Gasi pożary Ronaldo, gra na nosie krytykom i walczy o nagrodę MVP mundialu. "Imponujący lider. Co za forma"

Gasi pożary Ronaldo, gra na nosie krytykom i walczy o nagrodę MVP mundialu. "Imponujący lider. Co za forma"
TimGroothuis/SIPA USA/PressFocus
Tak się gra na nosie wszystkim krytykom. Jeszcze kilka miesięcy temu prognozowano, że Bruno Fernandes nie wróci już do formy, jaką prezentował na początku drogi w Manchesterze United i reprezentacji Portugalii. Tymczasem mamy do czynienia z całkowitą reinkarnacją 28-latka. Bruno wyprowadza drużynę narodową na prostą. Prostą do złota?
W czerwcu 2021 roku Bruno Fernandes został odsunięty przez selekcjonera Fernando Santosa od składu na Belgię w 1/8 finału EURO 2020, po tym, jak wyglądał jak cień siebie w trzech spotkaniach fazy grupowej. Portugalia przegrała wtedy nieznacznie 0:1 i odpadła z turnieju. Dziś, po półtora roku, w kadrze nadal znajduje się i Bruno, i ten sam trener, ale sytuacja wygląda zgoła inaczej. Udział 28-latka w zespole nie podlega żadnej dyskusji. W grupie Fernandes zdobył dwie bramki i zanotował dwie asysty. Z Koreą Południową odpoczywał tylko po to, by wrócić “za kierownicę” na starcie ze Szwajcarią i znów nakręcać ataki swoich kolegów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przykre wspomnienie zeszłego lata

Fernando Santosowi często zarzuca się, że nie potrafi sprawić, by Portugalia była sumą imponujących umiejętności poszczególnych graczy. Podobnie można zaobserwować to i w Katarze. Drużyna naszpikowana takimi talentami jak Bernardo Silva, Joao Felix, Ruben Dias i Joao Cancelo, wraz z Cristiano Ronaldo, obsesyjnie zapatrzonym w możliwość zdobycia Pucharu Świata, jedynego dużego skalpu, którego nie ma w kolekcji, wchodzi do fazy pucharowej jako zagadka. Z jednej strony pokazuje się ze świeżej strony, pełnej ofensywnej werwy, skutecznej, a z drugiej skoncentrowanej, może nawet aż za bardzo ostrożnej. Nad wszystkim czuwa metronom środka pola. Bruno Fernandes.
Nie ma w nim ani krzty tego zagubionego piłkarza z zeszłego lata, który zaliczył katastrofalny występ na EURO 2020 przeciwko Niemcom, gdy w ciągu ponad godziny 33 razy dotknął piłkę, ale nic z tego nie wynikało. Bez bramki, bez asysty, bez strzału, wykreowanej szansy i przechwytu. Jose Mourinho mówił o nim: znajdował się na boisku, ale nie grał. Kiedy Bruno wówczas został odsunięty od składu, wyglądał na absolutnie wykończonego po rozegraniu 84 meczów dla klubu i kraju w ciągu 12 miesięcy.
Znaki zapytania stawiano również w kontekście jego formy w Manchesterze United. Pomimo strzelenia 53 goli w 146 meczach od momentu przybycia ze Sportingu Lizbona w styczniu 2020 roku, fani szybko dostrzegli znaczący spadek osiągów Portugalczyka. Dziwnym trafem zbiegło się to z nadejściem Cristiano Ronaldo latem 2021 roku. Od tej chwili w większości gier Bruno koncentrował się nie na zaskakiwaniu defensywy i bramkarza przeciwników, a na oddawaniu futbolówki do najbliższego kolegi.
Najgorsze były jednak błędy i straty. W meczu Ligi Mistrzów, gdy “Czerwone Diabły” mierzyły się z tureckim Basaksehirem w listopadzie 2020 roku, analitycy policzyli, że Bruno stracił piłkę rekordowo 34 razy. Ówczesny menedżer United Ole Gunnar Solskjaer przyznał po spotkaniu, że playmaker sprawiał, że “wyrywał sobie włosy z głowy”. Jednocześnie studził nastroje i powtarzał, że Fernandesa trzeba przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza. Przełknąć zawód, gdy jego gra powoduje zawroty głowy, bo potem następuje eksplozja formy.
Nastąpiła. Doczekaliśmy się tego po wielu, wielu miesiącach.

Czas ożywienia

To wszystko staje się trudne do wyobrażenia teraz, kiedy jest liderem zespołu, który bez większych trudności awansował z trudnej grupy mistrzostw świata, mogąc sobie pozwolić na porażkę w ostatnim meczu z Koreą Południową. Dwie bramki i trzy asysty plasują Fernandesa na drugim miejscu w klasyfikacji kanadyjskiej za Kylianem Mbappe (pięć plus jeden) i co ciekawe, to lepsze liczby od tych, jakie zebrał w ciągu trzech miesięcy gry w obecnym sezonie Premier League. Na angielskich boiskach jego osiągnięcia w 13 meczach to zaledwie dwa trafienia i asysta.
Gole Fernandesa na mistrzostwach były jednak mniej imponujące niż jego ostatnie podania bądź próby kluczowych, otwierających piłek do kolegów. Do tego znajduje się w awangardzie gwiazd, którzy wykorzystują rzuty karne właśnie tak, jak należy. Zasługuje na pochwałę jeszcze z innych powodów. Bardzo dobrze podszedł do dwóch afer, obu związanych z Ronaldo.
Pierwsza dotyczyła wydarzenia z szatni. Bruno został sfilmowany, jak w trakcie przygotowań do MŚ wchodził do szatni Portugalii przed treningiem, kiedy to zauważył Ronaldo. Spotkanie miało miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak 37-latek usiadł z Piersem Morganem, aby przeprowadzić wybuchowy, wyczerpujący wywiad, szkalujący wiele osób z Manchesteru United. W związku z tym, wielu założyło, że istnieje napięcie między piłkarzami, gdy Fernandes początkowo ledwo dostrzegł Ronaldo w szatni, a następnie mruknął coś do niego, pozostawiając byłego gwiazdora “Czerwonych Diabłów” wpatrującego się tępo w jego oblicze.
Fernandes zaprzeczał jednak jakimkolwiek waśniom, wskazując na wyjaśnienia kolegi z zespołu, Joao Mario. A ten powiedział dziennikarzom:
- Przebierałem się w tym momencie w szatni, widziałem to “zajście”. Żartowali sobie, ponieważ Bruno był jednym z ostatnich, którzy dojechali i Cristiano zapytał, czy to przez, że przypłynął łodzią. To tylko żarty, nic wielkiego.
W zamieszaniu wokół gola z Urugwajem w ogóle nie zamierzał uczestniczyć. Uznał, że to sprawa pomiędzy przerośniętym ego Cristiano a technologią i urzędnikami FIFA. Dla Bruno bramka z Urugwajem przypisana jemu to nic innego jak gol dla Portugalii. Nie zamierza ścigać się na liczby z CR7, ma bowiem nadrzędny cel - wygrać dla narodu mistrzostwo świata. Po wtorkowym meczu pozostały już “tylko” trzy kroki. Trzy zwycięstwa.
To mundial, który określa się mianem końca pewnej ery reprezentacji Portugalii. Ronaldo gra w swoim piątym i ostatnim turnieju, a i misja Santosa prawdopodobnie zakończy się tutaj po ośmiu latach. Niewielu spodziewało się masakry Szwajcarii w drodze do ćwierćfinału, ale prawdopodobnie jeszcze trudniej prognozować, co wydarzy się w meczu z Marokiem. Jak na razie jedyną stałą jest forma Bruno Fernandesa. Jeśli Ronaldo i Santos w końcu odejdą, mistrzowie Europy z 2016 roku będą potrzebowali talentu swojego drugiego lidera, aby kontynuować passę osiągnięć na dużych turniejach.

Przeczytaj również