Antybohater gali Złotej Piłki. "Nie ma pewności, że Lewandowski wygrałby rok temu"

Antybohater gali Złotej Piłki. "Nie ma pewności, że Lewandowski wygrałby rok temu"
SIPA / Press Focus
Nazwiska Roberta Lewandowskiego i Leo Messiego zostały dzisiejszego dnia odmienione przez wszystkie przypadki w większości języków świata. Robert stał się nawet ’’Robbedem”. Jednakże galę ’’Złotej Piłki” obrzydził nam nie tylko ostateczny werdykt. I tym chcemy się z wami podzielić.
Ale na początek wielkie słowa uznania dla naszego kapitana, bo tego nigdy za mało, a na pewno nie dzisiejszej nocy. 613 do 580 głosów. To naprawdę niewielka różnica. Kilka, maksymalnie kilkanaście osób miało w rękach nagrodę dla Lewandowskiego, ale przekazało ją Leo Messiemu. Taki plebiscyt nigdy nie będzie równy, nie będzie miarodajny. Nagrody już nie będzie, ale to wielka sprawa, że głosy oburzenia płyną z całej Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Negatywny bohater ’’Złotej Piłki”

Szef gali ’’Złotej Piłki”, czyli Pascal Ferre ma rolę trudną, to jest jasne. Ale też wydaje się osobą, która gubi się w świecie… mediów, a przecież do tego świata należy i jest ważną osobistością. Podpadł nie tylko nam, Polakom, ale dziś i Cristiano Ronaldo. Zacznijmy jednak od wątku ’’Lewego”.
W wywiadzie dla WP negował to, że nagroda rok temu trafiłaby z pewnością do Roberta Lewandowskiego. To samo w sobie jest już śmieszne. Zresztą sami przeczytajcie ten fragment wypowiedzi…
- Nic takiego nie miało i nie będzie mieć miejsca. Wyjątkowe okoliczności, o których wszyscy wiemy, zmusiły nas do odwołania plebiscytu i tego już nic nie zmieni. Czasu nie cofniemy. Nie ma stuprocentowej pewności, że Lewandowski wygrałby rok temu. Owszem, był głównym faworytem, ale już nigdy nie dowiemy się jak wyglądałaby ostateczna kolejność.
Przyznawał dziś w wywiadzie na naszych łamach, że wręczenie statuetki za 2020 rok Robertowi Lewandowskiemu byłoby precedensem, a France Football chce ich unikać. Zupełnie jakby idiotycznym precedensem sprzed roku nie było brak głosowania na najlepszego piłkarza świata. Przypomnijmy, że francuska redakcja odwołała plebiscyt krótko po wybuchu pandemii w Europie, chwilę po zawieszeniu rozgrywek we Francji.
Czemu zrobili to trwale? Czemu nie było refleksji, że skoro futbol wraca do gry, do końca zostanie rozegrany sezon w każdej topowej lidze świata, to wypada przywrócić także Złotą Piłkę 2020? To wszystko jest taki wymemłane, francuskie ą-ę, w którym Pascal Ferre po prostu się pogubił i wstyd mu przyznać się do błędu jego redakcji.
Za to tuż przed rozpoczęciem gali, głos w sprawie Pascala Ferre zabrał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk rzadko zabiera głos w sprawach pozaboiskowych, a tym razem się nie powstrzymał i napisał, że szef ’’Złotej Piłki” po prostu kłamie na jego temat. I to dwukrotnie.
Chodziło o to, że Ferre zdradził kulisy swojej prywatnej rozmowy z Cristiano Ronaldo, w których Portugalczyk rzekomo powiedział, że nie zakończy kariery, dopóki nie będzie miał w domowej gablocie więcej ’’Złotych Piłek” od Leo Messiego. Wtedy obaj mieli ich po pięć. Jednak CR7 pisze, że takie zdanie nie padło z jego ust. Wygląda to tak, jakby Ferre chciał zrobić sensację wokół własnej osoby i plebiscytu. Jeśli Cristiano pisze prawdę, to bardzo brzydkie zagranie ze strony Francuza.
Tak jak i to, co powiedział dziś. Podobno Ronaldo nie zjawił się na gali z powodu ewentualnej kwarantanny. Piłkarz Manchesteru United zaprzeczył również tej informacji podkreślając, że Ferre ponownie kłamie na jego temat.

Najlepszy (rezerwowy) bramkarz

Nie było tu jednego, oczywistego kandydata. Nagrodę wygrał Gianluigi Donnarumma, który zdobył mistrzostwo Europy z reprezentacją Włoch i jest to wynik do wybronienia. Jednak są tu pewne ’’ale”. W przypadku Messiego mówimy o piłkarzu, który w bieżącym sezonie strzelił tylko osiem goli, za to jeśli chodzi o Donnarummę - rozegrał on jedynie 8 meczów.
Mówiło się, że Gigi szybko pożałował transferu do PSG i już myśli o zmianie klubu. W Milanie też nie miał najlepszego okresu przed letnim odejściem. Ale właśnie to, co stało się w połowie roku miało kluczowy wpływ na dzisiejszy werdykt. Donnarumma bardzo dobrze spisał się na EURO 2020.
Dalsze miejsca mogą nieco zaskakiwać. Drugi był Edouard Mendy z Chelsea, ale już na trzecim stopniu podium stanął Jan Oblak, który ma gorszy rok. Ale cóż, akurat na pozycji bramkarzy wybór jest dość trudny, więc nie ma co używać tu słów typu popularne ’’cirkus i skandaloza”.

Kolejność… przypadkowa

Dla wielu osób czołówka plebiscytu została wybrana bezsensownie. Może nie wylosowana przypadkowo z maszyny losującej, ale jednak z wadami. Nisko, bo na ósmym miejscu znalazł się Kevin De Bruyne, a Cristiano Ronaldo uplasował się pozycję wyżej od Momo Salaha. Oczywiście, być może bardziej pasowałoby dać tych panów w odwrotnej kolejności, ale to już tworzenie gównoburzy na siłę. Mówimy o miejscu szóstym i siódmym, a nawet nie o walce o podium. To detale.
Trochę dziwi, że w pierwszej 20-tce jest zaledwie czterech Włochów, mistrzów Europy. Wśród nich znaleźli się: Jorginho (3. miejsce), Donnarumma (10. miejsce), Giorgio Chiellini (13. miejsce) oraz Leonardo Bonucci (14. miejsce).
Ostatecznie najważniejsza jest nie tylko kolejność końcowa, ale i cała otoczka gali. Na pewno zapamiętamy ją z wręczenia Lewandowskiemu nagrody pocieszenia w postaci brzydkiej statuetki dla najlepszego strzelca 2021 roku oraz ze słów Leo Messiego skierowanych do Polaka. Czekamy na następny rok, bo nie jest powiedziane, że ’’Lewy” zakończy karierę bez ’’Złotej Piłki” nad kominkiem.

Przeczytaj również