Dziewięć punktów Gortata przeciwko byłemu klubowi

Przed spotkaniem zdecydowanym faworytem był zespół z Kalifornii, który prezentował wysoką formę. Natomiast w stolicy wielki niepokój i doniesienia, że drużyna zostanie bardzo mocno przebudowana ze względu na bardzo słaby początek sezonu.

We wtorek zanosiło się, kiedy Clippers byli na 24-punktowym prowadzeniu, to nastroje w obu obozach zostaną podtrzymane. Czarodzieje zdołali jednak zniwelować stratę i odnieść w ten sposób najpewniej do tej pory najcenniejsze zwycięstwo w obecnych rozgrywkach.

30 punktów zdobył dla gospodarzy John Wall, a 28 Bradley Beal. 20 "oczek" dołożył Jeff Green. - Nadal mamy wiele rzeczy do poprawy. Wciąż nie jestem zadowolony. Wiem, że nikt nie jest zadowolony z tego, w jakim miejscu jesteśmy - powiedział Beal, cytowany przez "CBS Sports".

Po trzech kwartach gospodarze zmniejszyli straty i był wynik 86:95. Po akcji Walla na 2:33 przed końcową syreną Wizards wyszli na prowadzenie 115:113, co ostatecznie pozwoliło im przerwać serię porażek i zatrzymać rywali, którzy zanotowali ostatnio pięć zwycięstw.

W zespole gości najlepszy był Tobias Harris, który uzyskał 29 punktów. Montrezl Harrel dołożył 20 "oczek". - Kiedy widzi się naprzeciwko siebie zespół, który jest zraniony, to wtedy pomyślałem, że możemy do przerwy mieć 30 punktów. Potem można było zobaczyć, że spadła energia w naszej grze - stwierdził Doc Rivers, trener Clippers.

Jego podopieczni z bilansem 11-6 zajmują czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej. W następnym meczu zagrają we własnej hali z Memphis Grizzlies.

Natomiast drużyna ze stolicy plasuje się na 10. pozycji na Wschodzie z sześcioma zwycięstwami i 11 porażkami. Kolejnym rywalem Czarodziejów będą na wyjeździe Toronto Raptors.

*****

Washington Wizards - Los Angeles Clippers 125:118

Wall 30, Beal 27, Green 20 - Harris 29, Harrell 20.