Anglią, wciąż jest żywym wspomnieniem. Wszyscy są teraz przewrażliwieni na punkcie otwierania dachu. Kpi z tego Zbigniew Boniek.


Dalsza część tekstu pod wideo
W poniedziałek wieczorem Polska grała na Stadionie Narodowym z Gibralaterem. Przez cały dzień w Warszawie padał deszcz. Z tego powodu o zamknięcie dachu zabiegał selekcjoner Adam Nawałka. Boniek zdradził nawet, że w tej sprawie dzwonili do niego ważni politycy. Już po meczu niezadowolony z gry przy otwartym dachu był Robert Lewandowski, który narzekał na trudne warunki i grząskie boisko.


Prezes PZPN naśmiewa się jednak z histerii wokół zadaszenia warszawskiego obiektu.


- Przepraszam, ale dach na Stadionie Narodowym, to nie drzwi do toalety, że się je otwiera i zamyka, kiedy chce. 99 procent stadionów na świecie go nie ma. Deszcz czy śnieg, a i tak gramy - zauważa Boniek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym"


Prezes PZPN przypomina również, że dach nad murawą nie ma służyć piłkarzom, lecz widzom innych wydarzeń organizowanych na stadionie. Boniek podkreśla też, że decyzja w sprawie zamknięcia dachu na mecz eliminacyjny nie leży w gestii PZPN.


- To nie my wydajemy decyzję, tylko delegat UEFA. Ludzie popadli w paranoję przez pamiętny mecz z Anglikami, za co oberwał prezes Lato. A wtedy, jak zawsze, decyzję podjął delegat - mówi Boniek.

Przeczytaj również