Ten mankament reprezentacji Polski zadziwiał. "Porażające"

Ten mankament reprezentacji Polski zadziwiał. "Porażające"
pressfocus
To miało być odkupienie po blamażu przeciwko Holandii. Czy nim było? I tak i nie. Polacy zagrali lepiej, utrzymali się na trzecim miejscu w grupie Ligi Narodów, ale wciąż poszukują odpowiedniego rytmu meczowego.
Trzeba przyznać, że Polacy bardzo słabo weszli w to spotkanie, powoli rozkręcając się aż do końcowego gwizdka. Cel został osiągnięty, lecz w grze podopiecznych Czesława Michniewicza nadal widać wiele niedociągnięć. Niedociągnięć, których zespół Walii nie zdołał wykorzystać.
Dalsza część tekstu pod wideo

Porażająca niedokładność

Trzeba to powiedzieć wprost. Reprezentanci Polski potrafią być niedokładni w absolutnie każdej strefie i każdym momencie spotkania. Niezależnie od tego, czy pod lupę weźmiemy akurat wyprowadzanie piłki ze strefy obrony, wymianę podań w okolicy koła środkowego czy próby przyjęcia w celu znalezienia miejsca do oddania strzału. Te centymetry, a czasem nawet metry, na które “Biało-czerwonym” odskakuje futbolówka, praktycznie zawsze kosztują bardzo dużo.
Najlepsze akcje bramkowe Walijczyków miały miejsce bezpośrednio po indywidualnych błędach reprezentantów Polski. Aby liczyć na korzystny wynik, czy choćby uniknąć kompromitacji z topowymi zespołami globu, nie można oddawać piłek za darmo. To przepis na katastrofę. Dziś na szczęście konsekwentnie ratował zespół Wojciech Szczęsny, który zapracował na tytuł najlepszego zawodnika tego meczu. Jeszcze bardziej niepokoi to, że by zmusić reprezentację Polski do błędu, wystarczy po prostu ruszyć całym zespołem do pressingu. Zrywy Walijczyków dokładnie na to wskazywały i obnażyły braki Polaków w koncentracji oraz komunikacji.
Faktem jest odmienna postawa polskiej drużyny w kwestii reakcji na straty piłki względem meczu z Holandią. Ostatni blamaż przeciwko kadrze “Oranje” był w tym aspekcie nieakceptowalny. Prezentując takie usposobienie, nie było żadnej możliwości na wytrzymanie tempa Holendrów, nie mówiąc o uzyskaniu korzystnego wyniku. Dziś to zagrało lepiej, nawet zdecydowanie lepiej. Daleko mi jednak do chwalenia reprezentantów za werwę czy odpowiednie podejście. Mocno sami sobie obniżyliśmy poprzeczkę.

Wciąż więcej pytań niż odpowiedzi

Pierwszą odsłonę w wykonaniu Polaków trzeba ocenić zwyczajnie słabo. Jedynie świetnie dysponowanemu Szczęsnemu zawdzięczaliśmy bezbramkowy wynik po 45 minutach. Później było tylko lepiej. Nie można odmówić kilku reprezentantom solidnego występu. Nicola Zalewski konsekwentnie podłączał się pod akcje ofensywne, kapitalnie zabezpieczając swoją flankę również w obronie. Z drugiej strony, defensywne trio Bednarek-Glik-Kiwior wciąż nie radzi sobie z wyprowadzeniem futbolówki ze swojej strefy, jednak wygrało sporo pojedynków o górną piłkę. Swoją drogą, Kiwior zdecydowanie zasłużył na wyróżnienie. Kapitalnie się spisał.
A jak inni? Szymon Żurkowski na pewno zaprezentował się lepiej niż ostatnio Karol Linetty, jednak nadal nie był to jego najlepszy występ. Wygląda na to, że w środkowej strefie reprezentacji Polski może stać się niemal wszystko i nie jest to komplement. Frustrujące obrazki zbyt szybko kończącej się obiecującej akcji zbyt często są codziennością. A to wszystko przez brak dokładności w przyjęciach i zagraniach.
Zwróćmy jeszcze uwagę na Bartosza Bereszyńskiego, który wydaje się być odpowiednim wyborem na wahadło przy nieobecności Matty’ego Casha - bez fajerwerków, ale również większych błędów. Był odpowiedzialny w swoich wyborach.
Na koniec słówko o Karolu Świderskim. Jego występ nie powinien umknąc uwadze Czesława Michniewicza. Napastnik Charlotte FC przypomniał wszystkim o swojej umiejętności odpowiedniego ustawienia i pewnie umieścił piłkę w siatce po kapitalnej asyście Lewandowskiego. Wydaje się, że na ten moment to właśnie ta dwójka napastników może być optymalnym ustawieniem kadry z przodu.
Krótko podsumowując - zwycięstwo na koniec zgrupowania oczywiście cieszy, tak samo jak utrzymanie w dywizji A oraz pierwszy koszyk w el. EURO 2024, jednak sama gra “Biało-czerwonych” nie daje nam jasnego powodu do optymizmu przed tak dużą imprezą jak mistrzostwa świata.

Przeczytaj również