Hiszpania nie jest niezniszczalna. Na co muszą liczyć Polacy, aby urwać dziś punkty? "Nie jedźmy na ścięcie"

Hiszpania nie jest niezniszczalna. Na co muszą liczyć Polacy, aby urwać dziś punkty? "Nie jedźmy na ścięcie"
Foto Juan Jose Ubeda / MB Media / PressFocus
Mało kto wierzy, że polska reprezentacja zanotuje dziś inny wynik niż dotkliwa porażka. Hiszpanie są drużyną lepszą, bardziej zgraną, rozsądniej poukładaną i można by tak wymieniać aż do pierwszego gwizdka na stadionie La Cartuja. Ale “La Roja” nie jest wcale niemożliwa do zatrzymania. Są przesłanki, aby uważać, że podopieczni Paulo Sousy mogą dziś zgarnąć punkty. Niewielkie, ale są.
Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że Hiszpanie są zdecydowanymi faworytami, którzy prawdopodobnie ograją kadrę Sousy. Trzeba jednak szukać pozytywów. Futbol nie zawsze kieruje się logiką. Gdyby faworyci zawsze wygrywali, bukmacherzy by zbankrutowali, a raczej im to nie grozi. Może wieczorem czeka nas kolejna sensacja, którą będziemy wspominać latami między anegdotami o Janie Tomaszewskim na Wembley, a pamiętnym “ku***” z ust Sebastiana Mili po bramce z Niemcami. Hiszpania prawdopodobnie wygra. Ale nie jest to pewne na 100%, co najwyżej 99. I my musimy skorzystać z tego jednego skromnego procencika.
EURO MECZ DNIA 8
własne

“La Roja” bez “furii”

Kilka dni temu dała nam przykład Szwecja, jak remisować mamy. Ekipa ze Skandynawii nie grała lepiej od Hiszpanii, dała się zdominować, zepchnąć do głębokiej defensywy, ale finalnie przetrwała. Na pomeczowej konferencji selekcjoner Janne Andersson otwarcie przyznał, że tylko w ten sposób da się cokolwiek ugrać z Hiszpanią. Głęboka defensywa, pojedyncze kontrataki oparte na jakości napastnika i liczenie na dowiezienie korzystnego wyniku przez pełne sześć kwadransów. Paulo Sousa może być zwolennikiem asymetrycznego ustawienia 3-6-1 i innych cudów taktycznych, ale przepis na walkę z Hiszpanią jest jeden - cofnąć się, neutralizować atuty rywali i wyciągnąć maksimum z minimum własnych szans, a nie odwrotnie.
- Jesteś naiwny, jeśli myślisz, że przyjedziesz do Hiszpanii i w tym upale ich ograsz. Nie wstydzę się tego punktu. Jeśli chcesz zdobywać punkty z takimi drużynami, musisz grać w ten sposób - celnie przyznał trener Szwedów.
Nie ulega wątpliwości, że to Hiszpanie będą prowadzić grę. To oni mają Thiago Alcantarę, Koke, Marcosa Llorente czy Pedriego, który w pierwszej kolejce fazy grupowej wykonał najwięcej podań progresywnych spośród wszystkich uczestników EURO. Jednak pamiętajmy, że za posiadanie piłki i optyczną przewagę jeszcze nie przyznają goli. Szwecja teoretycznie nie miała prawa wywieźć z Sewilli punktu, ale to zrobiła. Wystarczyło im 15% posiadania piłki. I “Trzy Korony” nie są jedyną drużyną, która w ostatnim czasie w podobny sposób powstrzymywała “La Roję”. Taktyka tysiąca i jednego podania jest narzędziem które może wzbudzać uznanie, ale niekoniecznie stanowi narzędzie ułatwiające drogę do celu.
To naturalne, że marka “Hiszpania” wzbudza wielkie emocje, przywołuje wspomnienia dream-teamu Vicente Del Bosque. Spójrzmy jednak na ostatnie wyniki. Po powrocie na ławkę trenerską Luis Enrique poprowadził drużynę w trzynastu spotkaniach. Hiszpania wygrała tylko pięć, remisując aż siedem razy. Podopieczni “Lucho” strzelali średnio 1,5 gola, jednak statystykę tę nieco narusza mecz-aberracja w postaci historycznego zwycięstwa 6:0 nad Niemcami. Odliczając ten pojedynczy fenomenalny występ, Hiszpanie zdobywają statystycznie około jednej bramki na mecz. Nie demolują rywali, nie wsadzają im trzech, czterech trafień w pierwszej połowie, żeby w drugiej planować wieczór przy sangrii. Zawsze mają częściej piłkę przy nodze, oddają więcej strzałów, ale to niekoniecznie musi przekładać się na rezultaty. A to przecież o wynik nam chodzi. Piękny styl można było prezentować na tle Słowacji - tę szansę doszczętnie zmarnowano. Teraz przyszedł czas cierpień, z których może urodzić się sukces.

Hiszpania Enriquecentryczna

Największym problemem naszych dzisiejszych rywali jest brak klasowego napastnika. Minęły czasy Davida Villi, Fernando Morientesa, Raula Gonzaleza czy okres, kiedy można było wrzucić do składu sześciu pomocników na tak zjawiskowym poziomie, że nawet “dziewiątka” nie była potrzebna. Hiszpanie w dwóch ostatnich spotkaniach nie trafiali do siatki. Winnych nie trzeba daleko szukać.
Wiele, a momentami nawet wszystko w kadrze z Półwyspu Iberyjskiego sprowadza się do postaci Luisa Enrique, trenera absolutnie bezkompromisowego. To drużyna budowana przez niego i na jego modłę. O ile gra ze Szwecją faktycznie zdawała się być lepsza niż na trzech poprzednich turniejach, o tyle wciąż trzeba pamiętać, że nawet tak dobry szkoleniowiec nie jest nieomylny. Zwłaszcza, że “Lucho” to człowiek, który nie ma w zwyczaju przyznać się do błędu. Bo przecież trudno inaczej nazwać fakt, że na mistrzostwa Europy z niewiadomych przyczyn nie pojechał Iago Aspas, który mógłby siać największy postrach w naszej defensywie. Lider Celty Vigo zakończył sezon z dorobkiem czternastu bramek i piętnastu asyst. To napastnik wszechstronny, skuteczny i znakomicie odnajdujący się w grze kombinacyjnej. Tymczasem Enrique nie znalazł dla niego miejsca ani w 24-osobowej kadrze, ani kiedy awaryjnie wysyłał kolejne powołania na wypadek kolejnych przypadków koronawirusa. Trener postawił na swoim, co może być zgubne. Wybrany przez selekcjonera Morata kompletnie zawiódł w pierwszym meczu. W przewidywanych skład jednak wciąż znajduje się nazwisko napastnika Juventusu. Tego samego, którego kibice wygwizdali na Wanda Metropolitano podczas spotkania z Portugalią i na Estadio La Cartuja, kiedy swoją indolencją pozbawił zespół punktów ze Szwecją.
- Gwizdy i buczenie Moraty? Widziałem też kibiców, którzy go oklaskiwali. Jest wspaniałym zawodnikiem, bardzo przydaje nam się na boisku. Lubię wzmacniać moich graczy, kiedy cierpią - stwierdził Enrique na ostatniej konferencji prasowej.
- Nie rozumiem zachowania kibiców. Fani powinni wspierać całą drużynę, wszystkich piłkarzy, także Alvaro - dodał Dani Olmo, który nie próbował wmawiać, że napastnik mający problem ze strzelanie goli jest idolem kibiców.
Według modelu expected goals Hiszpania powinna strzelić ze Szwecją około 2,5 gola. Przeciwko Polsce wskaźnik zapewne również przekroczy dwa trafienia. Aby jednak szansę nie przełożyły się na rzeczywiste trafienia, trzeba wierzyć, że większość z tych sytuacji będzie dziełem Alvaro Moraty, w którym nagle nie obudzi się duch Emilio Butragueno.

Sportowa złość

Wiadomo już, że Hiszpanie prezentują sporą skłonność do remisowania, bo nieskuteczność często krzyżuje im ambitne plany. Warto także zwrócić uwagę na naszą kadrę, która ma dziś wiele do udowodnienia. Wielu kibiców wyśmiało Jana Bednarka twierdzącego, że “Biało-czerwoni” będą bronić jak Husaria. Ale taka postawa, nawet nieco buńczuczna, jest znacznie lepsza niż wyjście na konferencję, biczowanie się za minione błędy i odbieranie wszelkiej nadziei. Wiadomo, że odniesienie do legendarnej formacji wojskowej było wzniosłą, ale tylko metaforą. Chodzi o to, aby piłkarze wreszcie zostawili serce i “cojones” na boisku, a nie w szatni.
- Robert Lewandowski? Nie martwimy się nim. Nasi środkowi obrońcy go zjedzą - bez ogródek przyznał Ferran Torres na łamach madryckiego dziennika “Marca”.
Lewandowski, Szczęsny, Bednarek i wielu innych muszą być podrażnieni. Muszą myśleć, że na La Cartuję wychodzą jako Husaria, a nie banda przestraszonych owieczek, która nie spodziewała się hiszpańskiej inkwizycji. Alexander Isak w ostatnim meczu pokazał, że defensywa Hiszpanii nie jest monolitem. Szwed w pojedynkę stworzył sobie dwie sytuacje, wykorzystał to, że Aymeric Laporte i Pau Torres notują pierwsze wspólne występy. To nie duet Sergio Ramos - Gerard Pique. Stojący na bramce Unai Simon w minionym sezonie La Liga popełnił najwięcej błędów prowadzących bezpośrednio do utraty gola. To wszystko daje nadzieję, płonną, ale wciąż nadzieję. O tym, czy ona umiera ostatnia, czy jest jedynie matką głupców, przekonamy się około 23:00.
Niech Hiszpanie podają, niech łamią prawa fizyki, mając 101% posiadania piłki, niech bombardują bramkę Wojciecha Szczęsnego. Tego nie unikniemy, bo ani Paulo Sousa, ani nawet Pep Guardiola nie nauczyliby w dwa tygodnie Macieja Rybusa grać na takim poziomie, żeby dorównał Marcosowi Llorente. Takich par można by stworzyć znacznie więcej. Poza bramkarzem i napastnikiem przegrywamy na każdej pozycji. Jesteśmy słabszą reprezentacją, znacznie. Ale nie trzeba jechać do Sewilli na ścięcie.
Ostatnimi laty termin “mecz o wszystko” przybrał znaczenie spotkania, które jest tylko przedsmakiem klęski i odpadnięcia z wielkiego turnieju. Jednak żadna futbolowa potyczka nie została jeszcze przesądzona przed pierwszym gwizdkiem. Hiszpanie mają swoje wady, bolączki, są śmiertelni, do ukłucia. Niech dziś nie wygra lepszy. Niech szczęście nie sprzyja lepszym.

EUROkupon

Nie pokusimy się o wskazanie dokładnego wyniku. Można jednak założyć, że jak to bywa w meczach reprezentacji pod wodzą Paulo Sousy, emocji ani goli nie zabraknie. Polska ma gigantyczne problemy w defensywie. Trudno sobie wyobrazić, by “La Roja” z nich nie skorzystała. A z drugiej strony - tyły pod wodzą wspomnianych Pau i Laporte’a też nie są monolitem. Nawet jeśli mamy osiągnąć korzystny wynik, to czemu nie np. 2:2, zamiast 0:0? Szwecja udowodniła, że obrona Hiszpanii potrafi być dziurawa. Gdyby “Trzy Korony” miały więcej farta, ich pojedynek z bandą Enrique mógłby wyglądać zdecydowanie inaczej.
To nie wszystko. Hiszpanom strzelali niedawno piłkarze Kosowa, Gruzji i Grecji - żadne wielkie reprezentacje, wszystkie na niższym poziomie od “Biało-czerwonych”. Polacy nie mają nic do stracenia, a gospodarze będą podrażnieni stratą punktów ze Szwecją. Wydaje nam się, że trzy gole w spotkaniu w Sewilli to spokojne minimum. Oby tylko nie były to trzy bramki wpuszczone przez Wojciecha Szczęsnego.
Wcześniej, w grupie F, zmierzą się reprezentacje Portugalii i Niemiec. Na papierze ten hit zapowiada się znakomicie, szczególnie że “Die Mannschaft” przegrali pierwszy mecz przeciwko Francji i kolejna porażka na pewno nie jest im na rękę. Zapowiada się ciekawa potyczka, najpewniej z golami z obu stron, bo nawet Węgrzy udowodnili, że portugalska defensywa popełnia błędy.
Poniższy kupon możesz obstawić w Fortunie, korzystając przy okazji z bonusów na EURO 2020. Jest to m.in. pierwszy zakład bez ryzyka o wartości 600zł! Kliknij TUTAJ, aby sprawdzić szczegóły promocji.
EURO KUPON 8
WŁASNE
Fortuna to legalny bukmacher, a gra u nielegalnych podlega karze. Pamiętaj, że hazard grozi uzależnieniem.

Przeczytaj również