Hajto oburzony: Wychodzi Klopp, wita się, bo się znamy, przychodzi Milik, a on w ogóle nie przyszedł

- Cały czas mówimy o profesjonalizmie, o dietach, że za naszych czasów wszystko było źle… Ja wam powiem jedną historię. Mnie zabolała jedna rzecz - powiedział w programie "Cafe Futbol". - Ja tam gdzieś jestem ekspertem, nie jestem dziennikarzem, ale pojechaliśmy z Polsatem robić mecz Ligi Mistrzów Napoli-Liverpool. Do tej pory żeśmy o tym nie mówili. Robiliśmy go z Tomkiem Smokowskim. Tomek Smokowski jest, można powiedzieć, w pracy, ma zrobić wywiady.

- Jest strefa mieszana, za którą się specjalnie płaci i za te wywiady. I słuchajcie. Wychodzi Klopp, wita się, bo się znamy, wychodzi drugi, po godzinie przychodzi Arek Milik, Piotrek Zieliński w ogóle nie przyszedł. Czyli tak, robimy mecz, który ma być numerem jeden, bo dwóch Polaków, jeszcze Klopp chce Zielińskiego - podkreślił. - Zieliński wie, że mecz transmituje polska telewizja; wie, że jest Tomek Smokowski; wie, że ma obowiązek przyjść, bo przed meczem wskazaliśmy, kto ma przyjść [piłkarze mają obowiązek udzielenia wywiadu, jeśli wskaże ich dana telewizja; to wymóg UEFA - przyp. red.] Wiadomo, że chcemy Polaków, bo w Polsce ludzie chcą usłyszeć, co Polacy mówią. I on w ogóle nie przyszedł! Nawet nie przyszedł powiedzieć "cześć" czy "halo". Za chwilę będzie reprezentacja i będziemy robić jej mecze...

- Dla mnie to takie... Nawet nie wiem, jak to nazwać. Czekał ten kibic na wywiad. Robię z Mateuszem mecz Bayernu i Benfiki, przychodzi z przyjemnością Robert Lewandowski. Jest Neuer, który do nas wychodzi, bo Kovac poszedł na konferencję. Pytam Neuera: "Manu, zrobisz wywiad?". "Nie ma żadnego problemu". I staje do wywiadu chłopak, który nie ma obowiązku, bo go nie wskazywaliśmy. I wszyscy przychodzą, daje wywiad Neuer, który, wydaje mi się, jest parę półek wyżej niż Zieliński, a Zieliński w ogóle nas olał i nie przyszedł - podsumował.