Czy w Niemczech można zrealizować „amerykański sen”? Bundesliga rajem dla młodych piłkarzy z USA

Czy w Niemczech można zrealizować „amerykański sen”? Bundesliga rajem dla młodych piłkarzy z USA
Shutterstock.com
Stany Zjednoczone i piłka nożna przez długi czas nie były dobrym połączeniem. W końcu mówimy o kraju, w którym futbol nawet nie jest nazywany „footballem”. Wyniki reprezentacji były rozczarowujące, a młodych talentów brakowało. Teraz jednak sytuacja się zmienia, a co ciekawe, ogromny wkład ma w to Bundesliga.
Nie od dziś wiadomo, że u naszych zachodnich sąsiadów szkolenie młodzieży stoi na niesamowicie wysokim poziomie. Talenty kreowane nad Renem są wszechobecne we wszystkich czołowych ligach Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Do nazwisk, które wyjechały z Niemiec, aby grać w jednej z najlepszych drużyn świata dołączył ostatnio Christian Pulisic. Amerykanin przetarł szlak swoim rodakom, szukającym okazji do zrobienia kariery za Oceanem Atlantyckim.

Amerykański zaciąg do niemieckiego „college’u”

Wpływ młodego skrzydłowego jest widoczny już teraz. Perspektywiczni piłkarze z USA coraz częściej zaczynają wdzierać się do składów ekip Bundesligi. Praktycznie w każdym okienku transferowym pojawiają się kolejni.
W Schalke swoją grą imponuje 20-letni Weston McKennie. Zawodnik środka pola nazywany jest „mentalnym potworem” z uwagi na niesamowitą intensywność i pracowitość, które charakteryzują jego styl gry i sprawiają, że jest niemal nie do zatrzymania.
Jego rówieśnik, Haji Wright, w tym sezonie zadebiutował w barwach „Konigsblauen”. Na swoją szansę pracował przez prawie trzy lata. Najpierw w młodzieżowej drużynie i rezerwach zespołu z Gelserkirchen, a potem na wypożyczeniu w Sandhausen.
Inny napastnik z zamorskiego mocarstwa, 18-letni Josh Sargent, zaliczył istne „wejście smoka” w Werderze Brema. 7 grudnia, w swoim debiucie przeciwko Fortunie Düsseldorf, strzelił gola po zaledwie 86 sekundach na boisku. W ciągu 45 minut, które łącznie spędził na murawie w trzech meczach, oddał dwa strzały. Obydwoma pokonał golkiperów rywali.
Do grona młodych, perspektywicznych piłkarzy zza Oceanu dołączył zaledwie kilka dni temu Tyler Adams. 19-latek przeniósł się z nowojorskiego zespołu Red Bulla do Lipska. Defensywny pomocnik jest uważany za jeden największych talentów w swoim kraju.
Razem z nim do Europy przywędrował 18-letni Alex Mendez, który został wybrany najlepszym graczem rozgrywanych na Florydzie listopadowych Mistrzostw Strefy Concacaf do lat 20. Jego usługi zapewnił sobie Freiburg.

Idą za dobrym przykładem

Młodzież z USA nie ma wątpliwości co do przenosin do Niemiec. Wszystko dzięki temu, że Bundesliga jest idealnym terenem do rozwoju, a pokazał to ich 20-letni dziś kolega, Christian Pulisic.
Urodzony w Hershey skrzydłowy trafił do Dortmundu w 2015 roku. Miał wtedy zaledwie 16 lat, a jego transfer w tak młodym wieku umożliwił chorwacki paszport. Jako zawodnik posiadający obywatelstwo kraju Unii Europejskiej mógł podpisać kontrakt nad Renem wcześniej, niż w dniu 18. urodzin.
W ciągu trzech lat gry w pierwszym zespole z Signal Iduna Park przywdziewał żółto-czarny trykot 115 razy, strzelił 15 goli i zanotował 24 asysty. Szybko stał się jednym z najbardziej cenionych talentów w światowym futbolu.
Chociaż w ostatnim czasie konkurencja o miejsce w składzie Borussii mocno się zaostrzyła, głównie za sprawą Jadona Sancho, a Pulisic zaczął grać rzadziej, to i tak Chelsea była gotowa zapłacić za niego aż 64 miliony euro.
Taki transfer może być dodatkowym impulsem, potwierdzającym tylko, że przenosiny do naszych zachodnich sąsiadów dają możliwość wybicia się i zaistnienia na europejskiej scenie. Adams przyznał zresztą „Bildowi”, że przed podjęciem decyzji na temat swojej przyszłości, konsultował się z nowym nabytkiem „The Blues” oraz McKenniem, których dobrze zna.

Pulisic nie był pierwszy

Podwaliny pod zaciąg z USA zostały jednak położone dużo wcześniej. W 1999 roku do Niemiec trafiła największa amerykańska legenda ligi – Steven Cherundolo. Prawy obrońca reprezentował Hannover 96 przez 15 lat. W tym czasie zagrał dla klubu aż 415 razy, bijając rekord ekipy z HDI-Arena i stając się jej kapitanem.
Dwa i pół roku w Borussii Mӧnchengladbach spędził Michael Bradley, zajmujący trzecie miejsce, biorąc pod uwagę liczbę występów dla drużyny narodowej. Za naszą zachodnią granicą grał również obecny selekcjoner reprezentacji Jankesów, Gregg Berhalter.
Jego poprzednik, Jürgen Klinsmann, który w niemieckiej kadrze zagrał 108 razy, a do tego ma na koncie 221 występów i 110 goli w Bundeslidze, namawiał swoich podopiecznych do spróbowania sił nad Renem. Jak sam stwierdził w rozmowie ze „Sports Illustrated”, piłka nożna stoi tam „trzy poziomy wyżej”.
Jak widać, połączenie na linii USA – Niemcy istnieje już od dawna. Młodzi gracze mają autorytety, które bez dwóch zdań robią reklamę niemieckiej ekstraklasie. Trudno więc dziwić się temu, że chętnie decydują się na podróż do kraju naszych zachodnich sąsiadów.
Swoje robią też reprezentanci kraju, którzy wychowali się w Niemczech. John Anthony Brooks, Fabian Johnson czy Julian Green są swoistym magnesem. Opowiadają kolegom o plusach występów w Bundeslidze czy na jej zapleczu, a karuzela stale się nakręca.
To działa też w drugą stronę. Niemieckie kluby wiedzą, że gracze z USA prezentują solidny poziom, więc nie boją się na nich stawiać. Popyt zaspokaja rosnąca podaż, a zatem układ jest idealny.

Idealne środowisko

Dobre szkolenie młodzieży jest głównym argumentem przemawiającym do niedoświadczonych piłkarzy zza Oceanu. Wyzwanie, które stawia piłkarzom duża konkurencja już od wczesnego etapu kariery pomaga w rozwoju. W zeszłym sezonie, podczas rozmowy z ESPN, mówił o tym Pulisic.
- Muszę przyznać, że niemiecki system szkolenia młodzieży to coś, co zaimponowało mi najbardziej. To, jak sprawiają, że młodzicy zmieniają się w pełnych profesjonalistów. Jestem tam i obserwuję to codziennie, przeszedłem przez ten proces. Każdego dnia walczysz z innymi piłkarzami o profesjonalny kontrakt. To coś, z czego powinno się brać przykład – komentował były już zawodnik Borussii.
Cherundolo z kolei w rozmowie z oficjalną stroną Bundesligi zwrócił uwagę na to, że Niemcy mają najmłodszą z pięciu czołowych lig europejskich. Średni wiek piłkarza wynosi tu niewiele ponad 26 lat, a wprowadzani do pierwszej drużyny piłkarze nie grają przysłowiowych „ogonów”, lecz dostają prawdziwą szansę.
Również aspekty pozasportowe przemawiają za wyprawą akurat w tym kierunku. Według EF English Proficiency Index, czyli wskaźnika, który określa znajomość języka angielskiego w danym kraju, Niemcy zajmują 10. lokatę na świecie. Hiszpania, Włochy czy Francja plasują się w czwartej dziesiątce rankingu.
Oczywiście, bezkonkurencyjna pod tym względem powinna być Anglia, ale w jej przypadku mamy inny haczyk. Aby grać w Premier League trzeba spełnić wiele warunków, które dotyczą warunków otrzymania pozwolenia na pracę.
Jednym z nich jest chociażby to, ile gra się w reprezentacji swojego kraju. Duży wpływ na pozytywną decyzję mają również kwota transferu oraz proponowane wynagrodzenie. U naszych zachodnich sąsiadów sytuacja jest o wiele prostsza, a co za tym idzie kluby z Niemiec chętniej sondują amerykański rynek.
I póki co, nie mają na co narzekać. Nowy zaciąg perspektywicznych „Jankesów” spełnia pokładane w nim nadzieje. Z MLS wyjeżdża coraz więcej młodych graczy, nie tylko reprezentantów USA. Bayern Monachium potwierdził niedawno pozyskanie 18-letniego Kanadyjczyka, Alphonso Daviesa, wobec którego oczekiwania są naprawdę wysokie.
Jeśli nawet połowa z młodych graczy, którzy opuścili Stany Zjednoczone, aby grać w Niemczech, chociaż zbliży się do poziomu Pulisica, to Amerykanie będą mogli mówić o bardzo dużym skoku jakościowym swojej reprezentacji.
Wtedy już na dobre potwierdzone zostanie, że Bundesliga i Amerykanie to prawdziwy „match made in heaven”. Będą mogli podziękować takim osobom jak Cherundolo, Klinsmann czy Pulisic. W końcu to oni sprawili, że Niemcy stały się poligonem umożliwiającym rozwój talentów z drugiego końca świata.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również