El. ME. Chorwacja słabo zaczęła walkę o EURO. Modrić i spółka zdradzają oznaki wypalenia

Chorwacka "maszyna" nie może odpalić. Modrić i spółka słabo zaczęli eliminacje EURO
Ivica Drusany / Shutterstock.com
Patrząc wstecz na turnieje Mistrzostw Świata czy Europy, zawsze znajdziemy drużynę, która najpierw odnosi spektakularny sukces, by potem zaliczyć ogromny regres formy. Obecnie takim przykładem jest wicemistrz świata – Chorwacja, która spadła z dywizji A Ligi Narodów, a teraz męczy się niemiłosiernie w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Czy mamy do czynienia z syndromem wypalonych mistrzów?
W historii piłki nożnej znamy wiele podobnych przypadków. Niemcy w 2014 roku zdobyli mistrzostwo świata, a potem długo męczyli się w eliminacjach do Euro 2016, przegrywając m.in. z Polską oraz aż 7 razy remisując w dość słabej przecież grupie. Potem na turnieju we Francji, co prawda dotarli do półfinału, ale nie grali już z takim polotem, jak wcześniej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jeszcze gorzej było z Holandią, która wywalczyła brązowy medal na światowym czempionacie, a później nie zdołała ani awansować na Euro 2016, ani na ostatni mundial. Zresztą to nie pierwszy taki przypadek u „Pomarańczowych”. W 2002 roku, jako półfinaliści Euro sprzed dwóch lat, nie zdołali awansować do Mistrzostw Świata w Korei i Japonii.
Idziemy dalej. Francuzi, czyli Mistrzowie Europy z 2000 roku zaliczyli fatalny występ na kolejnych MŚ, nie zdobywając nawet gola w swojej grupie, a obecni mistrzowie Starego Kontynentu – Portugalia rozpoczęła zmagania o obronę tytułu od dwóch remisów u siebie z Ukrainą i Islandią. Skąd taka tendencja? Czy to nadmierne zmiany personalne, czy może zwyczajne „zmęczenie materiału”?

Wicemistrz w drugiej lidze

Chorwaci porwali nas swoją grą przed kilkoma miesiącami, kiedy, jako mały kraj po przejściach, zagrali w finale Mistrzostw Świata. Wydawało się, że to doskonała mieszanka doświadczenia i młodości, która powinna być „wybuchowa” jeszcze przez długie lata. Drużyna, która będzie nową siłą w Europie i jednym z głównych faworytów do medalu na Euro 2020.
Jednak prawda okazała się całkiem inna, bo „Ogniści” w ogóle nie przypominają drużyny z czerwca i lipca 2018 roku, a dysponują tym samym materiałem ludzkim. Czasami następuje przecież zmiana pokoleniowa i to może być powodem słabszej gry któregoś zespołu, ale w przypadku podopiecznych Zlatko Dalica nic takiego nie miało miejsca.
Szkoleniowiec stawia niemalże na tych samych piłkarzy i tylko niedyspozycja zdrowotna może być powodem absencji jakiegoś piłkarza. Ewentualne zmiany są tylko kosmetyczne. Dalić ufa swoim ludziom, którzy dali mu srebro światowego czempionatu i którzy przecież są obecnie najlepszymi zawodnikami w kraju. Jednak coś się zacięło.
Pierwszą oznaką zatarcia się chorwackiego „silnika” była porażka aż 0:6 z Hiszpanami w Lidze Narodów. Co prawda przeciwnik był wyjątkowy, który jak ma dobry dzień, to może rozgromić każdego, ale mimo wszystko samo podejście do gry finalistów rosyjskiego turnieju wołało o pomstę do nieba. Oddali tylko jeden celny strzał na bramkę, a zawsze solidna defensywa wyglądała tak, jakby grała ze sobą po raz pierwszy.
„Vatreni” zrewanżowali się później Hiszpanom u siebie, ale było już za późno i w konsekwencji spadli do dywizji B, ustępując również Anglii. Można oczywiście tłumaczyć to wysoką klasą rywali, ale mimo wszystko od takiej drużyny - objawienia Mistrzostw Świata oczekuje się o wiele więcej. Anglików eliminowali przecież w półfinale i słynęli ze świetnego przygotowania fizycznego. Teraz tego zupełnie nie widać.

Słaby początek eliminacji

Początek kwalifikacji do Euro 2020 jest dla nich bardzo trudny. W pierwszym spotkaniu zmierzyli się na własnym stadionie z Azerbejdżanem, a więc przeciwnikiem, który zwykle jest dostarczycielem punktów. Co prawda wygrali to spotkanie, ale styl, jaki zaprezentowali, był katastrofalny. Po 19 minutach przegrywali już 0:1 i zdołali wyrównać dopiero na minutę przed końcem pierwszej połowy.
Wygraną zapewnił Chorwacji Kramarić zaledwie 11 minut przed końcem meczu! Z rywalem, któremu jeszcze niedawno strzeliliby kilka goli, męczyli się do ostatniego gwizdka sędziego, na dodatek u siebie. To był sygnał, że z tą drużyną nie dzieje się najlepiej. Grały przecież wszystkie chorwackie gwiazdy, a zabrakło tylko kontuzjowanego Dejana Lovrena.
W kolejnym pojedynku piłkarze Dalica zmierzyli się na wyjeździe z Węgrami – zespołem, który od lat ma problem ze skutecznością, a w składzie graczy co najwyżej przeciętnych. Wynik? Porażka wicemistrzów świata 1:2, znów po bardzo słabej grze i przy niewytłumaczalnej nieporadności zawodników, grających przecież na co dzień w topowych klubach.
Chorwacja ma jedną z najlepszych linii pomocy w Europie, bo Modrić, Rakitić, Brozović czy Kovacić to czołowi piłkarze na swoich pozycjach. W ataku również duży wybór – Perisić, Rebić, Kramarić czy Mandzukić. W defensywie finalista Ligi Mistrzów – Lovren czy doświadczony Vida. Personalnie to wciąż wielka drużyna, ale jakoś nie potrafi tego pokazać na boisku.

Wypalenie zawodowe?

Powodów słabej formy „Vatreni” może być wiele. Być może grupa w tym składzie już się wypaliła i po spektakularnym sukcesie w Rosji, nie potrafi wskrzesić w sobie tego samego ognia. Prawdopodobnie brakuje świeżości, kilku nowych twarzy, które wniosłyby do drużyny nieco wigoru i wzmocniły konkurencję na kilku pozycjach. Być może szkoleniowiec Zlatko Dalić już nie ma drużynie nic więcej do zaoferowania i jego posłuch osłabł?
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zawodnikom brakuje motywacji. Wygrali prawie wszystko co było do wygrania, poświęcili bardzo dużo, aby przygotować się do Mistrzostw Świata, że teraz już trudno o podobne zaangażowanie. To dziwne, bo w innych topowych drużynach nie ma tego problemu. Francuzi wciąż gromią kolejnych rywali, a przecież ich skład też się jakoś diametralnie nie zmienił.
Popatrzmy jednak na wcześniejsze przykłady w historii, gdzie bardzo często zespół, który odniósł spektakularny sukces w wielkim turnieju, potem znikał. Przypuszczalnie później brakuje odpowiedniego bodźca oraz chęci do tak ciężkiej pracy, jak wcześniej. Wpływ może też mieć indywidualna dyspozycja poszczególnych piłkarzy lub wspomniana wymiana pokoleniowa.
Wielu zawodników długo nie może dość do optymalnej formy po Mistrzostwach Świata czy Europy. Potrzebują odpoczynku, również tego psychicznego, aby się zwyczajnie zresetować. Czasu na przebudzenie jest jednak niewiele. W grupie E są przecież jeszcze solidna Słowacja i półfinalista Euro 2016 – Walia.
Czy Chorwaci podzielą los innych zespołów, które w przeszłości sensacyjnie odpadały w eliminacjach? Mimo wszystko raczej mało prawdopodobne, bowiem po pierwsze do końca pozostało jeszcze sporo meczów, a po drugie w tym roku awans do Mistrzostw Europy jest bardzo ułatwiony – trzecia drużyna każdej grupy dostanie szansę gry w barażach. Taki scenariusz powinien być jednak dla Chorwacji nie do przyjęcia.
Paweł Chudy

Przeczytaj również