Dziadek z Realu, ojciec z FC Barcelony, wnuk-skandalista. Cudem uniknął więzienia, uderzył też Lewandowskiego

Dziadek z Realu, ojciec z Barcelony, wnuk-skandalista. Cudem uniknął więzienia, uderzył też Lewandowskiego
Russell Hart / Focus Images / MB Media / PressFocus
Najpierw dał się poznać jako człowiek, który spowodował śmiertelny wypadek samochodowy. Dopiero później zwrócił na siebie uwagę dobrą grą na boisku. Od kontrowersji jednak nigdy nie stronił. Kpił z Bayernu, uderzył Roberta Lewandowskiego, popadł też w konflikt z Frankiem Lampardem. A tradycje rodzinne ma bardzo piłkarskie - jego dziadek grał w Realu Madryt, a ojciec w FC Barcelonie. Marcos Alonso to z pewnością nietuzinkowa postać.
Wydawało się, że Marcos Alonso nie ma co liczyć na grę w Chelsea ani żadnym innym klubie większego formatu. Frank Lampard praktycznie w ogóle na niego nie stawiał. Hiszpan głównie siedział na ławce rezerwowych lub na trybunach, popadł w konflikt z byłym menedżerem “The Blues”, a media spekulowały, że zaraz odejdzie ze Stamford Bridge, np. do Crystal Palace. Ale Alonso znów miał szczęście. Thomas Tuchel go “odkurzył” i chętnie daje szansę gry na lewym wahadle. Wychowanek Realu Madryt zdaje się być niezatapialny. Zresztą, jego losy od dawna są pokręcone. 30-latek ma swoje za uszami. Bez dwóch zdań.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jazda bez trzymanki

Pierwszy raz Alonso zdobył medialny rozgłos w najgorszy możliwy sposób. W 2011 r. Hiszpan, gdy bronił barw Boltonu, spędził jeden z weekendów w rodzinnym Madrycie wraz z przyjaciółmi. Suto zakrapiana impreza dobiegła końca dopiero w poniedziałkowy poranek. Pogoda nie sprzyjała wówczas jeździe samochodem, bo stolicę kraju nawiedziła fala rzęsistych opadów deszczu. Ale piłkarz wpadł na niezbyt rozważny pomysł wcielenia się w rolę kierowcy. Alonso razem z kilkoma znajomymi wsiadł do luksusowego BMW. Nie dojechał na miejsce. Na skutek wypadku z pojazdu zostały ledwie szczątki.
Do tragedii doszło niedaleko jednego z podziemnych parkingów. Rozpędzone auto, prowadzone przez hiszpańskiego obrońcę, z impetem wjechało w betonowy murek. Na skutek zderzenia śmierć poniosła młoda pasażerka, która doznała zbyt poważnych obrażeń czaszki. Zmarła 30 minut po przewiezieniu jej do szpitala. Alonso został oczywiście zatrzymany i oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. Badania alkomatem pokazały, że piłkarz nie miał prawa siadać za kółkiem w takim stanie. Limit przekroczył dwukrotnie.
Początkowo groziła mu kara czterech lat pozbawienia wolności. Później sąd przychylił się do łagodniejszego wyroku w postaci 21 miesięcy więzienia, a finalnie okres odsiadki zamieniono na trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów oraz karę grzywny. Hiszpan miał przelać rodzinie zmarłej 200 tys. euro. Z własnej woli zwiększył tę kwotę i oddał im pół miliona.

Z pokolenia na pokolenie

Fani Tottenhamu i innych klubów wywieszali później banery z hasłami: “Alonso-morderca” czy “wracaj do więzienia”. Opinia publiczna nie była zadowolona z “kar”, jakie nałożono na bezmyślnego kierowcę. Co ciekawe, Alonso pochodzi z bogatej, wpływowej, madryckiej rodziny. Zresztą tradycja gry w piłkę w tej familii nie rozpoczęła się za sprawą Marcosa. Jego dziadek występował w Realu Madryt, a ojciec bronił barw Barcelony. Wszystkich połączyło jedno imię oraz pasja do futbolu.
W 2018 r. doszło do bezprecedensowej sytuacji. Zawodnik Chelsea zadebiutował w barwach reprezentacji Hiszpanii, co oznaczało, że po raz pierwszy w historii tej kadry zagrało trzech przedstawicieli jednej rodziny z różnych pokoleń. Długo jednak Marcos junior miejsca w niej nie zagrzał. Licznik występów zatrzymał się na trzech.
Marcos początkowo chciał iść w ślady dziadka. Pierwsze kroki w świecie piłki stawiał w akademii Realu Madryt, gdzie stacjonował od ósmego roku życia. Zdążył nawet zadebiutować w barwach “Królewskich” w sezonie 2009/10. Na Santiago Bernabeu jednak nie miał wielkich szans na regularną grę, więc przeniósł się do Boltonu. Jego pobyt w tym klubie jest jednak kojarzony wyłącznie za sprawą feralnego wypadku.
Umiejętności Hiszpana zostały docenione dopiero po transferze do Fiorentiny (spędził jeszcze pół roku w Sunderlandzie), gdzie udowodnił, że ma papiery na większe granie. W Serie A dał się poznać jako nowoczesny boczny obrońca, który pracuje na całej długości i szerokości boiska. Notował sporo asyst, nieźle wyglądał w obronie. Wreszcie w 2016 r. został bohaterem transferu do Chelsea. Hiszpanowi tak się spodobała gra na Stamford Bridge, że nie rozumie piłkarzy, którzy chcieliby występować gdzie indziej. Nawet, jeśli chodziłoby o zamianę Londynu na Monachium.

Kpiny i cios dla “Lewego”

O co chodzi? Nieco ponad dwa lata temu trwała medialna telenowela transferowa z udziałem Calluma Hudsona-Odoia. Anglik nie był pewien, czy chce pozostać w niebieskiej części Londynu, a jego żądania finansowe przekraczały możliwości Chelsea. Dziennikarze spekulowali, że być może utalentowany skrzydłowy przeniesie się do Bayernu. Głos w tej sprawie postanowił zabrać właśnie Marcos Alonso.
- Bayern? My jesteśmy Chelsea, czyli także wielkim zespołem. Premier League to bez wątpienia najsilniejsza liga świata. Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek miałby chcieć iść do Bayernu - stwierdził Hiszpan na antenie “Sky Sports”.
Na jego nieszczęście, w ubiegłym roku Chelsea trafiła na Bayern w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Bawarczycy zmietli rywali z powierzchni ziemi, wygrywając w dwumeczu 7:1. A Alonso w niechlubny sposób zapisał się w pamięci kibiców. W spotkaniu rozgrywanym na Stamford Bridge sfrustrowany Hiszpan wyleciał z boiska przy stanie 0:3, bo kompletnie bez powodu uderzył w twarz Roberta Lewandowskiego. Polak skończył mecz z dorobkiem gola i dwóch asyst. Nie dało się go powstrzymać w przepisowy sposób.

Odrodzenie

Alonso to piłkarz, który doskonale odnajduje się tylko w określonych schematach. Lubi podłączać się do akcji ofensywnych, zatem niezbyt przydaje się w formacjach z czwórką obrońców. To sprawiło, że nie był pierwszym wyborem Franka Lamparda. Dodatkowo mocno zirytował Anglika nerwową reakcją na zmianę w przerwie meczu z West Bromem. “Lamps” właściwie całkowicie zrezygnował z jego usług.
Zbawieniem dla Marcosa okazała się zmiana szkoleniowca. Thomas Tuchel zmodyfikował taktykę “The Blues” i z łatwością znalazł w niej miejsce dla niesfornego Alonso. Ten odpłacił się bardzo szybko za zaufanie, bowiem strzelił gola już przy okazji pierwszego zwycięstwa pod wodzą Niemca. W ostatnich tygodniach to Ben Chilwell musi się pogodzić z rolą rezerwowego. Alonso, który tak naprawdę siedział na walizkach w oczekiwaniu na transfer, stał się nagle jednym z fundamentów nowej Chelsea.
- Nie postawiłem na Marcosa, bo byłem niezadowolony z pracy Chilwella. Po prostu wiem, że Alonso jest przyzwyczajony do gry w formacji, którą stosuję. Dobrze czuje się jako wahadłowy, lubi zamykać akcje w polu karnym. Jeśli znajdę skład, który zagwarantuje nam kilkanaście zwycięstw z rzędu, nie będę go zmieniał - przyznał Tuchel.
Przed Marcosem ogromne wyzwanie, być może jedno z największych w karierze. Dwumecz 1/8 finału LM z Atletico. Dla wychowanka Realu to wyjątkowe starcie. Dziś pierwszy etap tej batalii - o 21:00 naprzeciwko Alonso staną m.in. Joao Felix, Luis Suarez czy Marcos Llorente. Od 20:00 zapraszamy na naszą stronę na relację live z tego starcia, a także drugiego wtorkowego spotkania, z udziałem Lazio i Bayernu. Będziecie mogli na bieżąco komentować grę Marcosa i innych piłkarzy na specjalnie udostępnionym na tę okazję czacie na żywo. Zapraszamy!

Przeczytaj również