Ekstraklasa to kuriozum. Tu najlepiej grają piłkarskie "wapniaki"

Ekstraklasa to kuriozum. Tu najlepiej grają piłkarskie "wapniaki"
Photografeus / shutterstock.com
Lotto Ekstraklasa to nie jest miejsce dla młodych ludzi. Tu prym wiodą piłkarze w okolicach "trzydziestki", choć bieżący sezon sugeruje, że i 30-latek może w ligowym gronie poczuć się totalnym młodzikiem. Żeby nie być gołosłownym, wystarczy spojrzeć na tabelę najlepszych strzelców bieżącego sezonu.
Pierwsze miejsce zajmuje na niej Igor Angulo (lat 34), wiceliderem jest jego rówieśnik Flavio Paixao, a tuż za podium melduje się o dwa lata starszy Marcin Robak. Cała trójka ma w sumie 104 lata! Zresztą przedzielający ich Zdenek Ondrasek też do najmłodszych nie należy, bo jeszcze w tym roku stuknie mu „trzydziestka”.
Dalsza część tekstu pod wideo
PZPN dumał i dumał, jak rozwiązać powyższy problem. Dniami i nocami zastanawiał się, jak zmusić kluby z naszego podwórka do stawiania na młodzież. Może każdemu sypnąć trochę kasy na akademię? Może podnieść nagrody finansowe w programie Pro Junior System? Nie, to byłoby zbyt banalne.
I wtem narodził się pomysł jednocześnie genialny i oczywisty w swojej prostocie: po prostu przymuśmy każdego do wystawienia jednego młodzieżowca w każdym spotkaniu pod groźbą walkowera! Sprytnie, nieprawdaż?

30+ rządzi

Do tematu obowiązkowego młodzieżowca jeszcze wrócimy, na razie przyjrzyjmy się dziesiątce najlepszych strzelców naszej Ekstraklasy:
Napastnicy w naszej lidze są jak przysłowiowe wino - im starsi, tym lepsi. Ze schematu wyłamuje się tylko Vamara Sanogo, ale możemy go nazwać przypadkiem potwierdzającym regułę. Zresztą aby znaleźć piłkarza , który wpisuje się w definicję „młodzieżowca” (max 21 lat) musimy spojrzeć na 14 miejsce listy strzelców, które okupuje Karol Świderski z 7 uzyskanymi trafieniami. Później jest już tylko gorzej. Kolejny „młody” to Paweł Tomczyk - 2 bramki i 70. pozycja na liście najlepszych atakujących.
Ok, polski napastnik to towar deficytowy (a jeśli już się taki pojawi to po połówce sezonu i tak ucieknie z Ekstraklasy). Może w kwestii bramkarzy wygląda to lepiej? Bo o ile myśląc o młodych polskich snajperach mamy w głowie pustkę, to w kwestii golkiperów wyróżnia się chociażby nazwisko Majecki. Jak wyglądają statystyki najlepiej broniących w Lotto Ekstraklasie (dane po 18 kolejce; minimum 5 rozegranych spotkań)?
Najwyższa skuteczność obron:
Michal Pesković (36 lat) - 91,7 % strzałów obronionych

Radosław Majecki (19) - 81,8 %

Radosław Cierzniak (35) - 81,8%

Dusan Kuciak (33) - 79,6%

Frantisek Plach (26) - 78%

Łukasz Załuska (36) - 73,2 %
Najwięcej czystych kont:
Dusan Kuciak (33 lata) - 7 czystych kont

Michal Pesković (36) - 5

Łukasz Załuska (36) - 5

Radosław Majecki (19) - 4

Frantisek Plach (26) - 4

Pavel Steinbors (33) - 4
Schemat wygląda identycznie jak w przypadku napastników. Pomiędzy weteranami znajduje się jeden jedyny żółtodziób, który zresztą zadebiutował w naszej lidze dopiero w tym roku. Innych młodzików na horyzoncie brak.
Co ciekawe, większość z wymienionych napastników i bramkarzy ma w swoim CV występy zagranicą, raczej z gorszym niż lepszym skutkiem. Czy w takim razie polska liga staje się piłkarsko-finansowym „Eldorado” dla futbolowych emerytów?

Młode wrogiem starego i obcego

Niechęć do sięgania po młodych zawodników nie jest w naszej lidze niczym niezwykłym. Kluby same z siebie nie są w stanie wychować sobie talentów (oczywiście mówimy o większości, bo Legia, Lech czy Zagłębie mają świetne akademie), a jeśli już pojawi się na rynku jakaś „perełka”, to jest ona zdecydowanie za droga dla większości ekstraklasowych klubów.
Wyobraźcie sobie, że któryś polski klub chce kupić Roberta Gumnego, Sebastiana Szymańskiego czy Szymona Żurkowskiego. Posprawdza sobie jego wyniki, wypłacaną pensję, poustala szczegóły, a na końcu spojrzy na cenę. I dostanie zawału serca, a minimum migotania przedsionka.
Kiedy już serducho wróci do jako takiej sprawności, trzeba będzie wymyślić jakąś alternatywę. No i szukając powiedzmy prawego obrońcy, Roberta Gumnego sobie odpuścimy (chyba że w Polsce pojawiają się w końcu Ci legendarni arabscy szejkowie, wykupujący kluby dla własnych zachcianek).
Przyglądając się rynkowi trafimy na przykład na takiego Łukasza Brozia. Liczby ma, z dwa sezony jeszcze na pewno pogra, w CV coś tam się nazbierało. Patrzymy na metkę z ceną i co widzimy? 300 tysięcy euro. Czyli jakieś 16 razy mniej niż wcześniej wymieniony obrońca Lecha Poznań.
Jasne, w naszych realiach nawet 300 tys. euro to kupa forsy. Ale zawsze jest nadzieja, że piłkarzowi zaraz kończy się kontrakt. I mamy piękny bezgotówkowy transfer, a za dwa lata szukając kolejnego prawego obrońcy, po prostu powyższy manewr powtórzymy. I tak sobie ta polska liga jakoś funkcjonuje.
Ale jak to w takich sytuacjach bywa może okazać się, że ktoś nas już wyprzedził i podpisał kontrakt z naszym przykładowym Broziem z półrocznym wyprzedzeniem. Skoro nie wypalił plan A i B, trzeba wdrożyć plan C.
I nasze oczy kierujemy na piłkarzy występujących poza granicami, najlepiej z jakimś fajnym wpisem w CV (taki Angulo ma np. Athletic Bilbao, a Flavio Paixao FC Porto). Ba, może i nawet z wpisem z La Masii? Nieważne, że piłkarz przycinał tam klomby, bo na granie był za słaby. Grunt, że jest napisane La Masia!
I w ten oto sposób nasza Ekstraklasa wypełnia się piłkarzami odliczającymi dni dzielące ich od emerytury oraz zagranicznymi niewypałami, o których w ich rodzinnych stronach nawet nic nikt nie słyszał. A młodzi są wypychani za granicę za niewspółmierne do wartości ceny tylko po to, żeby zapuścić korzenie na ławce rezerwowych (ale lepszych klubów - takie pyrrusowe zwycięstwo).
Tak więc, po niezbyt wnikliwej analizie problemu PZPN podjął kroki, o których już wszyscy słyszeliśmy. Obowiązek wystawienia młodzieżowca (młodzieżowców), który co kolejkę zaliczać będzie pełne 90 minut w pierwszym składzie.
Jeśli warunek ten nie zostanie spełniony, kluby zostaną ukarane w jedyny słuszny sposób - walkowerem (chociaż ja bym do tego dołożył jeszcze chłostę pokrzywami dla zarządów klubów; niech wiedzą, że tak nie wolno).

Zamysł dobry, wykonanie fatalne

Oczywiście sama idea stawiania na młodzież jest bardzo dobra. Idealnym przykładem był w zeszłym sezonie Górnik Zabrze, a od dawien dawna Lech Poznań, który co sezon sprzedaje wychowanków za grube miliony.
W związku z powyższym wniosek nasuwa się sam - zamiast uparcie wstawiać młodzika do składu kosztem lepszego zawodnika, kluby powinny dostać wsparcie czasowe i finansowe, aby poprawić swoje akademie piłkarskie.
Lech zawsze zarobiony
Sportbuzz
PZPN-owe zmiany mogą doprowadzić do wielu kuriozalnych sytuacji. Jedną z nich przestawił Dariusz Adamczuk, szef akademii Pogoni Szczecin:
- Załóżmy, że w kadrze będzie trzech młodzieżowców. Jeden dozna kontuzji, a drugi pauzuje za kartki. Trzeci już na początku tygodnia wie, że co by nie zrobił, będzie grał.
Tak więc czy się stoi czy leży, miejsce w składzie się należy. Czy piłkarz wiedząc, że w weekend i tak zamelduje się na boiskach Ekstraklasy, będzie należycie przykładał się do treningów? Raczej wątpliwie.
Oczywiście takich kuriozów będzie na pewno więcej. Podwójna zmiana celem zachowania na boisku ludzi z odpowiednim PESEL-em dla każdego trenera będzie sporym utrudnieniem.
A co w sytuacji kiedy na ławce nie mamy już żadnego młodzieżowca, a jedyny zawodnik spełniający wiekowo wymogi dostanie kontuzji? Ano trzeba będzie dograć mecz w dziesiątkę (przepis ten nie dotyczy bramkarzy). Czy w związku z tym opłacać się będzie „polowanie na kości” takich zawodników?
Idźmy dalej. Mamy potencjalnie dwóch zawodników na jedną pozycję: jednego urodzonego w grudniu 1998 i drugiego w styczniu 1999. Naturalnie wymogi spełnia tylko ten drugi. Pierwszy jest (teoretycznie) o niebo lepszy, bardziej utalentowany i obeznany w realiach Ekstraklasy.
Sam rocznik uprawnia go również do tego, żeby (zgodnie z rozumem, a niezgodnie z przepisami) nazywać go młodym talentem. Jeden ma więc umiejętności, drugi lepszy PESEL. Który będzie grał? Oczywiście, że drugi. A pierwszy może składać reklamację do rodziców, że nie mogli poczekać „z tymi sprawami” jeszcze przez miesiąc.
Nie zatrzymujemy się w naszej wyliczance. Weźmy na tapetę zespół „Kolejorza”, który w obecnej chwili ma wypożyczonych do różnych zespołów aż 7 piłkarzy, którzy w przyszłym roku zachowają status młodzieżowca.
Biorąc pod uwagę bogactwo Lecha w młodzieżowej materii, zapewne nie wszyscy będą musieli wrócić z wypożyczeń. Ale czysto teoretycznie może się wydarzyć, że trener Nawałka będzie chciał mieć wszystkich młodzików pod ręką. Jeden z nich na pewno będzie grał (bo musi), a pozostali będą musieli zasilać ławkę rezerwowych.
Czy jednak nie byłoby lepiej, żeby po prostu ogrywali się w lidze niżej? Taką drogę przeszli między innymi Gumny i Jóźwiak, czyli pierwszoplanowe dziś postacie Lecha. Dochodzimy więc do sytuacji, w której przepis, który miał młodym zawodnikom pomóc, po prostu im zaszkodzi.
Jeszcze jeden przykład. Spójrzmy na taką Legię Warszawa, która w obecnej chwili posiada dwóch piłkarzy z odpowiednią metryką na sezon 2019/20: Majeckiego i Szymańskiego. I taki Szymański dostaje kontuzji (czego mu oczywiście nie życzymy), a za Majeckiego przychodzi absurdalnie wysoka oferta z zagranicznego klubu - dajmy na to zaporowe 10 mln euro.
Co mogą zrobić w Warszawie? Albo obejść się smakiem (wiem, że brzmi to jak żart, bo dziesięciu milionom żaden polski klub się nie oprze), albo ściągnąć „na wczoraj” bramkarza w miejsce Majeckiego. Środki będą, ale czy uda się znaleźć taką samą jakość, jaką gwarantuje 19-latek?

Szalone okna transferowe

Najbliższe dwa okna transferowe będą świetną okazją dla menedżerów na promocję najmłodszych talentów ze swoich kuźni. Tak jak już wspomnieliśmy, nowe przepisy są dla niektórych klubów tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg (bo już od dawna spełniają wymogi), ale niektóre zespoły mogą mieć poważny problem.
Największe trudności (patrząc na stan obecny) ma kielecka Korona. W bieżącym sezonie liczba rozegranych przez młodzieżowców minut wynosi okrągłe zero. Ciut lepiej jest w Sosnowcu, gdzie w miarę regularnie grywa Sebastian Milewski, ale w następnej kampanii straci status młodzika. Tak samo sytuacja wygląda w Jagiellonii, Miedzi i Piaście.
Bezkonkurencyjne są Lech, Pogoń i Górnik Zabrze. Pozostałe drużyny Ekstraklasy wymagają wzmocnień, ale w postaci 1-2 piłkarzy z rocznika 1999 i młodszych. W przerwie zimowej czeka je nie tylko uważna obserwacja rynku transferowego, ale też ponowne i bardzo dokładne sprawdzenie swoich akademii.

Jak zmieniać to hurtowo

Wraz z obowiązkiem posiadania na boisku młodzieżowca, PZPN podjął decyzję o zdjęciu limitów na piłkarzy będących zarejestrowanych poza granicami UE (jeszcze w obecnym sezonie na boisku może jednocześnie biegać tylko dwóch takich graczy w jednej drużynie).

Przepis wprowadzono zapewne dla oszczędności klubów z Ekstraklasy, celem uniknięcia zatrudniania ludzi odpowiedzialnych za jednoczesne liczenie młodzieży na boisku oraz przybyszów z dalekich krajów.
Sam przepis był niesamowicie niewygodny i wręcz… rasistowski. No bo czy Jose Arcadio Morales jest jakiś gorszy od czeskiego Krecika lub Hansa Klossa? Chyba nie. A jednak Niemców, Czechów czy Słowaków możemy kupować w hurtowych ilościach, w przeciwieństwie do Brazylijczyków czy Afrykańczyków.
No i dochodziło do wielu paradoksalnych sytuacji, jak oczekiwanie na polskie obywatelstwo dla Buricia czy konieczność pilnej sprzedaży Vranjesa i Trickovskiego z ówczesnej Legii. Jeśli wyszukiwało się piłkarzy z krajów egzotycznych, sprawdzano czy posiadają podwójne obywatelstwo, dzięki czemu przepis można było nagiąć. No i znów metryka była nieraz ważniejsza od prawdziwych umiejętności.
Zdjęcie limitu obcokrajowców zawsze wiąże się z ryzykiem zalewu naszego rynku piłkarzami o niskiej jakości, mimo dobrego kraju produkcji. Ale raczej nie grozi nam powtórka ze szczecińskiej Pogoni 2005/06.
***
Jedno jest pewne. Czekają nas bardzo gorące transfery, zarówno młodych Polaków, jak i obcokrajowców z różnych zakątków świata. Polscy piłkarze 30+ będą musieli się sporo napocić, aby nie dać się wygryźć z podstawowych składów swoich drużyn.
A czy zmiana przepisów faktycznie zwiększy ilość i przede wszystkim poziom wychowanków drużyn z Lotto Ekstraklasy? Odpowiedź na to pytanie poznamy za mniej niż 12 miesięcy.
Adrian Jankowski
Redakcja meczyki.pl
Adrian Jankowski17 Dec 2018 · 13:23
Źródło: własne

Przeczytaj również