Ekstraklasa 2019/2020 [Liga Polska] - zmiany w regulaminie rozgrywek, nowy sponsor, nowa szata graficzna

Wraca najlepsza liga świata! Wszystko, co musisz wiedzieć przed nowym sezonem Ekstraklasy
Marcin Kadziołka / shutterstock.com
Dwa miesiące kręciliśmy się w fotelach, czekając na powrót naszej najwyższej klasy rozgrywkowej. Znowu będziemy świadkami potknięć faworytów, niespodziewanych zwrotów akcji, wyścigu żółwi, boiskowej głupoty, gry na śniegu przy arktycznym mrozie i zmęczenia sezonem po pięciu kolejkach. Ekstraklasy po prostu nie da się nie kochać. Można ją jeszcze - ewentualnie - nienawidzić. Wywołuje tylko skrajne emocje - nie ma tu nic po środku.

Znowu ESA37, ale z innym zakończeniem

Dalsza część tekstu pod wideo
Trzydzieści siedem kolejek z podziałem na grupy po trzydziestu meczach sezonu zasadniczego. Ta formuła jest z nami już od kilku sezonów i ma zarówno zwolenników, jak i zatwardziałych przeciwników. Nie nam osądzać, którzy mają rację, ale faktycznie nie jest to chyba najszczęśliwsze rozwiązanie. Zrezygnowano wprawdzie z niesprawiedliwego podziału punktów w rundzie finałowej, ale czy tzw. "Puchar Maja" jakoś szczególnie wpływa na emocje w końcówce? Zdarza się, owszem, ale wydaje się, że zdecydowanie mądrzejsze byłoby cywilizowane rozwiązanie polegające na rozszerzeniu ligi do osiemnastu drużyn, a co za tym idzie, trzydziestu czterech kolejek.
I chyba faktycznie powoli ku temu zmierzamy. PZPN mocno optuje za tym pomysłem, Ekstraklasa SA jeszcze się waha. Jednak pierwsze symptomy nowości zaobserwujemy już w tym sezonie. U góry nic się nie zmienia, bo tak naprawdę nie ma co, ale na dole będzie już o wiele ciekawiej. Z ligi lecą bowiem nie dwa, a trzy zespoły. Zatem słynna „walka o spadek” może być jeszcze bardziej zacięta niż ta o medale. Ciekawa jest też nowa formuła wyłaniania beniaminków, ale to temat na zupełnie inny tekst.

Idzie młodość i wielonarodowość

Zacznijmy od młodości. Do rozgrywek ekstraklasy wprowadzono pomysł, który był wymogiem już w zeszłorocznej edycji Pucharu Polski, czyli obowiązek wystawiania młodzieżowca na boisku. Jest to kolejna z kontrowersji, ponieważ wymusza na trenerach wstawianie do składu nieopierzonych zawodników, którzy wcale nie muszą równać się wzmocnieniu. Oczywiście, młodzież należy ogrywać, bo generalnie cały system szkolenia jest gdzieś kilometr pod mułem, ale ten przepis wcale nie musi okazać się zbawieniem dla polskiej piłki.
Nie każdy klub ma po prostu w swoich szeregach wystarczająco utalentowanych młodych zawodników, którzy są w stanie sprostać nawet poziomowi Ekstraklasy. Kto nie będzie miał problemów? Na pewno Lechia i Lech, kluby, które udowodniły, że mają kilku naprawdę przyzwoitych zawodników w ekipach juniorskich. Legia też nie będzie narzekać. Ale już pozostali? Trenerzy będą musieli naprawdę stanąć na głowie, aby regularnie mieć dzieciaka, który sprosta wyzwaniu.
A co z tą wielonarodowością? Tyle że zniesiono limit obcokrajowców. Z jednej strony dobrze, z drugiej nie do końca, jednak decyzja chyba słuszna, ponieważ obostrzenia w ogóle nie miały odbicia w lepszej jakości sprowadzanych zawodników. Jeśli klubu nie stać na dobrego zawodnika, to nieważne czy będzie on z Unii Europejskiej, czy nie - po prostu go nie kupi. Bogatszym firmom otwiera to jednak drogę do konkretnego wzmocnienia składu. Nie da się jednak ukryć, że to wciąż Ekstraklasa. Perełek na miarę Haraslina czy ongiś Nikolicia raczej się nie spodziewamy. Tacy zawodnicy trafiają tu rzadko albo przez przypadek. Możemy jednak z ogromną dozą pewności stwierdzić, że na polskich boiskach znów zobaczymy mnóstwo zagranicznego szrotu, z którego rdza będzie się sypać bardzo gęsto.

Nowy sponsor, nowa grafika

Już nie Lotto, a PKO BP Ekstraklasa. Od tego sezonu sponsorem tytularnym najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej jest bank. I trzeba przyznać, że marketingowo ta współpraca wygląda bardzo ciekawie. Już pod koniec ubiegłych rozgrywek wprowadzono karty płatnicze z herbami klubów. To nie tylko gratka dla kibiców, ale też forma promocji całej ligi. Tylko, no… Weź tu człowieku zapłać kartą Lechii w Gdyni albo Legii w Poznaniu. Może być nieprzyjemnie. Niemniej jednak sam pomysł in plus.
Zmiana sponsora spotkała się także ze zmianą oprawy graficznej, za którą stoi wielka międzynarodowa agencja. Poprzednie wizualizacje były dobre, ale te są chyba lepsze. Bardziej czytelne, minimalistyczne, bardziej wpisujące się w światowe trendy, za które zresztą w dużej mierze odpowiedzialna jest właśnie ta sama agencja. Grafika ma bardzo duży wpływ na postrzeganie marki. I trzeba przyznać, że jeśli ktoś spojrzy tylko na nią, może pomyśleć, że ma do czynienia z czymś solidnym. Gorzej jednak jeśli zdecyduje się obejrzeć jakiś mecz. Pół biedy kogoś z czołówki, gorzej jeśli to będzie starcie, dajmy na to, Śląsk-Arka.

Bieniaminkowie dadzą w końcu radę?

Ekstraklasa nie miała w ostatnich latach szczęścia do beniaminków. Awansowały często drużyny, którym przyfarciło, a niekoniecznie miały chęci czy możliwości, aby grać na najwyższym szczeblu. Termalica? No, w ramach ciekawostki na pewno interesująca historia. Zagłębie Sosnowiec? Koszmar. Miedź Legnica? Taka trochę romantyczna opowieść bez happy endu. Tak naprawdę chyba tylko Górnik Zabrze awansował w pełni świadomy tego, gdzie i po co chce być.
Teraz jednak mamy zupełnie inną historię. Do Ekstraklasy weszły dwa kluby, które zjadły swoich rywali w wyścigu o awans - Raków Częstochowa i ŁKS Łódź. Tu się wszystko zgadza - budowa oparta na rozsądku, konkretnych planach, założeniach i know-how. Są tam ludzie, na każdym szczeblu, którzy dokładnie wiedzieli co chcą osiągnąć i jak należy się przygotować, aby nie było wstydu. Wiadomo, infrastrukturalnie są kłopoty mniejsze i większe, ale piłkarsko i strukturalnie są to zespoły, które z miejsca staną się wymagającymi przeciwnikami. Frycowe na pewno będzie mniejsze niż w przypadku poprzednich beniaminków.

Czy w końcu wykrystalizowała się czołówka?

Biorąc pod uwagę skład, umiejętności i zdrowy rozsądek, podium powinno być identyczne, ale może w innej konfiguracji. Piast wciąż bardzo dobrze wygląda, tylko czy będzie w stanie obronić tytuł i potwierdzić, że to nie był przypadek? Lechia się wzmocniła i w tym sezonie nie powinna mieć zadyszki przez problemy kadrowe, tym bardziej że ta drużyna głód sukcesów dopiero poczuła. Legia? No, to jest Legia. Co by nie mówić, to wciąż najbogatszy polski klub z bardzo mocnymi zawodnikami. I znowu widzimy to, co każdego roku - na początku sezonu ten zespół jest ospały, nieporadny, ale po raz kolejny obudzi się w odpowiednim momencie i będzie się liczył w walce o tytuł.
Kto może dołączyć do tej trójki? Bardzo trudno to określić. Lech i Jagiellonia to bardzo mocne marki ostatnich sezonów, ale oba te kluby zmagają się obecnie z wieloma trudnościami, głównie kadrowymi i nie wiadomo tak naprawdę jak będą wyglądać w nadchodzącym sezonie. Kto poza nimi? Solidne są Pogoń czy Zagłębie Lubin. Pytaniem pozostaje jakie ambicje mają włodarze. Wydaje się, że szczecinianie, którym właśnie powstaje nowy stadion, mogą w niedługim czasie chcieć stać się znaczącą siłą.

Zmiany ogólnoświatowe

Widzieliśmy je już podczas Superpucharu. Trzeba się do nich przyzwyczaić, bo tego rodzaju nowości zawsze z początku dziwnie wyglądają. Dla przypomnienia - zawodnik zmieniany musi opuścić boisko przy najbliższej linii, wznowienie z piątki może być już do zawodnika stojącego w szesnastce, bramkarz podczas rzutu karnego musi stać na linii już tylko jedną nogą, no i najważniejsze - zagranie ręką, nawet przypadkowe, w sytuacji bramkowej będzie rzutem karnym. Wiadomo, z tym ostatnim znowu będą cyrki, ale uniknie się większych kontrowersji i niejasności, które wielokrotnie podnoszone były podczas ubiegłego sezonu.
Paweł Podsiadło
Redakcja meczyki.pl
Paweł Podsiadło19 Jul 2019 · 10:00
Źródło: własne

Przeczytaj również