Chelsea FC. „Chłopcy” Lamparda opanowali Premier League. Młode talenty w pełni wykorzystują zakaz transferowy

„Chłopcy” Lamparda opanowali Premier League. Młode talenty w pełni wykorzystują zakaz transferowy Chelsea
charnsitr / shutterstock.com
Odejście trenera oraz największej gwiazdy w połączeniu z brakiem możliwości wydania choćby pensa na rynku transferowym brzmiały jak przepis na klęskę Chelsea w obecnym sezonie. Początek rozgrywek pokazuje jednak, że „diabeł” wcale nie musi być tak straszny, jak go malują. O sile „The Blues” wreszcie zaczęli stanowić młodzi wychowankowie z londyńskiej akademii.
Dzięki spektakularnym występom Masona Mounta czy Tammy’ego Abrahama wreszcie zmienia się obraz całej ekipy ze Stamford Bridge. Wszak myśląc o Chelsea trudno nie wyrzucić z głowy osoby Romana Abramowicza – oligarchy, który od lat pompował w swoją drużynę dziesiątki, a nawet setki milionów euro rocznie.
Dalsza część tekstu pod wideo

FC Wypożyczeni

Początek bieżącego sezonu dobitnie pokazuje, że polityka transferowa stosowana przez klub z zachodniego Londynu w ostatnich latach nie była w pełni przemyślana. „The Blues” wydawali mnóstwo pieniędzy na zawodników, którzy nie odwdzięczali się znakomitą formą na boisku (vide Morata, Drinkwater, Bakayoko).
Gracze ci, nie dosyć, że zawodzili pod względem sportowym, to jeszcze blokowali miejsce adeptom szkółki Chelsea, którzy zmuszeni byli szukać szczęścia na wypożyczeniach. W rezultacie jeszcze w ubiegłym sezonie Mason Mount oraz Fikayo Tomori występowali w Derby County, a Tammy Abraham bronił barw Aston Villi. Piłkarze, którzy jeszcze parę miesięcy temu grali na poziomie Championship dziś są filarami odrodzonej drużyny „The Blues”.
Nie możemy również zapominać o czwartym „asie”, który najprawdopodobniej w najbliższym czasie stanie się kolejnym z młodych wybrańców Lamparda. Reece James, ponieważ o nim mowa już zdążył przekonać do siebie angielskiego szkoleniowca i tylko uraz stopy powstrzymał rozwój 19-letniego prawego defensora.

Frank, brawa za odwagę!

Z niecierpliwością można czekać na powrót do gry Jamesa, który wydaje się być naturalnym następcą Cesara Azpilicuety. Hiszpan ma już 30 lat na karku, zatem teoretycznie mógłby pograć jeszcze kilka lat na solidnym poziomie, aczkolwiek Lampard zdecydowanie wzdryga się na samą myśl o regularnym stawianiu na aż tak doświadczonych zawodników.
Lepiej obdarować szansami graczy, którzy są przyszłością i przede wszystkim teraźniejszością Chelsea. Najlepiej świadczy o tym stosunkowo niska średnia pierwszej jedenastki „The Blues”, która oscyluje w granicach maksymalnie 25 lat, a i tak znacząco podwyższa ją wspomniany już Azpilicueta.
Niezwykle podoba mi się ta odwaga Lamparda w posyłaniu do boju niemal kompletnie niedoświadczonych zawodników. Trener, który dopiero stawia pierwsze kroki w tym zawodzie mógłby skupiać się w pierwszej kolejności na wdrażaniu zachowawczego stylu opartego na sprawdzonych zawodnikach gwarantujących stabilizację, ale nie z Frankiem takie numery. 41-latek na równym poziomie preferuje zdobywanie punktów, co obdarowywanie młodych wychowanków minutami. Żadna z nich na razie nie poszła na zmarnowanie.

Źródło wiecznej młodości

Działania Franka Lamparda są niemal kompletnym przeciwieństwem metod jego poprzednika – Maurizio Sarriego. Włoski trener niezwykle rzadko korzystał z zasobów szkółki Chelsea, która ostatnimi laty funkcjonuje wprost wyśmienicie.
I tak oto, w ubiegłym sezonie na regularną grę nie mogli liczyć nieprzeciętnie utalentowani Ruben Loftus-Cheek oraz Callum Hudson-Odoi. Obaj młodzi panowie pod wodzą Sarriego uzbierali łącznie niecałe 1500 minut w Premier League. Nawet bramki i asysty, które regularnie dostarczali nie przekonały Sarriego, który bardziej cenił Mateo Kovacica i Pedro (3500 rozegranych minut w samej lidze).
Zapewne obaj Anglicy głęboko odetchnęli z ulgą, gdy gruchnęła informacja o zastąpieniu Sarriego przez Lamparda. Każdy młody zawodnik nie może wyobrazić sobie większego prezentu, niż przybycie do klubu trenera z otwartą głową i zdrowym podejściem do niedoświadczonych wychowanków.
W końcu nawet brak przepracowanego okresu przygotowawczego nie zniechęcił Lamparda do stawiania na 18-letniego Calluma Hudsona-Odoia. Od razu po wyleczeniu pęknięcia ścięgna Achillesa młody Anglik wskoczył do pierwszego składu „The Blues”. Jego dyspozycja jest najlepszym dowodem na to, iż Sarri po prostu popełnił błąd ceniąc bardziej Pedro Rorigueza i Williana.

Zakaz transferów okazją dla wychowanków

Zapewne nigdy nie dowiemy się w jak duży wpływ na zaufanie Lamparda do młodzieży miała sankcja nałożona na londyński klub. Być może Anglik, nawet mając możliwość dokonywania zakupów na rynku, wolałby stawiać na wychowanków, jednak historia pokazuje, że często to właśnie zakazy transferowe są bodźcem do obdarowania większym zaufaniem adeptów.
Wystarczy cofnąć się parę lat wstecz – konkretnie do lata 2015 roku, gdy Barcelona również była pozbawiona możliwości pozyskiwania nowych zawodników. Dzięki temu w klubie pozostał m.in. Sergi Roberto, który awansował z pozycji głębokiego rezerwowego na etatowego członka pierwszej jedenastki.
2 lata później inny hiszpański klub – konkretnie Atletico zostało ukarane sankcją transferową. Efekt? Swoje szanse wreszcie otrzymali Thomas Partey, wcześniej błąkający się na wypożyczeniach w Mallorce i Almerii oraz Lucas Hernandez, który w sezonie 2017/18 rozegrał niemal 3500 minut. Jeden jest obecnie filarem środka pola „Los Colchoneros”, a na drugim madrytczycy zarobili aż 80 milionów euro.
To pokazuje, że zakazy transferowe mogą wbrew pozorom przynieść więcej pożytku niż szkód. Nie wiemy jak wyglądałoby minione okienko, gdyby Chelsea mogła ściągać nowych zawodników, ale trudno mi wyobrazić sobie, aby jakikolwiek nowy nabytek grał tak dobrze, jak Mason Mount czy Tammy Abraham.

Losy kadry i Chelsea w ich nogach

Aby zademonstrować skalę jakości prezentowanej w ostatnich tygodniach przez duet Mount-Abraham wystarczy powiedzieć, iż jedynym skuteczniejszym od nich duetem w Premier League jest tandem Sterling-Aguero. Ani Son i Kane, ani Salah i Mane, ani Aubameyang i Lacazette nie dorównują „chłopcom” Lamparda.
Doskonała forma ofensywnego duetu oraz Fikayo Tomoriego nie umknęła uwadze Garetha Southgate’a. Selekcjoner Anglii powołał wszystkich trzech wychowanków „The Blues” oraz Rossa Barkleya, dzięki czemu Chelsea mogła się pochwalić najliczniejszą kolonią w kadrze „Synów Albionu”. Nie zdziwię się jeśli podczas listopadowego zgrupowania do tej czwórki dołączy jeszcze Hudson-Odoi.
A to wszystko dzięki Frankowi Lampardowi, który ustalając skład nie baczy na to, iż większość posyłanych przez niego w bój zawodników ma niewielkie doświadczenie. Odwaga 41-letniego szkoleniowca sprawia, że wszyscy sympatycy reprezentacji Anglii oraz Chelsea mogą spać spokojnie. Przyszłość „The Blues” oraz „Trzech Lwów” jest zabezpieczona przez młode „lwiątka”, które już teraz pokazują pazurki całemu piłkarskiemu światu.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również