Bundesliga czeka na „następcę Roberta Lewandowskiego”. Przed Dawidem Kownackim najważniejszy sezon w karierze

Mówią o nim „następny Lewandowski”. Przed Dawidem Kownackim najważniejszy sezon w karierze
Dziurek / shutterstock.com
Pierwsza dekada XXI wieku przyniosła polskiemu futbolowi obrodzenie w postaci klasowych bramkarzy, w końcówce drugiej – śmiało możemy stwierdzić, że Polska napastnikami stoi. Powinniśmy być spokojni o przekazanie pałeczki przez Lewandowskiego. Wszak jest i Milik, i Piątek. Jest też ktoś młodszy, kto wkrótce stanie się koszmarem wielu formacji obronnych. Rozpoczął się czas Dawida Kownackiego.
Ma dopiero 22 lat, a młodsi kibice mogą powiedzieć, że pamiętają go „od zawsze”, ale nic w tym dziwnego. Start do seniorskiej piłki miał piekielnie świetny. Błyskawicznie zrekrutowany z akademii Lecha, ekstraklasowy debiut przed ukończeniem siedemnastego roku życia, pierwszy gol, w końcu zasłużona nagroda dla Odkrycia Sezonu. Żeby się jednak wybić do Europy, trzeba pokazać coś więcej, albo przynajmniej potwierdzić klasę w kolejnych miesiącach, kolejnych rundach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Charytatywna „dycha”

Spodziewał się pewnie, że będzie łatwiej, że Ekstraklasę „zeżre” na śniadanie. Ogłosił w mediach wyzwanie – „Dychę Kownasia”. Jeśli nie zdobędzie dziesięciu goli w sezonie 2014/15, wpłaci pieniądze na charytatywny cel. Skoro w niespełna trzy miesiące potrafił strzelić dwie będąc szesnastolatkiem, to dlaczego nie zbierze puli grając cały sezon i będąc już pełnoletnim zawodnikiem?
Trafił cztery razy. W kolejnym sześć, a w ostatnim roku przed opuszczeniem Polski – dziewięć. Nawiasem mówiąc – jeszcze tej „dychy” nie przekroczył, nawet grając w zagranicznych zespołach, ale za to dostał coś innego – lekcję pokory.

Przyspawany do ławki

Transfer do Sampdorii miał być wybawieniem, ucieczką z „polskiego piekiełka”. Pierwsze miesiące miały być spokojne, dla aklimatyzacji, dla poznania środowiska, wyrobienia sobie marki. I, jak na debiutanta, było naprawdę w porządku. Pięć goli w Serie A, trzy w Pucharze Włoch, wyjazd na mistrzostwa świata, gdzie łącznie nagromadził siedemdziesiąt parę minut, miejsce na liście nominowanych do nagrody „Golden Boy”.
Wydawało się, że trudno bagatelizować te może nie sukcesy, ale poważne kroki w kierunku bycia coraz lepszym napastnikiem. Co z tego, skoro na głośne i dobitne pukanie do pierwszego składu genueńczyków Marco Giampaolo pozostawał głuchy. A w Dawidzie coś pękło. Kolejnych kilka miesięcy sezonu 2018/19 było niczym wizyta u dentysty. Stres, ból i oczekiwanie na skrócenie męki. W polskich mediach dawał jednoznaczne sygnały, jak bardzo chciałby odejść z Sampy, najlepiej definitywnie.
Udało się połowicznie, bo pomocną rękę wyciągnęła Fortuna Düsseldorf, która jako jedyna potrafiła być konkretna w rozmowach z Polakiem, nie oferując wielkich pieniędzy, ale przedstawiając klarowną ścieżkę rozwoju. W końcu Kownackiemu zależało najbardziej na grze i tę etatowy reprezentant młodzieżówki miał dostać właśnie w mieście nad Renem.

Fortuna kołem się toczy

Wypożyczenie stało się faktem zimą tego roku. „Kownaś” miał powoli wprowadzać się do składu, trener Friedhelm Funkel dozował minuty Polakowi, a na swój pełnoprawny debiut musiał czekać do pamiętnego spotkania z Schalke, gdzie ustawiony za superstrzelcem Lukebakio raz po raz rozbijał defensywę przeciwnika. Dwa razy pokonał bramkarza Alexandra Nübela, dostał notę marzeń i trafił do jedenastki kolejki. Machina ruszyła, ale Kownacki będzie musiał jeszcze udowadniać swoje umiejętności na nowo od sierpnia.
Władze Fortuny patrzą bowiem na każdy pieniądz z dwóch stron, zanim zdecydują się na wyłożenie konkretnej sumki na jednego piłkarza. W końcu działacze dobili targu z Włochami w sposób następujący: przedłużenie wypożyczenia do końca sezonu 19/20, obowiązek wykupu zawodnika po upływie tego czasu, gdy rozegra on określoną liczbę spotkań. Według mediów, liczba tych meczów jest śmiesznie mała. Suma wyjściowa? 12 milionów euro.

Niczym „Lewy”?

No dobrze, ale dlaczego Niemcy są w stanie wyłożyć takie pieniądze i dlaczego Kownacki? Trenerzy za naszą zachodnią granicą są oczarowani karierą Lewandowskiego, a Dawid od lat jest porównywany do najskuteczniejszego piłkarza w historii polskiej reprezentacji. Obaj byli szkoleni w Lechu Poznań, obaj są niezwykle niebezpieczni w polu karnym. Oczywiście ten młodszy nie ma (jeszcze!) tak ukształtowanej sportowej sylwetki jak „Lewy”, który przez wielu ekspertów wciąż jest uznawany na jednego z najbardziej kompletnych napastników na świecie.
„Kicker” już przygotowuje kibiców Bundesligi na wystrzały nowej polskiej armaty. „Kownacki – nowy Lewandowski” – to temat numeru zeszłotygodniowego wydania. Tytuł wprawdzie nie jest opinią żadnego z dziennikarzy, lecz porównaniem, którego dopuścił się Piotr Reiss, inna legenda Lecha. „Widziałem wielu utalentowanych graczy i mogę powiedzieć, że Kownacki jest wyjątkowy. Tutaj rozwija się nowy Lewandowski” – powiedział magazynowi.
Na porównania pokusił się też dyrektor sportowy Fortuny. „Dawid ma brutalną skłonność kończenia każdej akcji. Nie potrzebuje wielu szans, by wbić piłkę do siatki, w tej konkurencji jest bardzo podobny do Lewandowskiego. Świetnie radzi sobie także na innych pozycjach niż „9” – zauważa Lutz Pfannenstiel, który zimą pilotował proces zmiany barw Kownackiego.

Wejście smoka

4 gole na 10 meczów to pozytywny wynik jak na pół roku gry w Bundeslidze, tym bardziej, jeśli spojrzymy na okoliczności: wejście do zespołu niemal z miejsca, prawie brak zimowego przygotowania w nowym teamie, skromna liczba występów w poprzedzających miesiącach w Sampie, przystopowanie formy z powodu urazu i przerwa na powrót do Polski na narodziny córki Leny. Polak pozostawił na decyzyjnych Fortuny dobre wrażenie.
Najważniejsze, że wierzy w niego szkoleniowiec F95. „Jestem w 100 procentach do niego przekonany. Już teraz jest świetnym piłkarzem, a w przyszłości będziemy mieli z niego jeszcze więcej radości. W żadnym piłkarzu nie widziałem takiego pola do rozwoju, jak właśnie u niego” – przyznał trener Funkel.
Kownacki jest zresztą niemal skrojony pod Bundesligę. Niemcy uwielbiają pracowitych piłkarzy ponad tych, którzy urodzili się z wielkim talentem, lecz później zatracali się na kolejnych szczeblach młodzieżówek. Już po jednej rundzie gorzowianin dorobił się opinii niezwykle pilnego i zdyscyplinowanego ucznia, chętnego do nauki i harowania, trudnej gry bez piłki. Ci z lepszą pamięcią kojarzą tego młodego chłopaka, gdy w listopadzie 2011 roku pięciokrotnie wpisał się na listę strzelców w dwóch meczach towarzyskich kadry U-15, która mierzyła się z niemieckimi rówieśnikami (Polska wygrała wtedy 5:3 i zremisowała 2:2).

Pogoda dla Dawida

Skarbonka Fortuny przeznaczona na zakup Dawida właściwie się wypełniła. W okienku sprzedano już Benito Ramana do Schalke za rekordowe 13 milionów euro, a słychać też, że trudno będzie zatrzymać pierwszy ofensywny wybór Funkela, czyli Dodiego Lukebakio, którego usługami zainteresowana jest m.in. Hertha. Dwa wolne miejsca w pierwszej linii ekipy z Düsseldorfu byłyby najlepszym prezentem dla Polaka na nowy sezon, zważywszy na wszechstronność, z której słynie.
W poprzedniej rundzie głównie zaczynał z lewej strony boiska, ale pewnie chętnie przeniósłby swoje umiejętności w stronę środka, na szpicę. Jedno jest pewne, w której części „Kownaś” się nie pokaże, drżeć będą nie tylko sympatycy Schalke.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również