Epidemia groźniejsza niż doping. Szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii. "Myślałem, że umrę"

Epidemia groźniejsza niż doping. Szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii. "Myślałem, że umrę"
screen youtube
Blisko połowa uczestników piłkarskich mistrzostw świata pomiędzy 1998 a 2014 rokiem korzystała z leków przeciwzapalnych oraz środków przeciwbólowych każdego dnia turnieju. Podczas mundialu w RPA w 2010 r. aż 39% zawodników wzięło środek przeciwbólowy przed każdym meczem. Jak bardzo futbol nie zdaje sobie sprawy z powagi zagrożenia, które przy tym czyha?
- Z mojego, ponad 20-letniego doświadczenia niewłaściwe i nadmierne stosowanie leków stanowi dla mnie większe w długofalowej perspektywie zagrożenie niż doping, który w piłce nożnej i sportach zespołowych występuje mniej powszechnie - powiedział już pięć lat temu na łamach “BBC” były, główny oficer medyczny FIFA, Jiri Dvorak.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przytoczone w leadzie artykułu dane statystyczne szokują. Ale i tak nie bardziej niż te zgromadzone przy okazji międzynarodowych turniejów młodzieżowych. Dvorak ustalił, że na poziomie wiekowym do lat 17 aż 19% zawodników przyjęło w trakcie rozgrywek środki przeciwbólowe.

Zapalnik

Jak to się stało, że temat nadmiernego stosowania środków przeciwbólowych w zawodowym futbolu znowu znalazł się ostatnio na świeczniku? Wszystko za sprawą serii wywiadów, jakich udzielił w brytyjskich mediach Chris Kirkland. Były bramkarz Liverpoolu zdobył się na odwagę i odsłonił przerażające szczegóły trwającej okrągłą dekadę walki z nałogiem. Kulminacja nastąpiła na początku tego roku.
- Wziąłem je i myślałem, że umrę - przyznał Kirkland w rozmowie z dziennikarzem “The Guardian”, Benem Fisherem. - Po prostu nie wiedziałem, kim jestem. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, gdzie mieszkam. Dotarłem do domu tylko dlatego, że miałem wcześniej ustawioną jego lokalizację w nawigacji satelitarnej. W przeciwnym razie nie wiem, gdzie bym skończył. Po dotarciu do domu poczułem się fatalnie. Spałem przez jakieś 18 godzin. Kiedy się obudziłem, wyjąłem tabletki z samochodu i spuściłem je w toalecie.

Niespełniony

Chrisa Kirklanda doskonale pamięta oczywiście wielu sympatyków futbolu w naszym kraju. Nie wszyscy mogą za to być świadomi, za jak wielki talent bramkarski uchodził na Wyspach ówczesny 20-latek, który na początku trwającego stulecia podpisał kontrakt z Liverpoolem tego samego dnia, co Jerzy Dudek.
Kirkland miał mieć wszystko, co niezbędne na jego pozycji: wzrost, zwinność i odwagę. David Platt, pełniący dwie dekady temu rolę menedżera młodzieżowej reprezentacji Anglii do lat 21, przypiął podopiecznemu łatkę “najlepszego młodego bramkarza na świecie”. Tymczasem selekcjoner dorosłej kadry, Sven-Goeran Eriksson, określił go mianem “przyszłości angielskiego bramkarstwa”. Kirkland już jako nastolatek wywalczył sobie miejsce między słupkami grającego wtedy w Premier League Coventry City, zanim Liverpool wydał na niego rekordowe wówczas w przypadku brytyjskiego golkipera sześć milionów funtów.
Emerytowany dziś bramkarz, delikatnie rzecz ujmując, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Na początku kariery na drodze w dużej mierze stanęły mu kontuzje. Warto zauważyć, że Dudek mógłby nie mieć nawet okazji do “zatańczenia” w Stambule, gdyby nie uraz pleców, jakiego Kirkland nabawił się w połowie tamtego sezonu (2004/05), czyli dwa miesiące po tym, jak wygryzł naszego rodaka z bramki Liverpoolu. Co ciekawe, sytuacja niejako powtórzyła się w kolejnych rozgrywkach. Anglik rozpoczął sezon jako podstawowy golkiper na wypożyczeniu w West Bromwich Albion. Wkrótce ponownie przyplątały mu się jednak problemy zdrowotne, na których skorzystał pełniący początkowo rolę zmiennika Tomasz Kuszczak.
W następnych latach Kirkland miał więcej szczęścia. Przez cztery sezony regularnie bronił w elicie dostępu do bramki Wigan Athletic. Później przez dwa lata był jeszcze pierwszym golkiperem występującego na poziomie Championship Sheffield Wednesday. To nie zmieniło faktu, że “przyszłość angielskiego bramkarstwa” zakończyła karierę z raptem jednym, jedynym występem w seniorskiej reprezentacji Anglii.

Uzależniony

Na Wyspach wiedziano, rzecz jasna, o długoletnich problemach Kirklanda z plecami. Tajemnicy nie stanowił również fakt, że Anglik korzystał w trakcie kariery ze środków przeciwbólowych. Dopiero seria wywiadów z tego miesiąca odsłoniła jednak szokującą skalę jego uzależnienia.
- Nie powinno się zażywać więcej niż 400 miligramów tramadolu dziennie - tłumaczył Kirkland. - Mnie zdarzało się “przyjmować” dawkę 2 500 miligramów!
- Miałem parę naprawdę groźnych incydentów, kiedy wziąłem 10 czy 12 tabletek, czyli ponad 2 000 miligramów, i miałem w domu halucynacje - wspominał Anglik. - Miałem palpitacje serca i traciłem przytomność. To powstrzymało mnie na kilka dni, ponieważ pomyślałem, że się zabiję. Ale potem uzależnienie znowu zaczęło działać, a ciało domagało się kolejnej dawki. Pojawiły się bóle, które znikały wraz ze spożyciem tabletek.
Kirkland, który już w 2017 roku wyjawił, że zmaga się z depresją, oszukiwał lekarzy, a także zamawiał środki przeciwbólowe, z nielegalnych źródeł, przez internet. Ale szczególnie druzgocące są przyczyny pogłębiania się jego nałogu.
Kiedy w 2012 roku zaledwie 31-letni wtedy bramkarz przeniósł się z Wigan do Sheffield Wednesday, uraz pleców dał o sobie znać na dwa dni przed inauguracją sezonu.
- Pomyślałem: “ku*rwa, jeśli nie zagram w sobotę, zostanę zmiażdzony przez krytykę” - przywoływał Kirkland. - Każdy powie: “a nie mówiłem?”. W kontrakcie miałem zapisaną klauzulę, że jeśli opuszczę trzy mecze z powodu kontuzji pleców, umowa może zostać rozwiązana. Na początku sezonu gra się w sobotę, wtorek i sobotę, więc po tygodniu mogło być po wszystkim. To podziałało na moją wyobraźnię, dlatego dobrałem się do tabletek przeciwbólowych, czyli tramadolu, który usunął ból.

Epidemia

Najwyższy poziom zawodowy może stanowić jedynie wierzchołek góry lodowej. Niewykluczone, że do jeszcze większych nadużyć środków przeciwbólowych dochodzi na niższych szczeblach rozgrywkowych. Tam, gdzie wysokość wynagrodzenia piłkarzy w znacznie większym stopniu uzależniona jest od tego, czy wybiegają oni na boisko.
- Są zawodnicy, którzy otrzymują premie za występy - zauważył Kirkland na łamach “The Daily Mail”. - Jeśli nie zagrają, nie dostaną wypłaty.
Nadmierne stosowanie leków przeciwbólowych nie musi od razu skutkować zagrożeniem życia. Może za to przyczynić się do poważnych problemów zdrowotnych i przedwczesnego zakończenia kariery. Kilka lat temu były napastnik reprezentacji Chorwacji, Ivan Klasnić, wygrał sprawę sądową przeciwko lekarzom Werderu Brema. Udowodniono, że ciągłe zalecanie przez nich środków przeciwbólowych uniemożliwiło właściwe zdiagnozowanie u piłkarza choroby nerek, co w konsekwencji doprowadziło do znaczącego pogorszenia się jego stanu zdrowia.
- Musimy uświadomić sportowców, że potencjalne konsekwencje i negatywne aspekty przesłonią potencjalne korzyści podczas kariery - zaznaczył Dvorak. - Nie ma medycznego uzasadnienia dla regularnego i czasami niewłaściwego stosowania leków. Ból jest sygnałem ostrzegawczym, że coś nie jest w porządku. Przykrywanie tego niesteroidowymi lekami przeciwzapalnymi i środkami przeciwbólowymi nie poprawia sytuacji.
Z Dvorakiem zgodził się redaktor naczelny niedzielnego wydania dziennika “The Times”, David Walsh.
- Od wielu lat obserwujemy nadmierną “medykalizację” sportu - zwrócił uwagę dziennikarz. - Kiedy sportowcy zmagają się z bólem lub zapaleniem, nie zaleca się im odpoczynku, ale szuka się sposobu, w jaki będą mogli jak najszybciej wrócić do działania. Jeśli są lekarstwa, które mogą przyspieszyć ten proces, niezależnie od ich wpływu na długoterminowe zdrowie sportowca, i są legalne, zostają zastosowane i nadmierne zastosowane.
- Jeśli chodzi o środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, powiedziałbym, że ich wykorzystanie w sporcie przybrało proporcje niemalże epidemii - dodał Walsh. - Presja wyniku i wygrywanie znaczą wszystko. Presja bycia na boisku jest prawie niepohamowana.
Aby najlepiej zobrazować powagę zagrożenia, oddajmy raz jeszcze głos Chrisowi Kirklandowi, który z pomocą najbliższych na szczęście wyszedł w ostatnich miesiącach “na prostą”.
- Bardzo chciałbym codziennie grać w golfa, ale nie jestem w stanie, ponieważ byłaby to dla mnie męczarnia - przyznał Anglik. - Nie mogę biegać z powodu bólu w plecach, ale mogę chodzić. Mogę jeździć na rowerze. Nie mogę dźwigać ciężarów. Dokładnie wiem, co mogę, a czego nie mogę robić.
Marne pocieszenie.

Przeczytaj również