Być czy mieć? Dylemat Antoine'a Griezmanna

Być czy mieć? Dylemat Antoine'a Griezmanna
Vlad1988 / Shutterstock.com
Zespół Dżem wydał w 2000 roku album pt. „Być albo mieć”. Mimo upływu kilkunastu lat wielu ludzi wciąż stoi przed podobnym dylematem co polscy muzycy. Postawić na karierę, sławę i pieniądze czy być wiernym tradycjom lub, w przypadku piłkarzy, barwom klubowym.
Na przestrzeni lat wielu zawodników musiało dokonać takiego wyboru. Zostać w zespole, w którym jest się gwiazdą albo udać się do drużyny, która oferuje więcej pieniędzy, ale nie daje gwarancji trofeów (chińskie kluby) ani gwarancji gry (FC Barcelona). Przed tego typu decyzją stoi teraz Antoine Griezmann.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niechciane dziecko

Droga Griezmanna na futbolowy szczyt od samego początku nie była usłana różami. Antoine, urodzony w małym francuskim miasteczku Mâcon, próbował swoich sił w Saint-Etienne, Lyonie, Auxerre, Montpellier oraz Metz. Wszędzie młody piłkarz słyszał tę samą odpowiedź: „Jesteś zbyt niski, by zostać profesjonalnym zawodnikiem”.
Możliwe, że kariera Griezmanna nigdy by się nawet nie rozpoczęła, gdyby nie skauci Realu Sociedad, którzy obserwowali chłopaka podczas testów w Montpellier. Młody piłkarz zaimponował Hiszpanom i ostatecznie trafił na Półwysep Iberyjski do szkółki „Txuri-Urdin”.
Antoine odwdzięczył się za otrzymaną szansę, wprowadzając Real Sociedad do pierwszej ligi, a 2 lata później do Ligi Mistrzów, Po kilku sezonach spędzonych na Estadio Anoeta napastnik zaczął jednak „przerastać” klub swoimi umiejętnościami.
Interesowało się nim wiele klubów m.in. Barcelona i Real Madryt, ale ostatecznie to Atletico wpłaciło klauzulę wynoszącą 30 mln euro. Griezmann został „wojownikiem” Simeone.

„Niebo na wyciągnięcie ręki”

Francuz został sprowadzony do Madrytu, aby zapewnić to, czego nie udało się wygrać w sezonie 2013/2014 – upragnionej Ligi Mistrzów. Jedynego pucharu, którego nie zdobyli ani Diego Simeone ani Atletico Madryt.
Już 2 lata później „Los Colchoneros” zameldowali się w finale, eliminując po drodze Barcelonę i Bayern Monachium. Griezmann był bohaterem obu dwumeczów. Przeciwko „Katalończykom” zdobył dublet, a w starciu z ekipą Guardioli strzelił decydującego gola, który dał awans.
„Nigdy nie przestawaj wierzyć” – nawoływał napastnik.


W finale najważniejszych europejskich rozgrywek Atletico znów mierzyło się z Realem Madryt – pogromcą z 2014 roku. Lepszej okazji do rewanżu być nie mogło, ale „wendeta” nie miała miejsca.
Real znów pokonał rywali „zza miedzy”, a sam Griezmann został antybohaterem spotkania, marnując rzut karny przy stanie 1:0 dla „Królewskich”. Yannick Carrasco doprowadził do wyrównania, ale w konkursie jedenastek „Los Colchoneros” przegrali 3:5.
Francuz nie rozpamiętywał meczu w Mediolanie, ponieważ niedługo po nim nadeszły Mistrzostwa Europy rozgrywane na krajowym podwórku. Griezmann został królem strzelców turnieju i tanecznym krokiem wprowadził „Trójkolorowych” do finału.
W najważniejszym meczu jednak znów zawiódł. Był jednym z najgorszych piłkarzy na boisku, a Francja ostatecznie uległa Portugalii 0:1. Kolejny raz tytuł wymknął się z rąk w decydującym momencie.
- Nigdy nie przetrawię finału EURO. Czasami są trudne wieczory, gdy myślę o tamtym meczu czy finale Ligi Mistrzów. Musimy wygrywać tytuły, by zapomnieć o tym wszystkim – wyznał Griezmann.

Toksyczny związek

Mimo porażek „Grizi” został w Atletico i walczył dalej. W sezonie 16/17 zdobył 26 bramek oraz zanotował 12 asyst. Indywidualne wyczyny Francuza ponownie nie przyniosły żadnego efektu w postaci trofeów. Od 2014 roku do gablot Atletico nie trafił ani jeden puchar. Nie tego oczekiwano, gdy Griezmann przychodził na Estadio Vicente Calderon.
Nadszedł czas na rozstanie. Piłkarz o takiej klasie musi zdobywać trofea. - Skończyliśmy ligę na trzecim miejscu i taki był nasz cel, ale my piłkarze chcemy więcej. Chcemy zdobywać tytuły i nadszedł punkt, w którym piękna gra i gole nie są wystarczające. To się skończyło. Wygrywania tytułów, tego będę szukał latem w momencie podejmowania decyzji – skomentował Griezmann przed okienkiem transferowym.
Faworytami do pozyskania „siódemki” Atletico były Manchester United oraz Barcelona. Sam Griezmann na pytanie o transfer do „Czerwonych Diabłów” odpowiadał: „Jest to bardzo możliwe”.
Z kolei za transferem do „Blaugrany” przemawiała luka w ataku powstała po odejściu Neymara, którą mógłby wypełnić. Do tego Griezmann grałby dalej w lidze, którą zna od podszewki oraz nie miałby żadnych problemów z adaptacją w nowej drużynie, dzięki np. przyjaźni z Samuelem Umtitim.
Przeszkodą w transferze Griezmanna była klauzula odstępnego, wynosząca 200 mln euro. Prezes Atletico Enrique Cerezo nie chciał słyszeć o żadnych negocjacjach.
Ani Manchester, ani Barcelona nie były w stanie zapłacić takiej sumy za jednego zawodnika. United wolało wydać pieniądze na Romelu Lukaku i Nemanję Matica, a Barcelona na Philippe Coutinho i Ousmana Dembélé.

Teraz albo nigdy

Francuz pozostał piłkarzem Atletico, jednak wydaje się, że nie na długo. Latem 2018 roku klauzula będzie wynosiła już tylko 100 mln euro (rok wcześniej była 2 razy większa z powodu sankcji na transfery Atletico).
To prawdopodobnie ostatnia okazja na odejście do klubu, który zapewni Griezmannowi upragnione trofea. Sam Francuz zaczyna się powoli „dusić” w Atletico. Jest niewątpliwie gwiazdą drużyny, jednak to za mało, by realnie walczyć z zespołami pokroju Realu czy Barcelony.
Frustracja Griezmanna narasta z powodu kolejnych bezowocnych lat, spędzonych pod wodzą Simeone. Z kolei Kibice „Los Colchoneros” stracili sympatię do Francuza, który pragnął uciec latem do lepszego klubu. Eskalację konfliktu można było ujrzeć podczas starcia ligowego z Valencią.
Transfery Neymara czy Van Dijka pokazują, że 100 mln za takiego piłkarza to wręcz promocja. Griezmann ma zaledwie 27 lat, jest głodny trofeów, doświadczony na arenie międzynarodowej, bramkostrzelny. Czego chcieć więcej od napastnika?

Dylemat

Faworytem do pozyskania Griezmanna pozostaje Barcelona. W mediach spekuluje się, że Ernesto Valverde mimo transferów Coutinho oraz Dembélé chętnie widziałby na Camp Nou francuskiego napastnika.
Problem pojawia się, gdy zastanowimy się nad miejscem Griezmanna w barcelońskiej układance. Dwa miejsca w ataku są zajęte przez Suareza i Messiego. Z kolei Ousmane Dembélé potrzebuje regularnej gry, by się rozwijać, a Coutinho nie daje powodów, by sadzać go na ławce.
Najprawdopodobniej Griezmann zostałby zawodnikiem rotacyjnym, asem w rękawie, gdy trzeba byłoby zastąpić którąś z gwiazd podstawowego składu. Ze względu na swoją wszechstronność „Grizi” mógłby grać na środku ataku w miejsce Suareza, a także na obu skrzydłach, gdyby zaistniała potrzeba zastąpienia Coutinho lub Dembélé.
Reprezentant Francji musi podjąć trudną decyzję. Czy być wiernym drużynie Atletico, której jest gwiazdą czy dołączyć do Barcelony, gdzie będzie „tylko” jednym z wielu topowych piłkarzy, ale prawdopodobnie zdoła posmakować najważniejszych pucharów? Wierność czy sukces? Indywidualny splendor czy trofea drużynowe?
Wybór Griezmanna poznamy już niedługo. Zbliża się okienko transferowe, a wraz z nim możliwość zmiany barw klubowych. Możliwość zakończenia związku, który już dawno się wypalił. Zegar tyka, Barcelona czeka. Ale najbardziej chyba czeka sam Antoine.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również