Dziesięć najbardziej pamiętnych momentów mundiali. Gole Maradony, główki Zidane'a i największa klęska w historii [VIDEO]

Dziesięć najbardziej pamiętnych momentów mundiali. Gole Maradony, główki Zidane'a i największa klęska w historii [VIDEO]
Dani Yako - Clarín newspaper / wikicommons
Cztery długie lata czekaliśmy na kolejne mistrzostwa świata. Na rozpoczęcie futbolowego karnawału przypominamy najbardziej ikoniczne momenty poprzednich mundiali. 
Choć kibic w dzisiejszych czasach jest bombardowany futbolem, to mistrzostwa świata są czasem wyjątkowym, a wydarzenia podczas nich stają się kamieniami milowymi w historii futbolu. Oto subiektywny ranking najbardziej pamiętnych meczów, goli, zwycięstw i dramatów mundiali.
Dalsza część tekstu pod wideo

10. Najlepsza dogrywka w historii (1970)

Gdyby mecz Niemców z Włochami w 1970 roku zakończył się po 90 minutach, to pewnie utonąłby wśród setek mundialowych meczów. Nie zmieniłby tego nawet gol Karl-Henza Schnellingera w ostatniej minucie gry.
Ale to nie był zwykły mecz, to był półfinał, bo wyrównaniu Niemców trzeba było grać dalej. Jeszcze pół godziny w piekle Meksyku.
Najbardziej cierpiał Franz Beckenbauer, który kończył spotkanie z wybitym barkiem i ręką na temblaku. Dziś to nie do pomyślenia.
W dogrywce zaczęło się strzelania. Niemcom prowadzenie dał Gerd Mueller. Zaraz potem wyrównał Tarcisio Birgnich. Poprawił Luigi Riva. 3:2 dla Włochów. Ale Niemcy nie rezygnują - znów trafia Mueller, który zalicza dziesiątego gola w turnieju. A zaraz potem - naprawdę zaraz, bo tylko dwadzieścia sekund po wznowieniu gry - decydujący cios zadał Gianni Rivera. 4:3! Wycieńczeni Niemcy już nie odpowiedzieli.

9. Złodziejstwo w Korei Południowej (2002)

W 2002 roku Korea Południowa jako pierwsza drużyna z Azji awansowała do najlepszej czwórki mundialu. Awansowała? Nie, wróć, została tam bezczelnie wciągnięta przez sędziów. 
W 1/8 finału Koreańczycy grali z Włochami, którym sędzia Byron Moreno nie dał karnego za faul na Francesco Tottim, a w dodatku wyrzucił go z boiska w konsekwencji rzekomego symulowania. Później ekwadorski arbiter nie pozwolił strzelić złotego gola Damiano Tommasiemu. Giovanni Trapattoni, ówczesny selekcjoner Italii, mógł tylko obmywać dłonie w wodzie święconej, którą tradycyjnie miał przy sobie w podczas meczu. Nic to nie dało. W końcówce dogrywki decydującego gola dla współgospodarzy mundialu strzelił Ahn Jung-hwan, wówczas grający w Perugii. Luciano Moggi, ekscentryczny właściciel tego klubu, w ramach vendetty rozwiązał z nim kontrakt.
Włoskie gazety krzyczały o wstydzie i kradzieży, mówiono o trzydziestu błędach na niekorzyść Italii, ale jeszcze mocniej w ćwierćfinale zostali skrzywdzeni Hiszpanie. Najpierw sędzia Gamal Ghandour nie uznał gola Rubena Barajy, bo wymyślił faul na jednym z Koreańczyków. Potem, już w dogrywce, anulowano trafienie Fernando Morientesa. Sędzia liniowy dopatrzył się, że piłka wcześniej opuściła boisko. Na powtórkach widać jednak, że Joaquin zdążył z dośrodkowaniem przed linią końcową. Koreańczycy dotrwali do rzutów karnych, a w nich wygrali 5:3.
Na tym te harce się skończyły. W półfinale lepsi od gospodarzy byli Niemcy. W meczu o brąz – Turcy.
A po wszystkim została też smutna refleksja – Koreańczykom w meczu grupowym przeciwko Polsce nikt nie musiał pomagać.

8. Narodziny króla (1958)

Mundial w 1958 roku był historyczny dla Brazylii. Przede wszystkim ze względu na pierwsze mistrzostwo świata, ale też narodziny króla futbolu, wielkie objawienie Pele.
Nie nastąpiło ono jednak od razu, bo 17-letni wówczas napastnik pojawił się na boisku dopiero w trzecim meczu grupowym ZSRR. Zaliczył w nim asystę, a potem tylko się rozkręcał. W ćwierćfinale z Walią zdobył jedyną bramkę meczu. W zwycięskim półfinale z Francją trafił trzy razy. W finale – Brazylia wygrała ze Szwecją 5:2 – strzelił dwa gole. W tym tego słynnego, gdy łatwo ograł dwóch obrońców, uciekł od faulu i kopnął do bramki.
Z tamtego finału zostało jeszcze słynne zdjęcie, gdy bramkarz Gilmar przytula tego niesamowitego, płaczącego ze szczęścia dzieciaka.
Cztery lata później Brazylia obroniła tytuł – w historii udało się to jeszcze tylko Włochom – ale bez większego udziału kontuzjowanego Pele. Kolejny wielki turniej rozegrał w 1970 roku, gdy poprowadził Brazylię do trzeciego mistrzostwa świata.

7. Tajemnica Ronaldo (1998)

Ronaldo na mundial w 1994 roku pojechał jako młody-zdolny. Choć podobno nawet matka selekcjonera Carlosa Alberto Parreiry apelowała, żeby dać szansę utalentowanemu napastnikowi, to ten tylko z ławki rezerwowych oglądał, jak jego koledzy zdobywają mistrzostwo świata.
Cztery lata później mundial miał być już jego. I w pewnym sensie tak było, bo w drodze do finału Ronaldo strzelił cztery gole. Tuż przed nim wydarzyło się coś, co przeszło do historii jako jedna z największych tajemnic w historii mistrzostw świata. Kilka godzin przed meczem z Francją dostał ataku padaczki. Koledzy z reprezentacji uratowali go przed zadławieniem językiem.
Początkowo Ronaldo miał nie grać w finale. W składach, które na godzinę przed meczem rozdano dziennikarzom, zamiast niego był Edmundo. Później doszło jednak do zmiany – ówczesny gwiazdor Interu Mediolan wyszedł w pierwszej jedenastce. Po latach w Brazylii jego niedyspozycję badała nawet parlamentarna speckomisja. Podejrzewano bowiem, że występ Ronaldo wymogła firma Nike. Sam piłkarz twierdził po latach, że sam chciał grać. Selekcjoner Mario Zagallo nie miał wyjścia. Musiał wystawić największą wówczas gwiazdę futbolu.
W finale był cieniem samego siebie. Brazylia przegrała z Francją 0:3. Ronaldo na swój wielki moment na mundialach musiał poczekać jeszcze cztery lata. W 2002 roku po serii kontuzji wrócił do wielkiej formy. W całym turnieju strzelił osiem goli. Dwa z nich – w wygranym finale z Niemcami.

6. Najstraszliwsza cisza (1950)

W 1950 roku nie rozgrywano finału. O podziale medali decydowała rywalizacja w czterozespołowej grupie. Sytuacja ułożyła się jednak w taki sposób, że zwycięzcę turnieju wyłonił rozgrywany jako ostatni mecz Brazylii z Urugwajem.
Na Maracanie wszystko było gotowe na triumf gospodarzy. I nawet wszystko szło zgodnie z planem, bo prowadzenie Brazylii dał Friaca. Później nastąpiła pierwsza wielka brazylijska katastrofa. Wyrównał Juan Alberto Schiaffino, a zwycięskiego gola Urugwajowi dał Alcides Ghiggia.
200 tysięcy ludzi było w szoku. Poetycko pisano o "najstraszliwszej ciszy w dziejach piłki nożnej". Albo mocniej: o brazylijskiej Hiroszimie.
Winnym klęski uznano Mariano Barbosę, któremu Ghiggia wcisnął piłkę do bramki przy bliższym słupku, gdzieś pod pachą. Czarnoskóry bramkarz był wytykany palcami, szykanowany, traktowany jak trędowaty. Gorzko mówił, że z ciężarem porażki z Urugwajem musiał zmagać się aż do śmierci.
"Maracanazo" dało piłkarskiej Brazylii jeden z jej symboli. Dotąd reprezentacja grała na biało, ale stroje w tym kolorze uznano za przeklęte. Od tego czasu Brazylia zaczęła grać w żółtych koszulkach i niebieskich spodenkach.

5. Gol widmo (1966)

Problem z jednym z najbardziej pamiętnych goli w historii futbolu – i zdecydowanie najważniejszym w dziejach piłki angielskiej – polega na tym, że nie wiadomo, czy rzeczywiście padł.
Geoff Hurst w 101. minucie finałowego meczu Anglii z RFN huknął w taki sposób, że piłka odbiła się od poprzeczki, potem od boiska i wróciła w pole. Gol? Liniowy sędzia Tofik Bachramow nie miał wątpliwości, a Gottfried Dienst mu zaufał. 3:2 dla Anglii!
Niemcy protestowali, ale nic to nie dało. To był przełomowy moment finału. Tuż przed końcem Hurst dobił podłamanych rywali – strzelił swojego trzeciego gola w finale. Anglia pierwszy i wciąż jedyny raz została mistrzem świata.
Gol na 3:2 był później wielokrotnie analizowany. Sprawdzno trajektorię lotu piłki, tworzono modele, wykorzystywano technikę. Jedne badania wskazywały, że piłka nie minęła linii bramkowej, inne – że całym obwodem ją przekroczyła. Wątpliwości pozostaną na zawsze.

4. Cud w Bernie (1954)

Gdyby rozpisać plebiscyt na największą drużynę, która nigdy nie zdobyła mistrzostwa świata, wygrałaby zapewne węgierska złota jedenastka z lat 50-tych. Przed mundialem w 1954 roku Węgrzy mieli passę 28 meczów z rzędu bez porażki. Ciągnęli ją jeszcze na mistrzostwach. W fazie grupowej Koreę Południową rozbili 9:0, RFN – 8:3. Po tych meczach węgierska ambasada w Bernie zaczęła rozsyłać zaproszenia na bankiet po zdobyciu mistrzostwa świata.
Zbytnia pewność siebie okazała się nawozem klęski. Choć Węgrzy już po dziewięciu minutach prowadzili po golach Ferenca Puskasa i Zoltana Czibora, to dali sobie odebrać zwycięstwo. Jeszcze w pierwszej połowie RFN wyrównało po golach Maxa Morlocka i Helmuta Rahna. Ten drugi zadał decydujący cios na sześć minut przed końcem.
Niemcy do gry w finale byli świetnie przygotowani. Adi Dassler, założyciel Adidasa, przygotował dla nich buty z wkręcanymi korkami. Gdy okazało się, że w Bernie pada, że boisko będzie grząskie, po prostu założył w nich dłuższe korki.
Niemcy do finału przygotowali się także w inny sposób. Niedługo po meczu pojawiły się oskarżenia, że ich piłkarze stosowali doping. Zarzuty znalazły potwierdzenie w 2010 roku. Badania sfinansowane przez Niemiecki Komitet Olimpijski wykazały, że niektórym piłkarzom podano stymulant oparty na metaamfetaminie. Podczas II wojny światowej stosowali go żołnierze Wehrmachtu.

3. Zinedine Zidane wali z głowy (1998, 2006)

Legendę Zinedine'a Zidane'a stworzył finał mundialu w 1998 roku. Do jego czasu uchodził za piłkarza klasowego, ale jednak jeszcze nie gwiazdę z pierwszego szeregu. Na domowych mistrzostwach długo rozczarowywał, w dodatku po idiotycznej czerwonej kartce przeciwko Arabii Saudyjskiej zaczęto się zastanawiać, czy na pewno potrafi udźwignąć presję.
Odpowiedział w najważniejszym meczu świata. Brazylię powalił dwoma ciosami głową. Kilkadziesiąt, może nawet kilkanaście minut, zmieniło jego postrzeganie. Wszedł na szczyt.
To nawet zabawne, że najlepszy okres w piłkarskiej karierze Zidane'a rozpoczął się od uderzenia głową i nim też się skończył. Zmienił się tylko obiekt. W 1998 roku bił piłkę, osiem lat później – Marco Materazziego, który obrażał jego siostrę. W taki sposób zakończył karierę.
Zidane wyleciał z boiska dziesięć minut przed końcem dogrywki. Czerwoną kartkę zobaczył po interwencji sędziego technicznego, który zobaczył sytuację monitorze. Już to było niezwykłe, bo wtedy jeszcze wierchuszka FIFA z obrzydzeniem reagowała na pomysłu wprowadzenia powtórek do sędziowania.
Atak Zidane'a stał się jednym z najbardziej ikonicznych momentów w historii piłki nożnej. A może nawet czymś więcej – elementem popkultury. Pozostały po nim nie tylko świetne zdjęcia, ale też instalacje artystyczne, czy grafiki.
Francuzi bez swojego kapitana przegrali final w rzutach karnych. Bez niego pewnie by nawet do niego nie doszli. Zidane w ostatnich meczach w karierze grał świetnie. Jego popisem był przede wszystkim ćwierćfinałowy mecz z Brazylią. Ale, jak pisał w swoich wspomnieniach Raymond Domenech, ówczesny selekcjoner Francji, po finale w przepełnionej żalem szatni nikt nie zdobył się wobec niego na ciepły gest.

2. Największa klęska w historii (2014)

Brazylia uwolniła się od tragedii "Maracanazo" w 2014 roku. Udało się to tylko dzięki jeszcze większej katastrofie.
A przecież miało być zupełnie inaczej. Drabinkę mistrzostw skonstruowano w taki sposób, by Brazylia zagrała na Maracanie dopiero w finale i w nim zabiła upiory z przeszłości. Nie zagrała, nie zabiła. Nabawiła się za to nowej traumy do przepracowania.
Porażka z Urugwajem w 1950 roku była bolesna, raniła głęboko, ale pozostawała tylko porażką. 1:7 z Niemcami w 2014 roku było czymś znacznie poważniejszym. Poniżeniem, jakiego na tak wysokim poziomie nikt nie doświadczył, kompromitacją przypominaną do końca świata.
Brazylijczycy, którzy grali bez kontuzjowanego Neymara, byli sparaliżowani. W pierwszej połowie w osiemnaście minut stracili pięć goli. Niemcy, którym wszystko wychodziło, zabawiali się z nimi, jakby grali w eliminacjach z San Marino. Stadion spłynął łzami.
To nie był najlepszy mecz w historii mistrzostw świata. Najbardziej pamiętny – z całą pewnością. Wielkie widowiska zdarzają się na każdym turnieju, klubowy sezon jest nimi nasączony, ale w Belo Horizonte – jak ironicznie dla Brazylijczyków musiała brzmieć ta nazwa, nie było wtedy nic pięknego, zwłaszcza mecz o trzecie miejsce na horyzoncie – zdarzyło się coś, co przekroczyło granice wyobraźni.
Luis Felipe Scolari wygrał z Brazylią mundial w 2002 roku. To się jeszcze pamięta, ale wkrótce może być bardziej kojarzony z "Mineirazo". Brazylia wygrała mistrzostwa świata pięć razy. Taką klęskę poniosła tylko raz.

1. Maradona kontra Anglia (1986)

Dwa najsłynniejsze gole w historii piłki nożnej dzieliły tylko trzy minuty.
Diego Maradona ruszył na przebój na początku drugiej połowy ćwierćfinałowego meczu Argentyny z Anglią, odegrał do Jorge Valdano, a Steve Hodge interweniował tak nieudolnie, że kopnął w swoje pole karne. Do piłki spadającej z nieba wystartowali Peter Shilton i Maradona. Minimalnie szybszy był Argentyńczyk, który zagrał pięścią tak cwanie, że nie zauważył tego żaden z sędziów. Gdy piłka wtaczała się do bramki, gdy Anglicy protestowali, niezrażony niczym Maradona świętował gola. Potem mówił, że strzelił go ręką Boga.
To najbardziej spektakularne oszustwo w dziejach piłki nożnej. Dziś by się nie wydarzyło, a z legendy Maradony ubyłoby coś, co ją dobrze dopełnia. Gol nie zostałby przecież uznany dzięki systemowi VAR.
Zostałoby za to dzieło sztuki, które Maradona stworzył chwilę później. Piłkę wziął jeszcze na swojej połowie, minął sześciu Anglików i trafił do ich bramki. - Geniusz, geniusz! - krzyczał argentyński komentator.
Argentyna wygrała z Anglią 2:1, wzięła symboliczny rewanż za wojnę o Falklandy, awansowała do półfinału, a potem zdobyła mistrzostwo świata. A Maradona napisał najbardziej charakterystyczny fragment swojej biografii. Zdaniem wielu, także najlepiej opisujący jego złożoną osobowość. Anioł, diabeł, Maradona.
Bartosz Wlaźlak

Przeczytaj również