Mario Goetze znów jest świetny. Błyszczy w Holandii i czeka na powołanie do reprezentacji

Mario Goetze znów jest świetny. Błyszczy w Holandii i czeka na powołanie do reprezentacji
Twitter PSV
Gdy kilka miesięcy temu świat obiegła informacja, że Mario Goetze karierę będzie kontynuował w PSV Eindhoven, niektórzy łapali się za głowy. Chłopak, który uchodził za jeden z największych talentów globu, strzelec zwycięskiego gola w finale mundialu, już w wieku 29 lat ląduje na uboczu największej piłki. Trochę szybko. Dziś wydaje się jednak, że dla będącego wówczas na piłkarskim zakręcie Niemca była to dobra decyzja. Odzyskał formę i prowadzi “Rolników” do raju zwanego Ligą Mistrzów.
Chłopak, który w 2011 roku otrzymywał nagrodę “Golden Boy” dla najlepszego młodego piłkarza grającego w Europie, zdecydowanie nie wykorzystał pełni swojego potencjału. Miał być na szczycie, mógł na nim być, ale tylko bywał. Tak można chyba określić jego złoty moment, gdy w dogrywce brazylijskiego mundialu zapewnił Niemcom upragnione mistrzostwo świata.
Dalsza część tekstu pod wideo
Z kariery klubowej nie wycisnął tyle, ile powinien. Na jej starcie błyszczał w koszulce BVB, później nieźle wprowadził się do Bayernu, ale z roku na rok było coraz gorzej. Po powrocie do Dortmundu miał jeszcze przebłyski, by wspomnieć o sezonie 2018/19, gdy tylko na boiskach Bundesligi zdobył siedem bramek i zaliczył siedem asyst, ale z czasem zwyczajnie zaczął przegrywać rywalizację z wielkimi talentami sprowadzanymi na Signal Iduna Park. Kiedyś to on był złotym chłopcem. Nastolatkiem, który bez kompleksów sadzał na ławce weteranów. Teraz sytuacja się odwróciła. Szczęście trzeba było szukać gdzie indziej.

Liga idealna na odbudowanie

Czy w czołowych ligach znalazłyby się wówczas zespoły, chcące przyjąć Mario z otwartymi ramionami? Pewnie tak. On postawił jednak na dość zaskakujący ruch. Przeniósł się do Holandii. Podpisał kontrakt z PSV. Wkroczył do ligi będącej poza europejskim TOP5, ale na wskroś ofensywnej, technicznej, premiującej graczy, którym futbolówka nie przeszkadza. Ligi, w której nawet zawodnik nieszczególnie wyróżniający się w polskiej Ekstraklasie potrafił chwile po transferze nastukać 26 bramek, vide Georgios Giakoumakis.
I co? I już w debiucie Goetze wpisał się na listę strzelców. W kolejnym meczu znów dołożył gola. Zaczął odzyskać boiskową pewność siebie. Później miał trochę problemów zdrowotnych, co - niestety - w jego przypadku nie jest wielką nowością, i co na pewno w sporym stopniu też wpłynęło na przebieg jego kariery, ale i tak pierwszy, choć niepełny sezon w Holandii mógł zaliczyć do całkiem udanych. Bilans? Sześć goli i siedem asyst. W 25 meczach.

Wraca stary Mario?

Są na świecie piłkarze, którzy kochają wielkie mecze. Blask reflektorów. Dużą stawkę. Trudniejszych rywali. Są też tacy, którzy błyszczą na tle ligowych średniaków, a gdy przychodzi rywalizować choćby w Lidze Mistrzów, nagle znikają. Goetze zawsze należał do tej pierwszej grupy. Nie chodzi już nawet o wałkowanie tematu wspomnianego mundialu i magicznego dotknięcia piłki ze 113. minuty rywalizacji na Maracanie. Niemcowi nieźle szło też choćby właśnie w Champions League. 12 bramek i 17 asyst to może nie wybitny, ale przyzwoity dorobek.
Na początku tego sezonu Goetze ową Ligę Mistrzów wyczuwa chyba na odległość, bo w eliminacjach do niej jest prawdziwym kozakiem. PSV jako wicemistrz kraju rozpoczęło rywalizację od trudnego - wydawałoby się - dwumeczu z Galatasaray. Wygrało 5:1 i 2:1, a grający na “dziesiątce” Niemiec najpierw ustrzelił dublet, a potem dołożył asystę.
W kolejnej rundzie “Rolnicy” wpadli na duńskie Midtjylland. 3:0 i 1:0. Znów gol Goetze. W międzyczasie był jeszcze mecz o Superpuchar Holandii. W swoim przebiegu szokujący, bo PSV nie tylko wygrało, ale dosłownie przejechało się po krajowym mistrzu, Ajaksie, aż 4:0. Goetze zdobył czwartą bramkę.

Ostatni krok

Dziś ekipa z Eindhoven rozpocznie ostatni etap walki o Ligę Mistrzów. Zadanie łatwe nie będzie, bo po drugiej stronie stanie zawsze silna Benfica Lizbona. Jeśli jednak Goetze i spółka nie spuszczą z tonu, mogą za moment zameldować się w piłkarskim raju. O formę bać się chyba nie muszą. Nie przegrali żadnego z 13 ostatnich spotkań, choć oczywiście trzeba brać poprawkę na to, że w wielu z nich nie mierzyli się ze szczególnie wymagającymi rywalami.
Nie wiemy jak wy, ale my chętnie zobaczylibyśmy niegdyś niemieckiego złotego chłopca, a dziś mężczyznę zmierzającego do trzydziestki, na boiskach Champions League. Gdzieś między najmocniejszymi ekipami Starego Kontynentu. Czy byłby jeszcze w stanie błyszczeć? Czy może “średnia” liga holenderska to dziś jego środowisko? Czas pokaże. Jeśli będzie zdrowie, Goetze może jeszcze zaskoczyć. Do zawieszenia butów na kołku wciąż daleka droga.

Przeczytaj również