Dwa oblicza Piotra Zielińskiego, czyli "Gdyby tylko miał na sobie błękitną koszulkę Napoli..."

Dwa oblicza Piotra Zielińskiego, czyli "Gdyby tylko miał na sobie błękitną koszulkę Napoli..."
Dziurek / Shutterstock.com
Chyba każdy z nas pamięta dawną debatę o tym, jak to Robert Lewandowski chętnie strzela bramki w Bundeslidze, a w reprezentacji w ogóle się nie stara. Z tego śmiali się nawet jego koledzy z kadry - kilka lat temu, komentując dla zabawy zmarnowaną przez "Lewego" akcję, w materiale "Łączy nas piłka" Grzegorz Krychowiak krzyknął: "Gdyby tylko miał na sobie żółtą koszulkę BVB!". Obecnie podobny problem dotyczy Piotra Zielińskiego.
W mediach sportowych panuje opinia, że dobrej postawy w klubie młody pomocnik nie potrafi przenieść do meczów reprezentacji Polski. Szczególnie wymaga się od niego, by był rozgrywającym, by stał się "10" z prawdziwego zdarzenia. Tylko czy nie wymagamy od niego tego, czego nie umie lub w czym nie czuje się najlepiej? Nie bądźmy jak PSG wobec Krychowiaka.
Dalsza część tekstu pod wideo
W meczu z Danią zwrócił uwagę jeden obrazek, w zasadzie jedna akcja, którą normalny kibic by pominął. Piłkę mają polscy obrońcy, Glik wreszcie zagrywa daleko do przodu na Lewandowskiego, który wygrywa główkę z duńskim obrońcą i zgrywa piłkę do przodu. Następnie rozgląda się i wściekły krzyczy do cofniętego Zielińskiego, bo ten nie poszedł do przodu, by przejąć wygraną piłkę. Skoro "Lewy" cofnął się, by wygrać piłkę, ktoś powinien zająć jego miejsce bliżej pola karnego Danii. Tak zrobiłby drugi napastnik (w Polsce zazwyczaj Milik) albo właśnie prawdziwa "10", którą ma być Zieliński.
Zieliński nie ma tego nawyku, ponieważ w Napoli nie gra jako "10". Zespół z Neapolu ma trzech zawodników w środku pola, którzy nawzajem się uzupełniają. W zasadzie z całej trójki do "10" najbliżej jest Hamsikowi ze względu na jego ofensywne zapędy. Zieliński jako typowa "8" zazwyczaj porusza się w środkowej strefie boiska, wymieniając podania z partnerami z drużyny lub dryblując między przeciwnikami. Nikt tam nie wymaga od niego grania tuż za plecami Mertensa czy Milika. Stąd nic dziwnego, że czasami Zieliński nie potrafi się odnaleźć w meczach reprezentacji. Każdy zawodnik gra inaczej, gdy nie znajduje się na swojej pozycji. W eliminacjach do EURO 2016 Adam Nawałka raz czy dwa razy wystawił Milika na lewym skrzydle i to nie wypaliło. Sprawa prosta - Milik też nie ma nawyków, by grać tam, gdzie wtedy został wystawiony.
Kolejna sprawa to wymagania wobec Zielińskiego. Owszem, jest młody i gra w Napoli, więc świadczy to o jego umiejętnościach, ale nie oczekujmy gwiazdorskich występów w każdym meczu reprezentacji od chłopaka, który - przy całym szacunku do jego dużych umiejętności - nie zawsze w tym Napoli wychodzi w wyjściowej jedenastce. Nie kreujmy go już na lidera, ponieważ to nie Pirlo z Mundialu 2006. Gdy w ostatnim meczu ligowym Napoli Zieliński strzelił bramkę, to pojawiły się określenia "perełka", "gwiazda", itp. Zbigniew Boniek słusznie tonuje nastroje - to bramka i tyle. W historii piłki nożnej padło takich pewnie z kilka tysięcy. Zresztą Maxi Rodriguez z Meksykiem na Mundialu 2006 strzelił ładniejszą, ale nikt nie mówił, że jest "perełką". 
Jeszcze jedna kwestia - Lewandowskiemu do lepszej i bardziej efektywnej gry w reprezentacji Polski była potrzebna nie tyle opaska kapitańska, co drugi napastnik. To właśnie wstawienie do składu Arkadiusza Milika sprawiło, że "Lewy" zaczął strzelać gola za golem. Czyli przez cały czas był dobrym piłkarzem, tylko system, w jakim operował, był dla niego nieodpowiedni. Gdy Adam Nawałka zaczynał pracę z kadrą, powiedział, że priorytetem jest znalezienie sposobu na właściwe wykorzystanie Lewandowskiego. Dotychczas "Lewy" był w ataku sam, a taktyka wyglądała mniej więcej tak: "długa piłka do przodu i strzel Robert!". Podobna sytuacja dotyczy teraz Zielińskiego. Oczekujemy od niego, że weźmie piłkę i będzie tylko albo strzelać piękne bramki z dystansu, albo mijać 10 przeciwników i wykładać Lewandowskiemu piłkę przed pustą bramką. W krytykowaniu Zielińskiego zapomina się, że piłkarz nie gra sam. Funkcjonuje w systemie, współpracuje z innymi piłkarzami, którzy swoją grą wpływają na jego postawę. Mający w Neapolu Hamsika pomocnik w kadrze gra obok Karola Linetty'ego, który w Sampdorii raz gra, a raz nie, a także Krzysztofa Mączyńskiego, aktualnie szukającego swej formy, która chyba została w Krakowie. To naprawdę warte podkreślenia - piłkarz nie gra sam, inni mają na niego wpływ. Właśnie przez to ciężko zawsze przenieść dyspozycję z klubu do reprezentacji. Gdyby było inaczej, "trio z Dortmundu" wygrałoby nam EURO 2012.
Kiedyś od Lewandowskiego oczekiwano, że sam sobie poda, minie bramkarza i strzeli. Teraz podobna sytuacja dotyczy Zielińskiego. Aby grał jak w Napoli, należy znaleźć w kadrze system, który będzie najbardziej zbliżony do systemu Napoli. W innym przypadku najprawdopodobniej podczas meczów reprezentacji Polski popularny stanie się tekst: "Ach, gdyby tylko miał na sobie błękitną koszulkę Napoli!"...

Przeczytaj również