Bruno de Carvalho uratował Sporting przed bankructwem

Bruno de Carvalho uratował Sporting przed bankructwem
charnsitr/Shutterstock
Gdy Legia Warszawa w 2012 roku mierzyła się ze Sportingiem, Portugalczycy byli bankrutem technicznym. Ich długi sięgały około 280 milionów euro. Lizbończycy z kryzysu zaczęli wychodzić dopiero, jak prezydentem Lwów został Bruno de Carvalho. Dzięki niemu zespół z Lizbony z najbardziej zadłużonego klubu w Portugalii jest teraz z najmniejszym debetem na koncie - czytamy na portalu Legia.Net


Dalsza część tekstu pod wideo
Sporting CP w finansowe tarapaty wprowadził Godinho Lopes. Prezydent klubu, który urzędował w latach 2011-2013. Podczas jego kadencji dług lizbończyków urósł dwukrotnie (wynosił prawie 400 milionów euro). Lopes w pierwszym sezonie wydał około 34 milionów euro na nowych piłkarzy. Sprowadził takich zawodników jak Ellias, Diego Capel, Jeffren, Valeri Bojinov.


Gdy Lwy zaczęły popadać w coraz większy kryzys, rozpoczęła się wyprzedaż największych gwiazd zespołu. Warto tutaj podać przykład Matiego Fernandeza. Chilijczyk praktycznie sam wyeliminował stołeczną ekipę oraz Manchester City z Ligi Europy, a został oddany Fiorentinie za nieco ponad 3 miliony.


W kolejnym okienku transferowym Lopes nie przestał być jednak aktywny na rynku. Jednakże tym razem kupował piłkarzy za pomocą Third Party Ownership. Dzięki zewnętrznym funduszom pozyskiwał piłkarzy, ale gdy klub chciał ich sprzedać, praktycznie nic nie zarabiał. Kibice przestali chodzić na mecze Sportingu. Jeśli pojawiali się na trybunach, to tylko po to by obrazić ówczesnego prezydenta. Lwy w sezonie 2012/2013 zajęły ostatnie miejsce w grupie w Lidze Europy. Lizbończycy za rywali mieli Videoton FC, KRC Gent oraz FC Basel. Zespół ze stolicy Portugalii utkwił na dziesiątej lokacie w lidze, a Lopes zrezygnował ze swojej funkcji, pod naciskiem całego otoczenia.


W marcu w 2013 roku nowym prezydentem Sportingu został Bruno de Carvalho. Młody biznesman był zupełnym przeciwieństwem Lopesa. Porządki w finansach zaczął przede wszystkim od siebie i administracji. Jego pensja w ciągu miesiąca wynosiła 5 tysięcy euro, a nie tak jak u poprzednika 100 tysięcy. Następnie pozbył się kominów płacowych w piłkarskiej szatni. 


Później Carvalho wziął się za graczy, którzy nie spełniali oczekiwań fanów. Sprzedał ich za pół ceny bądź wysyłał na wypożyczenia i czekał, jak skończą im się umowy. Kolejnym krokiem było wykupienie zawodników z funduszy.


Carvalho to prezes, który podczas meczów siedzi razem ze sztabem szkoleniowym na ławce rezerwowych. Po spotkaniach ściska się z piłkarzami i razem z nimi idzie podziękować fanom za doping. Potrafi sprowadzić do klubu młodych i utalentowanych piłkarzy, a następnie sprzedać ich za duże kwoty. Dobrymi przykładami są Joa Mario (sprzedany do Interu za 40 milionów euro) i Islam Slimani (sprzedany do Leicester City za 30 milionów euro). Ponadto zredukował dług lizbończyków do około 200 milionów euro. Za jego kadencji debet jest stale spłacany.

Przeczytaj również