FC Inter nie chce Eriksena, Eriksen nie chce Interu. Jak gwiazda Premier League przepadła u Antonio Conte

Inter nie chce Eriksena, Eriksen nie chce Interu. Jak gwiazda Premier League przepadła u Antonio Conte
Maffia/PressFocus
Na papierze ten ruch był praktycznie skazany na sukces. Jeden z najlepszych piłkarzy Premier League, Christian Eriksen, zasilił Inter. Dziś, po upływie niespełna roku, obie strony chcą jak najszybciej się rozstać. Dlaczego Duńczyk okazał się totalnym niewypałem?
Eriksen zapragnął odejść z Tottenhamu już przed rozpoczęciem sezonu 2019/20, ale Daniel Levy wtedy zatrzymał go niemal siłą. Atmosfera w szatni “Kogutów” zdecydowanie zgęstniała, wyniki zaczęły wyglądać tragicznie. Skończyło się zmianą trenera i zatrudnieniem Jose Mourinho. Ale Duńczyk pozostał nieugięty. W styczniu była ostatnia okazja, by na nim zarobić, więc Inter wyłożył na stół 20 mln euro, dał pomocnikowi dużą pensję i ściągnął go do siebie. A teraz, choć nie minął nawet rok od transferu, “Nerazzurri” chętnie Eriksena się pozbędą.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie takiego Eriksena kupowali

Wyciągnięcie zawodnika światowej klasy za 20 milionów euro to fenomenalny biznes. Nawet jeśli mowa o niemal 28-letnim graczu. Antonio Conte przecież doskonale znał Christiana Eriksena. Gdy Włoch prowadził Chelsea, dawny gwiazdor Tottenhamu nieraz napsuł mu krwi, ale to nie oznaczało, że chciał go u siebie w zespole. Wiele wskazuje na to, że to klub ze stolicy Lombardii po prostu postanowił wykorzystać szansę ściągnięcia Duńczyka. Ten miał okazać się zastrzykiem energii w walce o scudetto z Juventusem, dodatkowym kopem, pomagającym na finiszu rozgrywek. Jakby włodarze Interu nie zwracali uwagi na to, że pomocnik niekoniecznie widniał w planach menedżera.
- Po wypowiedziach medialnych Conte, ale też wiedzy, jakich piłkarzy lubi, można domyślać się, że Antonio wręcz błagał o Arturo Vidala. Eriksen prawdopodobnie był autorskim pomysłem dyrektora sportowego, Giuseppe Marotty, który wypatrzył możliwość ściągnięcia klasowego piłkarza niewielkim kosztem finansowym. Klub ściągnął zawodnika, ale trener wolał stawiać na graczy bardziej pasujących jego filozofii - vide wspomniany Vidal czy Roberto Gagliardini - opowiada nam redaktor naczelny portalu “Calcio Merito”, Aleksander Bernard.
Pamiętajmy, że u 51-letniego trenera bardzo często kluczowe są nie umiejętności indywidualne, a właśnie dopasowanie do jego systemu. Przecież Włoch potrafi wycisnąć maksa z wiekowego Ashleya Younga, a w Chelsea (i później Interze) odkurzył zapomnianego Victora Mosesa. W przypadku reprezentanta Danii dostał jednak zawodnika nieodpowiadającego postawionym wymaganiom. A do tego doszły inne, dodatkowe problemy. Zanim nowy nabytek zdołał zadomowić się w zespole, rywalizację przerwano z powodu pandemii koronawirusa. Chociaż od momentu debiutu do zakończenia przedłużonego sezonu Christian nie opuścił ani jednego spotkania, widać było, że nie czuje się najlepiej. Nie zdołał wywalczyć sobie stałego miejsca w podstawowej jedenastce. Nie porywał fenomenalnymi zagraniami znanymi z Premier League.
W Mediolanie liczyli, że dostaną piłkarza, który zachwycał w Anglii. Przecież w czasie siedmiu lat gry dla “Kogutów” żaden inny zawodnik nie zdołał zanotować większej liczby asyst, wykreować więcej okazji bramkowych partnerom lub strzelić więcej bramek z dystansu. Tymczasem przyjechał gracz, jakiego widzieliśmy podczas ostatnich sześciu miesięcy w Tottenhamie. Apatyczny, nieswój i, co najważniejsze, nie umiejący trwale odmienić oblicza gry zespołu.
- Zakup Eriksena niósł ze sobą spore oczekiwania. Mediolańczycy wydali na pomocnika relatywnie niewielką kwotę i został on zaprezentowany w operze „La Scala” - kontynuuje Bernard. - Miał to być pokaz siły Interu i udowodnienie całemu światu, że ściągnęli czołowego artystę. Mimo faktu, że Christian miał za sobą dołek w pierwszej części sezonu 2019/20 w barwach Tottenhamu, to rozczarowanie, koniec końców, jest spore. Jedyny pozytyw to chyba fakt, że sprowadzeniem Duńczyka Ajaksu Inter udowodnił, że stanowi bardzo interesujący kierunek dla najlepszych piłkarzy.

Obustronne rozczarowanie

- Nie o czymś takim marzyłem - opowiadał niedawno sam Eriksen w wywiadzie dla duńskiej telewizji, zapytany o swój czas gry. - To trochę dziwna sytuacja, kibice chcą oglądać mnie częściej na boisku i ja również chciałbym więcej grać, ale trener ma inne zdanie i jako piłkarz muszę je szanować - dodał.
Trzeba jednak przyznać, że Conte nie ma zbyt wielu powodów, żeby na niego stawiać. Miejsce kreatywnego pomocnika należy do spisującego się świetnie Nicolo Barelli. By posadzić go na ławce, wychowanek Odense musiałby chociaż zbliżyć się do optymalnej formy, a wydaje się to bardzo mało prawdopodobne.
- Po części Christian nie odkręcił się z dołka, w który wpadł po finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Conte też zbyt rzadko dawał mu grać od pierwszej minuty. Warto zaznaczyć, że Duńczyk tylko 15 razy rozpoczynał spotkania w podstawowej jedenastce - to nawet nie jest połowa z jego 35 występów w Interze. Jeśli chodzi o czas na boisku, od przyjścia do Mediolanu reprezentant Danii zagrał 1387 na 3150 minut, czyli niecałe 45 procent - przybliża nam jego problemy redaktor naczelny “Calcio Merito”. - Trzeba także podkreślić, że w tym sezonie mniej szans od niego dostają jedynie Radja Nainggolan (odstawiony przez trenera), Stefano Sensi (trapiony urazami) i Andrea Pinamonti (Conte w ogóle mu nie ufa).
Problemy dotyczą zresztą nie tylko boiska. Należy pamiętać, że 103-krotny reprezentant Danii przyjechał do zupełnie nowego kraju, aby niewiele ponad miesiąc później znaleźć się w centrum pogrążonej w pandemii Lombardii, dotkniętej wirusem najciężej z całych Włoch. Przez to nie miał okazji zaliczyć prawdziwego okresu wdrożeniowego i poczuć się bezpiecznie w nowym otoczeniu. Ba, przed rozpoczęciem lockdownu nie zdołał znaleźć domu i w rezultacie musiał mieszkać w ośrodku treningowym. Postawmy się na chwilę w jego sytuacji - jak się w niej odnaleźć? No właśnie.
Do tego doszły spore wymagania trenera. Stefano Barigelli z “La Gazzetty dello Sport” wygłosił opinię, że pomocnik pod względem mentalnym nie wpisuje się w model piłkarza, jaki odpowiada włoskiemu menedżerowi. - To nie Antonio Conte ponosi winę za tą sytuację, a przynajmniej nie całościową. Eriksen ma wysokie umiejętności, ale brakuje mu psychiki i temperamentu, odpowiedniej dla zespołu Conte. Szczególnie jeżeli chodzi o pomoc. Prosty przykład: jeżeli w orkiestrze brakuje skrzypka, nie możesz go zastąpić wiolonczelistą. - Szkoleniowiec “Nerazzurrich” mówił o nawet, że Christian musi “poradzić sobie ze swoją nieśmiałością”. To z kolei utrudniała bariera językowa.
- Christian ma wszystko, by zostać topowym zawodnikiem i chcę mu w tym pomóc. Najpierw jednak musi nauczyć się włoskiego - mówił po niedawnym meczu Belgii z Danią klubowy kolega Eriksena, Romelu Lukaku. - Ja od razu odnalazłem się w nowych realiach, ale on może potrzebować więcej czasu. Wciąż musi popracować nad językiem. Jeśli się go nauczy, z pewnością wszystko stanie się dla niego łatwiejsze.
Nawet fenomenalny piłkarz nie wejdzie na optymalny poziom, jeśli nie będzie czuł się pewnie. Tymczasem kupiony w styczniu z Tottenhamu zawodnik wciąż się nie zaaklimatyzował, jego trener chyba całkowicie stracił do niego cierpliwość, a kibice i dziennikarze coraz częściej przypominają, że zawodzi. We Włoszech miał realizować wielkie ambicje, znaleźć dobre miejsce do rozwoju. No i rozczarował się nie mniej, niż jego nowi pracodawcy.

Musi zmienić barwy

Trudno zakładać, że tak świetny zawodnik nagle zapomniał, jak gra się w piłkę. W drużynie narodowej wciąż spisuje się dobrze i jest jej absolutnym liderem. Również w koszulce “Nerazzurrich” pokazywał przebłyski wielkich umiejętności, ale nie może ustabilizować odpowiedniej dyspozycji.
- W jego przypadku rozczarowuje brak ciągłości. Były fragmenty spotkań, gdzie widzieliśmy magię Eriksena i jego wpływ na zespół - warte zaznaczenia są też zalążki zrozumienia z duetem Lukaku - Lautaro. W pewnym momencie wydawało się, że niedługo Christian wróci do pełni formy, a potem trafiały się gorsze mecze i słabsze momenty. Teraz Eriksen odgrywa rolę ekskluzywnego rezerwowego, który raz wejdzie na kilkadziesiąt sekund, a raz może dostanie kwadrans lub niewiele więcej - mówi o nim Aleksander Bernard.
Utrzymywanie takiego zawodnika z bardzo wysokim kontraktem nie leży w interesie klubu. Zresztą i sam zainteresowany chciałby dostawać więcej szans. Dlatego też pojawiły się informacje, że Duńczyk znalazł się na liście transferowej. W to, że potrafi zagwarantować ogromną jakość, zdaniem mediów, wciąż wierzą największe kluby w Europie. Włosi wyceniają go podobno na niecałe 15 milionów euro. Można zatem ubić naprawdę dobry interes.
- Wiele wskazuje na to, że zimą Eriksen zmieni otoczenie, aby być w rytmie meczowym przed Euro. Inter może wymienić się zawodnikami z Arsenalem, Realem Madryt czy PSG (tu mówi się o Granicie Xhace, Isco i Leandro Paredesie), ale pewnie też jest rozważany indywidualny transfer definitywny. W zasadzie większość europejskich potentatów może wyczekiwać na okazję w styczniu. Nie zaskoczy mnie, jeśli na przykład Christian odejdzie do Borussii Dortmund. Ale za to będę bardzo zdziwiony, jeżeli ostatecznie w Mediolanie zostanie - podsumowuje redaktor naczelny “Calcio Merito”.
Trudno mieć wątpliwości - krótki mariaż duńskiego rozgrywającego z zespołem z Mediolanu dobiega końca. Rozstanie będzie na rękę zarówno jemu, jak i “Nerazzurrim”. Conte nie widzi dla niego miejsca. Piłkarz też chętnie zapomni o pobycie w Italii. Brak chemii z obu stron wydaje się oczywisty. Teraz najważniejsza sprawa dla Eriksena to wybranie odpowiedniego kierunku. Duński pomocnik nie może pozwolić sobie na kolejny zły ruch. Już stracił część blasku. Następna pomyłka nie wchodzi w grę. Transfer to konieczność. Gorzej niż w Interze raczej mieć nie będzie. Jak myślicie, gdzie trafi były filar ekipy Tottenhamu?

Przeczytaj również