El Clásico, czyli wielkie partidazo o chińskiej porze. Czy Real zachowa szansę na mistrzostwo?

El Clásico, czyli wielkie partidazo o chińskiej porze. Czy Real zachowa szansę na mistrzostwo?
Natursports / Shutterstock.com
Chyba każdy wie, co napisali w swoich listach do Świętego Mikołaja kibice Realu Madryt i FC Barcelony – „proszę o zwycięstwo w Klasyku”. Nie jest też tajemnicą, kto będzie bardziej rozczarowany niespełnionym życzeniem.
Gdyby ktoś cztery miesiące temu powiedział, że na koniec 2017 roku Barcelona będzie na czele tabeli z jedenastopunktową przewagą nad Realem, szpitale biłyby się o tak ciężki przypadek medyczny – wszak zawsze to nowe, ciekawe doświadczenie dla personelu. Był to czas, w którym kibice Realu jeszcze dobrze nie wytrzeźwieli po wakacyjnym świętowaniu sukcesów Realu w Lidze Mistrzów i w Primera Division, a już strumieniami lał się szampan po tryumfach w Superpucharze Europy i Superpucharze Hiszpanii. I to jakich tryumfach! Po odejściu Neymara bezbronna Barcelona została dosłownie zmieciona w dwumeczu. Dwa piękne trafienia Asensio, bomba Cristiano, a w rewanżu bramkę strzelił nawet dobrze grający Benzema…
Dalsza część tekstu pod wideo
Zmiany, zmiany...
Jak wielkiej zmianie uległa sytuacja od tamtej pory, świadczy fakt, że wyśmiewany wówczas Paulinho – który sam przyznawał, że nie wie, dlaczego Barcelona go kupiła – strzelił w tym sezonie Primera Division już 6 goli, a madrycka „dziewiątka” – całe 2. Dzisiaj Benzema jest w takiej formie, że gdyby miał się wcielić w rolę płatnego zabójcy, jego ofiary żyłyby długo i szczęśliwie. Ponadto Messi, który w Superpucharze Hiszpanii trafił tylko z rzutu karnego, ma obecnie 14 goli w lidze, a Real – 30, czyli Argentyńczyk ma na swoim koncie niemal połowę dorobku strzeleckiego całego składu mistrzów Hiszpanii.
Ciężko wyjaśnić słabszą formę Realu w tym sezonie – nie można tłumaczyć tego brakiem odpowiedniej kadry, ponieważ to właśnie obecni zawodnicy rozbili boleśnie Barcelonę w dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii. Być może jest to pewnego rodzaju nasycenie sukcesami trzonu kadry, ale tego nikt nie potrafi stwierdzić poza samymi piłkarzami. Jedno jest pewne – jeśli polegną w Klasyku, będą mogli powiedzieć to, czego o tej porze roku nie mówią polscy trenerzy klubowi: „Teraz możemy skupić się na pucharach”.
Za to Barcelona pewnie przewodzi w tabeli ligi. W szesnastu meczach aż trzynaście razy zgarnęła komplet punktów, a zremisowała trzykrotnie. Jest jedną z trzech drużyn (obok Manchesteru City i Atletico Madryt) w pięciu najsilniejszych ligach Europy, które w lidze jeszcze nie przegrały. Real zaś w piętnastu meczach wygrał zaledwie dziewięć razy, a aż czterokrotnie dzielił się punktami z rywalami i dwa razy przegrał.
Jak zagrają?
Od dłuższego czasu obie drużyny grają podobnym systemem, czyli 1-4-4-2. To podstawowe ustawienie Realu odkąd z pierwszego składu kontuzje wyrzuciły Bale’a, a świetna forma piłkarska zapewniła w nim miejsce Isco. Hiszpański pomocnik w linii pomocy zajmuje nominalnie pozycję przypadającą na górny wierzchołek rombu, ale w rzeczywistości operuje na całej szerokości boiska. Zjawia się tam, gdzie istnieje taka konieczność.
W zasadzie jedyna wątpliwość, która się ostatnio pojawiała, dotyczy obecności Ronaldo, który w ostatnich dniach nie trenował z kolegami – Portugalczyk wciąż odczuwa skutki finału Klubowych Mistrzostw Świata, w którym rywal postawił sobie za cel idealne odbicie rozmiaru swojego buta na łydce skrzydłowego „Królewskich”. Dzisiaj Cristiano jednak wziął udział w treningu i wydaje się, że nie ma siły, która powstrzyma go przed wybiegnięciem na boisko w pierwszym składzie. Zresztą sam Zidane na konferencji zapewnił, że Ronaldo "jest gotowy na 100%".
Wielkiego zaskoczenia nie będzie raczej także w jedenastce Barcelony. Z przodu za zdobywanie goli odpowiadać będą Luis Suarez oraz Lionel Messi, który ostatnio świetnie współpracuje z Albą. Valverde najprawdopodobniej zdecyduje się na grę czwórką pomocników, by mogli oni zapewnić równowagę w środku pola w ekipie z Katalonii. Trzech piłkarzy bowiem mogłoby mieć problemy z zapewnieniem odpowiedniego poziomu w starciu z Isco, Modriciem, Kroosem i Casemiro.
Mecz o mistrzostwo? Przynajmniej dla Realu
Choć to nie finał rozgrywek pucharowych, ten mecz może być tak traktowany. Przegrana „Królewskich” sprawi, że Real będzie mieć już czternaście punktów straty (i, co prawda, jedną zaległą kolejkę). W takiej sytuacji ciężko uwierzyć, że Real zachowa wielkie szanse na obronę tytułu. Jeśli ekipa Zidane’a chce się na poważnie liczyć w wyścigu po mistrzostwo, zwycięstwo jest koniecznością.
Z kolei Barcelona może wygrać, lecz nie musi. Przecież nawet w przypadku porażki będzie mieć jeszcze sporą przewagę, która pozwala na całkiem uzasadniony spokój. Dodatkowym czynnikiem motywującym jednak do dążenia do zwycięstwa może być fakt, że Barcelona nigdy nie wygrała trzech kolejnych meczów ligowych na Santiago Bernabeu. Teraz – po ostatnich wygranych 4:0 w sezonie 2015/2016 i 3:2 w sezonie 2016/2017 – stoi przed taką szansą.
„Pecunia non olet”. Zwłaszcza z Chin
Przed meczem jedno jest pewne – lepszej pory na jego rozegranie nie można było wybrać. Kibice usiądą wieczorem o 20:00 przed telewizorami, gdy wszystkie pierogi będą już ulepione, a na Wigilię pozostanie tylko ugotowanie barszczu. Oczywiście będzie tak, jeżeli mieszkacie w Pekinie. Jeśli zaś w Europie, całe sobotnie przedpołudnie spędzicie na wojowaniu z żoną/narzeczoną/partnerką/mamą, by przekonać ją do tak oczywistej kwestii jak ta, iż na dzień przed Wigilią równo o 13:00 są rzeczy ważniejsze niż lepienie jakichś pierogów.
Gdyby ktoś jednak w tej nierównej walce sromotnie poległ i został w kuchni, zachęcamy do włączenia naszej strony – także na telefonie komórkowym. Specjalnie dla Was przeprowadzimy relację na żywo z tego spotkania. Rozpocznie się ona już na godzinę przed pierwszym gwizdkiem.

Przeczytaj również