Afrykańska perła wylądowała w Premier League. Materiał na gwiazdę. "Złote dziecko. Jest prawdziwym killerem"

Afrykańska perła wylądowała w Premier League. Materiał na gwiazdę. "Złote dziecko. Jest prawdziwym killerem"
leicester city official
Naturalnym wydawałoby się nazwać go następcą Erlinga Haalanda, ale on sam nie lubi takiego określenia. Woli iść swoją drogą, napisać własną historię. I ta właśnie poprowadziła go do Premier League. 22-letni Patson Daka, jeden z największych afrykańskich talentów, właśnie trafił do Leicester City. I za kilka lat możemy mówić o tym ruchu, jako jednym z najlepszych transferów trwającego w Anglii od 9 czerwca okienka.
Król strzelców austriackiej ekstraklasy przenosi się na Wyspy za 23 miliony funtów. “Lisy” płacą za byłego już gracza Red Bulla Salzburg niemałe pieniądze, lecz taka kwota nie może dziwić. Ten młody chłopak od lat robi stałe postępy, a w poprzednim sezonie strzelił 27 goli w 28 ligowych spotkaniach. Wszyscy, którzy go obserwowali, wiedzieli, że przeprowadzka do jednej z pięciu czołowych europejskich lig była tylko kwestią czasu. Na King Power Stadium muszą powoli szukać następcy Jamiego Vardy’ego. Możliwe, że właśnie znaleźli bardzo dobrego kandydata.
Dalsza część tekstu pod wideo

Złote dziecko

Póki co nie należy nakręcać oczekiwań dotyczących Zambijczyka. W końcu przenosi się do bardzo wymagającej ligi. W ojczyźnie nikt jednak się nad tym nie zastanawia. 22-latek od początku przygody z futbolem jest tam uważany za złote dziecko. Kibice wywierają na niego ogromną presję już od czasu, gdy miał ledwie 17 lat. Już wtedy oczekiwali, że będzie dźwigał reprezentację na swoich barkach. W 2012 roku Patson został włączony do programu Airtel Rising Stars, wyłapującego i rozwijającego uzdolnionych chłopaków z afrykańskich krajów. Błyskawicznie zaimponował. Po roku, w roli kapitana, poprowadził ekipę Zambii do finału kontynentalnego turnieju, zorganizowanego w ramach tej inicjatywy. I na tym nie poprzestał.
W dorosłej reprezentacji zadebiutował licząc sobie tylko 16 wiosen. Bili się o niego selekcjonerzy wszystkich grup wiekowych. Co rok występował w kilku drużynach narodowych - czy to juniorskich, czy to pierwszej. Oczekiwania zaczęły się robić ogromne. Opinia publiczna, spragniona narodowego bohatera, wymagała cudów. I gdy nie strzelał, trybuny, czy to w klubie, czy kadrze, gwizdała. Nieliczni tylko rozumieli, że młody chłopak potrzebuje czasu.
Wystarczyło poczekać, aż Daka wejdzie na oczekiwany poziom. Zaczął ładować taśmowo bramki w Power Dynamos. Na Pucharze Narodów Afryki do lat 20 poprowadził Zambię do triumfu, samemu sięgając po nagrodę dla najlepszego zawodnika turnieju. Pojechał na niego już jako gracz ze stajni spod znaku czerwonego byka. Już kilka Iat wcześniej wpadł bowiem w oko Fredericowi Kanoute, eks-napastnikowi m.in. Tottenhamu czy Sevilli, który prowadził agencję 12 Management i blisko współpracował z obozem Red Bulla.
Na testy w Austrii przyjechał zimą. Lee Kawanu, dyrektor Kafue Celtics, zespołu, w którym Daka stawiał swoje pierwsze kroki, opowiadał portalowi “First Time Finish”, że warunki atmosferyczne i intensywność treningów, nastawionych w dużej mierze na wysoki pressing, idący w parze z filozofią futbolowego imperium Dietricha Mateschitza, stanowiły dla niego ogromne wyzwanie. Ale Patson podołał i otworzył sobie drzwi do obiecującej kariery na Starym Kontynencie, przedłużając listę utalentowanych zawodników z Afryki wyłowionych przez “Die Roten Bullen”.

Kolejny diamencik w kuźni talentów

Austriacka Bundesliga nie należy do najmocniejszych lig. Salzburg oraz występujący poziom niżej klub filijny, Liefering, to jednak świetny kierunek dla młodych zawodników. Bardzo dobry sztab trenerski, wyborne obiekty treningowe, jasno określony, odpowiadający realiom współczesnej piłki styl gry i perspektywa “awansu” do mocnego RB Lipsk - to idealny przystanek na drodze do spełnienia marzeń. Gdy zambijski nastolatek lądował w alpejskim kraju, mógł liczyć na to, że pójdzie w ślady dwóch innych absolwentów kuźni Red Bulla z Czarnego Lądu. Sadio Mane właśnie zaliczał swój pierwszy sezon w Liverpoolu. Naby Keita zaczynał błyszczeć w Bundeslidze. Daka od razu pomógł w pierwszym w historii klubu zwycięstwie w Młodzieżowej Lidze Mistrzów UEFA. Trafił do siatki w półfinale i finale. Niemniej, na rozbłysk talentu Daki na “dorosłym” poziomie trzeba było trochę poczekać.
Dość powiedzieć, że trafił do klubu dwa lata szybciej, niż Erling Haaland, a opuścił go półtora roku po Norwegu. Nie oznacza to jednak, że rozczarowywał. Po prostu spokojnie dostosowywał się do nowych wymagań i robił stałe postępy. Aż wreszcie, pół sezonu przed odejściem obecnego gracza Borussii Dortmund, stworzył z nim strzelecki superduet.
- Zawsze w pewnym sensie między sobą rywalizowaliśmy, rozwijaliśmy się nawzajem - opowiadał Daka “Guardianowi”. - W piłce, w życiu, niektóre rzeczy przychodzą innym szybciej i nie można od wszystkich oczekiwać takiego samego tempa rozwoju. Sądzę, że potrzebowałem trochę więcej czasu, by się rozwinąć.
Gdy Haaland opuścił Red Bull Arena, jego starszy kolega przejął pałeczkę i stał się najskuteczniejszym działem zespołu. Z Austrią żegna się po zdobyciu tzw. złotego buta i nagrody dla najlepszego zawodnika ligi w sezonie 2020/21. Wygląda na to, że z Salzburga wyjeżdża kolejny diamencik. Nie tak niesamowity, jak Haaland, lecz naprawdę warty uwagi:
- Jest wyraźnie słabszy od Haalanda, to nie aż taki terminator i wątpię, by wszedł do topowej ligi z buta, jak to zrobił Norweg - mówi nam Mieszko Pugowski, prowadzący profil “Austriacka Piłka” na Twitterze. - Z drugiej strony, jest on znacznie lepszym piłkarzem niż Takumi Minamino, który odszedł do Liverpoolu - nie pomaga aż tak w rozegraniu, ale ma niesamowity zmysł i w polu karnym jest prawdziwym killerem.

Coraz bliżej marzeń

Wybór Anglii nie powinien nikogo dziwić. Po pierwsze, od dawna pisano o zainteresowaniu zespołów Premier League jego osobą. Wymieniano m.in. West Ham, Tottenham, Manchester City czy Liverpool. Po drugie, zawodnik z Afryki prywatnie wielce sympatyzuje z “The Reds”. Sympatią do klubu z Anfield zaraził go ojciec, Nathtali.
- Wiele osób, w tym ja, spodziewało się, że Patson Daka przejdzie do Lipska. To naturalny kierunek dla wielu piłkarzy i trenerów z Austrii. W dodatku trafiłby do szkoleniowca, którego bardzo dobrze zna i drużyny, która grałaby w sposób dla Zambijczyka znany i przyjazny. Wybrał Premier League, co też nie jest ogromną niespodzianką - wielokrotnie podkreślał, że chciałby kiedyś tam trafić - komentuje Pugowski.
Tata nowego nabytku Leicester również był piłkarzem, występował w ojczystej lidze, lecz jego karierę przedwcześnie zakończyły kontuzje. Syn odziedziczył jednak talent i widział w nim wielką inspirację. Niestety, pan Nathtali zmarł zbyt wcześnie, by zobaczyć sukcesy dziecka. Patson obecnie spełnia marzenia nie tylko własne, lecz też swojego największego idola.
- To w pewnym sensie musiało dać mu motywację. Śmierć ojca, karmiciela rodziny, musiała zmotywować go do ciężkiej pracy, by zaopiekować się mamą. Wywiązał się z tego świetnie - opowiadał Kawanu w rozmowie z “First Time Finish”.

Czas na rozwój

Myśląc “Leicester City”, widzisz Jamiego Vardy’ego. Doświadczony Anglik to prawdziwa legenda zespołu z King Power Stadium i jeden z symboli niesamowitej historii, jaką napisały “Lisy”, zdobywając kilka lat temu sensacyjne mistrzostwo kraju. Liczy sobie jednak już 34 lata i powoli trzeba szukać dla niego alternatywy. W ostatnich rozgrywkach najlepszy strzelec drużyny zdobył w Premier League 15 goli, lecz aż osiem z nich z rzutów karnych. Pierwszy raz od kampanii 2014/15, do której “Lisy” przystępowały w roli beniaminka, zszedł poniżej granicy dziesięciu ligowych trafień z gry. W drugiej części rozgrywek błyszczał Kelechi Iheanacho, lecz próżno szukać dla nich konkurencji. Daka zapewne nie będzie od razu walczył o miejsce w podstawowej jedenastce, lecz może stanowić wartościową alternatywę i kontynuować rozwój, czerpiąc z rad weterana.
- Patson Daka to nie jest zawodnik kompletny - mówi nam Mieszko Pugowski, poproszony o scharakteryzowanie króla strzelców austriackiej ekstraklasy. - To lis pola karnego, żyje z podań. Uwielbia zagrania za linię obrony, gdy może wykorzystać swoje warunki fizyczne i prędkość, by wygrać piłkę i umieścić ją spokojnie w siatce. Jest również cennym wsparciem przy stałych fragmentach czy dośrodkowaniach, wielokrotnie zdarzało mu się strzelać bramki głową.
Z 22-latkiem oczywiście wiązane są wielkie nadzieje na przyszłość. Czarny Ląd dał piłce wiele wspaniałych “dziewiątek”, jak George Weah, Didier Drogba czy Samuel Eto’o. Teraz do Anglii zawitał chłopak, który marzy, by kiedyś pójść w ich ślady.
- Warunki fizyczne ma, umiejętności również. Nie wedrze się raczej przebojem do pierwszego składu Leicester. Vardy i Iheanacho mają tak mocną pozycję, że według mnie Daka nie jest jeszcze gotów wywalczyć sobie miejsce w pierwszej jedenastce. Jest to kwestia czasu - za sezon bądź dwa Zambijczyk powinien już być jedną z największych gwiazd Leicester - podsumowuje Pugowski.
Nie spodziewajmy się po nim fajerwerków od razu. To nie kolejny Haaland, człowiek-kosmita. Patson Daka będzie musiał spokojnie odnaleźć się w nowych realiach jednej z najmocniejszych lig na świecie. Bez gigantycznej presji, bez niebotycznych oczekiwań. Obecnie najważniejsze, by w jego przypadku nie pompować balonika, jak niegdyś w Zambii.
A jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, to kto wie. Może za kilka lat będziemy mieli kolejną afrykańską gwiazdę Premier League?

Przeczytaj również