Dominacja nie zrobi się sama. W Bayernie potrzeba rewolucji pokoleniowej

Dominacja nie zrobi się sama. W Bayernie potrzeba rewolucji pokoleniowej
CosminIftode / Shutterstock.com
Od początku tysiąclecia Bayern zaledwie pięć razy dał się pokonać w walce o tytuł mistrza Niemiec. Ostatnie sześć sezonów to bezdyskusyjna dominacja „Bawarczyków”. W tym roku coś się jednak zmieniło. Poziom gry 27-krotnych mistrzów zdecydowanie odbiega od dobrze znanych nam standardów. Czy to już pora na podjęcie radykalnych kroków?
Zespół, który zdominował futbol u naszych zachodnich sąsiadów zajmuje obecnie 5 pozycję w tabeli i ma siedem oczek straty do liderów z Dortmundu. Jak na Bayern to naprawdę słaby bilans, który sprawia, że coraz głośniej zaczyna się mówić o problemach w klubie z Allianz Arena.
Dalsza część tekstu pod wideo
Posada Niko Kovaca podobno wisi na włosku. Wypływają domniemane konflikty z szatni, a prasa jest stale podjudzana chociażby wpisami żony Thomasa Müllera. Krótko mówiąc – kolorowo nie jest. Mam jednak wrażenie, że podstawowy problem leży dużo głębiej.

Przyzwyczajenie do nazwisk

Od momentu, w którym Bayern wydarł mistrzowską koronę z rąk dortmundczyków rozpoczęła się budowa hegemona, który miałby zdominować krajowe rozgrywki i zacząć regularnie walczyć o największe trofeum w Europie.
Plan konsekwentnie wcielano w życie. Początkowo stale wzmacniano zespół, osłabiając również rywali. Z BVB do Bawarii przenieśli się Robert Lewandowski, Mats Hummels i Mario Götze, co sprawiło, że najgroźniejszy konkurent miał niemały ból głowy.
Potem jednak zakupy nabrały bardziej charakteru uzupełnienia składu. Praktycznie cały czas widzieliśmy to samo. W bramce nietykalny był Neuer. Boki obrony zarezerwowane były dla Lahma, później Kimmicha, a także Alaby. W środku defensywy rządzili Hummels z Boatengiem.
Centralna strefa boiska była królestwem Thiago. Skrzydła to oczywiście słynny duet Robben – Ribery, między nimi jako podwieszony napastnik najczęściej pokazywał się Müller, a na szpicy, rzecz jasna, „Lewy”. Prawie cała jedenastka graczy, którzy niemal cały ten okres stanowili o sile zespołu.
I tak, pomijając problemy zdrowotne i konieczność rotacji z uwagi na natłok spotkań, wyglądało zestawienie mistrzów Niemiec. Co jakiś czas pojawiali się nowi gracze, którzy rywalizowali ze znanymi nam dobrze nazwiskami.
Aktualnie Bayern ma najstarszy skład w całej Bundeslidze. Ich gracze liczą sobie średnio 27,4 wiosen. To naprawdę dużo, jak na niemieckie warunki. A poważnych zmian w składzie nie ma od kilku ładnych lat.
Piłkarze tacy jak Douglas Costa, Kingsley Coman, Juan Bernat czy Javi Martinez okresowo zaburzali znany, stabilny układ. Faktem jest jednak, że Bayern, niezależnie od szkoleniowca, który go prowadził, to wciąż praktycznie ten sam trzon zespołu, który prawie się nie zmienił przez ostatnich kilka lat.
Podobnie jest z niektórymi zmiennikami. Tacy gracze jak Rafinha czy Sandro Wagner są w stanie pojawić się w składzie zawsze, kiedy tylko kluczowi piłkarze są niedysponowani. To jednak tylko rezerwowi, którzy są zdecydowanie słabsi od „pierwszych wyborów”.

Groźna stagnacja

Sytuacja, w której ci sami zawodnicy grają regularnie w prawie tym samym zestawieniu personalnym wcale nie musi być zła, zwłaszcza jeśli przez ławkę trenerską przewijają się takie tuzy jak Pep Guardiola czy Carlo Ancelotti, ale jednego nie można obejść – ludzie się starzeją. Dotyczy to również piłkarzy.
Wystarczy tylko przypomnieć sobie, że Ribery i Robben wprowadzili zespół z Monachium do finału Ligi Mistrzów w 2010 roku. Minęło już ponad osiem lat, a wciąż można o nich powiedzieć, że są podstawowymi graczami klubu.
Omijają mecze głównie z powodu trapiących ich urazów, ale wydaje się wręcz, że są niezatapialni. Nie ma piłkarza, który byłby w stanie wygryźć ich na stałe ze składu zespołu z Bawarii. Nie można więc się dziwić, że pożegnano chociażby wspomnianego Costę, który miał stanowić konkurencję dla tego duetu.
Takich przypadków jest więcej. Hummels – Boateng to para środkowych obrońców, której niemalże nie można ulepszyć. Oczywiście, jeśli założymy, że panowie są w najlepszej lub zbliżonej do niej formie, której w ostatnim czasie nie widać.
Jeśli czegoś nie da się poprawić, to co zrobić? Można jedynie stale ściągać rezerwowych, aby po kilku latach się ich pozbyć, bo zwyczajnie będą mieli dosyć swojej roli. I tak wygląda właśnie życie w Bayernie. Wiedzą o tym chociażby dwaj Sebastianowie – Rode i Rudy.
Drużyna, która od wielu lat jest monolitem, świadczy o sile i stabilności Bayernu jako klubu, ale może też być przekleństwem. Dlaczego? Bo to zwyczajnie utrudnia progres. Kogo wyrzucić ze składu, aby go wzmocnić?
Mamy ciekawy paradoks. Siła składu jest jego słabością. „Bawarczycy” stoją w miejscu zamiast się rozwijać, bo nie mają jak. Konkurencja z kolei nie śpi i być może trafiliśmy na sezon, który okaże się katalizatorem dla włodarzy klubu.

Czas na poważne zmiany?

Jeśli piłkarze z Allianz Arena nie zdołają ponownie zdobyć mistrzostwa kraju, to zarówno Uli Hoeness, jak i Karl-Heinz Rummenige mogą zastanowić się nad koniecznością przeprowadzenia rewolucji w zespole i wprowadzenia nowej krwi.
Ostatnie działania 27-krotnych mistrzów kraju na rynku transferowym sugerują, że zdają sobie oni sprawę z zaistniałej sytuacji. Kadrę zasilili młodzi, perspektywiczni, ale i klasowi już gracze, tacy jak Serge Gnabry, Niklas Süle czy Corentin Tolisso. Niedługo w Niemczech pojawi się też „cudowny dzieciak” z Kanady – Alphonso Davies.
Sęk w tym, że ci piłkarze nie grają w drużynie pierwszych skrzypiec. Grę wciąż ciągnie najczęściej stara gwardia, którą wspomaga ściągnięty stosunkowo niedawno James Rodriguez. Młodsi gracze są jedynie uzupełnieniem układanki, a nie jej kluczową częścią. To, w mojej opinii, może stanowić pewien problem.
Oparcie zespołu na młodych zawodnikach to spore ryzyko. W Niemczech jednak wiedzą, że podjęcie takich kroków często się opłaca. 35-letni Ribery czy 34-letni Robben mają u boku 23-letniego Gnabry’ego i Comana, który liczy sobie 22 wiosny.
Dwaj młodzieńcy są w stanie pokazać ogromną klasę na tle rywali z Bundesligi i nieraz to udowodnili. Może to pora, aby postawić na nich i skończyć z systemem rotacji, który sprawia, że nie mogą stać się kluczowymi ogniwami?
Tolisso mógł skorzystać na sprzedaży Arturo Vidala. Miał jednak ogromnego pecha, bo doznał poważnej kontuzji. Jeśli jednak wróci w dobrej dyspozycji, to powinien być kolejnym piłkarzem, na którym można zacząć budować nowy Bayern.
Podobnie Niklas Süle czy Leon Goretzka, który przeszedł z Schalke tego lata. To właśnie ci młodzi piłkarze powinni zacząć odgrywać kluczową rolę w drużynie. Jeśli jednak po jednym słabszym meczu w ich miejsce wskakują bardziej doświadczeni koledzy, to jak mają utrzymać stabilny, oczekiwany poziom?

Rewolucja z rozsądkiem

Oczywiście, zmiany powinny być przeprowadzone w rozsądny sposób. To nie Fifa czy Football Manager, w którym po prostu sprzedaje się starszego zawodnika i ściąga w jego miejsce kogoś młodszego. Nie na tym polega ta zabawa.
Wszystko trzeba zrobić racjonalnie. Można wybrać kilka ogniw, które jest się w stanie zastąpić i po prostu to zrobić. Nie chodzi o wymianę całego składu. Zakończenie kariery przez Philippa Lahma nie odbiło się na poziomie gry drużyny, bo w jego miejsce pojawił się Joshua Kimmich.
Podobnie może być na skrzydłach, ale nie na każdej pozycji jest to możliwe. Robert Lewandowski jest w tym momencie nie do wyjęcia. Thomas Müller spisuje się słabo, ale jest typem gracza, który umie zdobywać gole z niczego i ma chyba najlepszego strzeleckiego „nosa” na świecie.
Davida Alaby również raczej nie ma jak zastąpić. Manuel Neuer to wciąż światowej klasy golkiper. Thiago to absolutny top. Gracz, o którym mógłby marzyć każdy klub na świecie.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia ewentualnego wykupienia Jamesa Rodrigueza z Realu. Piłkarz na takim poziomie jak Kolumbijczyk jest po prostu skarbem i logiczne byłoby przedłużenie jego pobytu w klubie.
W mojej opinii są przede wszystkim dwa nazwiska, które należy może nie pożegnać, ale odsunąć na dalszy plan. To Robben i Ribery. Dwa symbole klubu, ale w pewnym sensie również dwa dowody tego, że w Bayernie mamy pewien zastój.
W kadrze są już ich potencjalni następcy, którzy tylko czekają na swoją życiową szansę i odegranie ważniejszej roli w składzie. Potem można powolutku zacząć myśleć nad kolejnymi krokami i o wymianie pokoleniowej, która dałaby zespołowi dodatkowego „kopa”.
Przy tak świetnej kadrze, jaką ma Bayern, można mówić chyba tylko o „wypaleniu materiału”. Trzeba po prostu coś zmienić, aby drużyna zaczęła grać na miarę oczekiwań. Może to kwestia trenera, ale dla mnie przede wszystkim problemów należy szukać w składzie.
Zmiany są nieuniknione. Prędzej czy później gracze, którzy są u schyłku swojej kariery opuszczą drużynę lub zakończą przygodę z piłką. Start sezonu pokazał, że teraz jest odpowiedni moment na ich wymianę.
Przełamanie stagnacji może sprawić, że gigant obudzi się z letargu i udowodni swoją wielką klasę. Młodość to siła, z tym nie można się kłócić. I choć doświadczenie to również istotna wartość, trzeba znaleźć właściwy czas na przeprowadzenie małej rewolucji.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również